serdecznie pozdrawiam chłopczyka, któremu powiedziałam dziś "Spadaj".
-----
W tym samym czasie…
-----
W tym samym czasie…
Hania od jakiegoś czasu przebywała na sesji zdjęciowej.
Udało jej się nie spóźnić, została już przemieniona w kobietę – kusicielkę,
jakiej zażądał fotograf, miała na sobie półprzeźroczystą sukienkę, włosy były
upięte, oczy mocno podkreślone, usta muśnięte różem, pięknie. Gdzieś ktoś
biegał i krzyczał, że potrzebujemy więcej dymu – ona była zdania, że ten z ich
papierosów w zupełności wystarczy, ale widocznie fotograf miał inną wizję.
Był wysoki, opalonym, tlenionym blondynem z udawanym i
kiepskim włoskim akcentem. Cały czas krzyczał, że potrzebuje wody destylowanej,
a swoją asystentkę wyzywał od idiotek.
Zamiast zawołać Hannę po imieniu, pstrykał na nią placami.
Kazał jej siadać, skakać, kłaść się i czołgać. Śmiać się, płakać, cierpieć i kochać.
- Love, maleńka! Pokaż mi miłość! – żądał.
Nie omieszkał jej dotykać, gdy poprawiał kreację albo jej
ustawienie, albo jej włosy. Wszystko chciał robić osobiście. Na wszystkich
wrzeszczał, że zatruwają mu pracę.
Hania była naprawdę wdzięczna, gdy obwieścił:
- Finito, przyjaciele, finito!
Najszybciej jak mogła zmieniła wystrzałowy makijaż na
swoją zwykłą codzienność, włosy spięła w zupełnie niegustowny kok, a sukienkę
prawie zdarła, zamieniając ją na dżinsy i podkoszulek z Michaelem Jacksonem.
Ucałowała wszystkich wizażystów i fryzjerów, asystentów i
pomocników w policzek. Udało jej się nawet przejść obok fotografa bez narażania
partii swojego ciała na styczność z jego dłońmi i wybiegła na nieświeże, ale
orzeźwiające nocne powietrze Warszawy.
Zabiłaby, gdyby mogła gdzieś tutaj dostać dobrej, gorącej czekolady,
ale nie miała na co liczyć. O tej porze kawiarenki już dawno były zamknięte, a
w barach nie spotkałaby nic (ani nikogo)
wartego zatrzymania się. Zmierzała prosto do swojego mieszkania.
Nawet nie zdawała sobie sprawy, że gdzieś w innym miejscu,
właśnie teraz, ktoś myślał o jej jasnych oczach i ciepłym uśmiechu.
Piotrek leżał na swoim łóżku wyglądając jak siedem
nieszczęść. Był wymęczony po intensywnym treningu, bo stwierdził, że jeśli
przyłoży się do swojej pracy, przestanie o niej myśleć.
Owszem, przestał, ale teraz, gdy był już wolny, natrętne
myśli powróciły ze zdwojoną siłą. Pewnie znowu się nie wyśpi, bo będą mu się
śniły te oczy… Takie piękne oczy…
Bezkarnie mógł sobie pomarzyć i wyglądać jak idiota z
rozanielonym wyrazem twarzy, bo jego współlokator postanowił nagle zostać
dobrym samarytaninem i dokarmiać głodujących.
Grzesiek zapukał do drzwi na końcu korytarza. Uzbrojony
był w szczery uśmiech, dobre chęci i srebrną tackę z owsianką i ciepłą malinową
herbatą, którą udało mu się wyżebrać u miłych i sympatycznych (jeśli się miało
do nich dobre podejście) pań z kuchni.
Cisza.
Spróbował jeszcze raz.
Nic.
Już miał wzdychać ciężko i odchodzić, kiedy to usłyszał niezgrabne
kroki i chichoty na drugim końcu korytarza. Odwrócił się i zobaczył, jak
Krzysztof i zgrabna dziewczyna, z którą zderzył się dziś rano, idą sobie pod
rękę, gawędząc wesoło. Chyba starali się robić jak najmniej hałasu, ale - paradoksalnie
– robili go jeszcze więcej. Gdy dziewczyna potknęła się o własną nogę i mało
nie wylądowała jak długa na ziemi, zaśmiali się oboje i natychmiast oboje zaczęli
się uciszać.
- Krzysiu – powitał ich Kosok, gdy byli już wystarczająco
blisko – Szukaliśmy cię. Opuściłeś trening.
Jak za sprawą jakiegoś magicznego zaklęcia, oboje znowu
wybuchnęli śmiechem.
- Grześ! – ucieszył się Ignaczak – Mój ulubiony środkowy
bloku!
Kosok zamrugał.
- Jesteś pijany? – zapytał.
- Nie, nie! – zaprzeczył żywo Igła – Raczej porządnie
naćpany! Zobacz tylko – okręcił dziewczynę dookoła – To jest Nadia –
przedstawił ją – Mój narkotyk.
Dziewczyna posłała mu najbardziej czarujący - na wpół
zawstydzony, a na wpół radosny - uśmiech, jaki kiedykolwiek widział w życiu.
- Cześć – również się uśmiechnął.
- Hej – odpowiedziała.
- Masz jedzenie! – zauważył odkrywczo Ignaczak z
entuzjazmem człowieka, który przeżył miesiąc głodówki szpitalnej.
Grzegorz spojrzał na srebrną tacę, którą trzymał.
- Tak – podniósł wzrok na Nadię – To miało być dla ciebie.
Nie byłaś na kolacji.
- Och, tak – oderwała się od Krzysia i zabrała tacę z rąk
Kosoka – Bardzo dziękuję. Byłam trochę dzisiaj zajęta… Zwariowany dzień. Ale
jak udało ci się to załatwić? Kiedy pobiegłam przeszukać kuchnię czy aby nie ma
jeszcze gdzieś troszkę obiadu, wszyscy mnie zignorowali i musiałam zadowolić
się herbatką miętową z sucharkiem.
- To pewnie przez ten zarost – Igła spojrzał poważnie na
kolegę i pogładził się po brodzie, jakby szukał własnego – Kobiety lubią wygląd
niegrzecznego chłopca.
Nadia z trudem stłumiła śmiech.
- Racja – pokiwała głową.
- Igła? – niesamowicie wysoki i chudy mężczyzna wystawił
głowę na korytarz. Jego spokój i opanowanie mogłyby usypiać dzieciaki w
przedszkolu podczas godziny leżakowania – Gdzieś ty był, jak miałeś być tutaj?
- Pewnie tam, skoro nie tu.
Marcin przytaknął mu głową, jakby całkowicie zrozumiał
sens tego zdania.
- Nie rób tak więcej – zastrzegł – Wszystkich to irytuje,
że się zrywasz i musimy cię szukać.
- Szukaliście mnie? – ucieszył się Ignaczak.
- Nie powiedziałem, że szukaliśmy, tylko, że nas to
irytuje.
- Och… - mina mu zrzedła, a Możdżonek wrócił do pokoju.
Grzesiek klepnął Krzyśka w ramię.
- Szukaliśmy – pocieszył go.
- Dzięki, chłopaki – szeroki uśmiech znowu wykwitł na jego
twarzy – Wiedziałem, że na was można liczyć – powiedział, skłonił się lekko w
stronę Nadii i dodał: - Żegnam damy, trzeba wstawać jutro skoro świt!
Grzesiek i Nadia odprowadzali go wzrokiem aż do momentu,
gdy pomachał im jeszcze raz i z głośnym „Hej! Hej!” wpadł do swojego pokoju.
- Zasnął w moim samochodzie – wyjaśniła dziewczyna – Obudził
się dopiero, gdy dojechałam na lotnisko.
- Po co byłaś na lotnisku?
Grzesiek nawet nie zauważył, że Ignaczak taszczył ze sobą
walizkę.
- Pomyliłam bagaże. Musiałam oddać tamtą i odebrać swoją –
wzruszyła ramionami - Zakończyło się happy endem. Swoją drogą, nie miałabym nic
przeciwko gdyby dzisiejszy dzień został zakończony właśnie takim optymistycznym
akcentem.
Grzesiek uniósł brew.
- Jedna wielka komedia pomyłek – poinformowała go i westchnęła
– Ale przynajmniej ty poprawiłeś mi humor… - zarumieniła się – To znaczy, chciałam
powiedzieć… - odchrząknęła – Kolacja, którą TY dla mnie zdobyłeś – uśmiechnęła
się lekko – To zdecydowanie dodaje plusów do ogólnego bilansu dnia.
- Cieszę się, że mogłem mieć w tym swój udział.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
- …
- …
- Wiesz – odezwała się w końcu Nadia – To chyba ten
moment, w którym powinieneś wracać do swojego pokoju.
- Tak – zgodził się z nią Kosok.
- …
- …
Uśmiechnęli się do siebie, zaśmiali krótko.
- Dobranoc – powtórzyła jeszcze raz Nadia.
- Śpij dobrze.
Dziewczyna jedną ręką otworzyła drzwi i po chwili zniknęła
za nimi.
Grzesiek odetchnął głęboko, oparł się o ścianę i przeczesał
dłonią włosy. Przymknął oczy i lekko uderzył czołem tuż obok abstrakcyjnego
obrazu.
- O, stary – mruknął do siebie – „Śpij dobrze”?! –
powtórzył i skrzywił się – Idiota z ciebie.
Gdy ponownie otworzył oczy, Nadia patrzyła na niego z
łobuzerskim uśmiechem.
Zamarł.
- Zapomniałam walizki – wyjaśniła i już jej nie było.
Grzesiek walnął w ścianę jeszcze raz. Mocniej.
Następnego dnia…
Środa
- Zjadłbym naleśnika z czekoladą – westchnął Bartek.
Grzesiek spojrzał na niego przelotnie, za bardzo skupiony
na swojej grzance, żeby poświęcić mu więcej uwagi.
- Zjadłbym naleśnika z czekoladą! – powtórzył głośniej
Kurek i westchnął teatralnie, jakby właśnie teraz odgrywał rolę największego
męczennika świata.
Michał i jego piękne niebieskie oczy spojrzeli na kolegę
znad wielkiego kubka z kawą, ale także nijak tego nie skomentowali.
Za to Igła, ożywiony jak zawsze, wyspany, życiem uradowany
i do rozmowy chętny, spojrzał na niego i stwierdził:
- Bartek, Bartek – tu pokręcił głową z politowaniem – Zachowujesz
się jak baba.
Bartosz posłał mu zimne spojrzenie, ale przestał jęczeć i
zajął się swoim śniadaniem.
- Z tego co mi wiadomo, Krzysiu, to ty wczoraj byłeś na
babskich pogaduchach.
Ignaczak odwrócił się do szczerzącego się Rucka i zamiast
rzucić jakąś kąśliwą uwagę o orlim profilu lub coś w tym rodzaju, uśmiechnął
się szeroko, potwierdził i dodał:
- Bo z niej taka miła dziewczyna jest.
Bartosz i oba Michały przewrócili oczami, a Grzegorz udał
perfekcyjnie niezainteresowanego.
- Co ona tu w ogóle
robi? – zainteresował się Winiarski.
- Jest naszym PR’owcem – odpowiedział mu Krzyś zadowolony,
że wie coś, czego reszta świata nie wie i śmiało może się tym chwalić – Będzie
dbać o nasz międzynarodowy wizerunek.
- My taki mamy? – zdziwił się Rucek.
- Widocznie kiepski skoro potrzebujemy od tego ludzi –
podsumował Bartosz.
- Ty na pewno go nie masz – stwierdził Grześ – To chyba
przez te odstające uszy.
Oba Michały wybuchnęły śmiechem, a Bartek niespokojnie
poruszył się na miejscu.
- Zawsze można ten defekt naprawić.
Wszyscy unieśli głowy i napotkali promienny uśmiech Nadii.
- Dzień dobry – przywitała ich, siadając obok Krzyśka,
naprzeciwko Kosoka – Jestem Nadia – przedstawiła się dwóm Michałom i Bartkowi.
Uścisnęła kolejno ich dłonie.
- Wróćmy więc do sprawy moich uszu… - zaczął Bartek.
- Możesz operacyjnie… no wiesz… - dziewczyna wykonała
dziwny ruch dłońmi dookoła swojej głowy – Przyszpilić je do głowy.
Kurek pobladł.
- Nie!
- Daj spokój, to tylko tak strasznie brzmi.
Bartek zakrył swoje uszy dłońmi.
- Lubię moje uszy – stwierdził – Możemy porozmawiać o czymś
innym?
Grzesiek wzruszył ramionami.
- Sam zacząłeś temat… - mruknął, sięgając po kubek z kawą.
Jakoś tak podświadomie zerknął na siedzącą przed nim dziewczynę. Mimowolnie.
Ot, tak.
Nadia była ubrana w wygodne dżinsy (z zagubionej walizki)
oraz miękki bawełniany top w kolorze niebieskim (również z owej walizki), który
ładnie uwydatniał jej zgrabną, szczupłą talię i podkreślał kolor oczu. Oczu,
które patrzyły akurat na niego.
- Cześć – powiedział jakoś odruchowo.
- Cześć – odpowiedziała i obdarzyła go najpiękniejszym
uśmiechem jaki miała w zanadrzu – Dobrze spałeś? – zapytała.
Grzesiek czuł, że poczerwieniał. Nie odpowiedział, tylko
ukrył się za kubkiem z kawą, starając się ignorować wesołe błyski w jej oczach.
- Gdzie jest Pit? – zainteresował się ktoś nagle.
Nastała cisza, którą przerwał dopiero Kosok, gdy już skończył
swoją kawę.
- Pewnie umiera.
Chłopaki popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Dlaczego? – spytały jednocześnie Michały.
- Po co? – dopytał w tym samym czasie Igła.
- Skąd masz naleśnika? – w owym momencie Bartek dostrzegł co
znajdowało się na talerzu Nadii.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Miłe panie w kuchni mi przygotowały.
Bartkowi aż opadła szczęka. Ona ma!… Kiedy on chciał!… A
zamiast tego ma…! No, jajecznicę, no! Chyba najwyższy czas, żeby użył swojego
osobistego wdzięku… Zdecydowanie!
- Możemy wrócić do umierającego Piotrka? – poprosił
Winiar, gromiąc stalowym spojrzeniem najbardziej niebieskich oczu na świecie
kumpla z drużyny.
- Dlaczego umiera?
Kosok wzruszył ramionami.
- Z miłości.
- Acha! – cała czwórka mężczyzn pokiwała zgodnie głowami,
jakby Nowakowski umierał z miłości codziennie, jakby nie było w tym nic
niezwykłego i jakby to uczucie wcale nie pożerało go od środka i jakby nie
wpływało otępiająco na zmysły.
Piotrek zapomniał jakoś o śniadaniu. Błąkał się bez celu
po korytarzach i zastanawiał się czy to on jest wariatem, czy też życie z niego
wariata robi.
Świrem był, na pewno. Bo kto normalny zakochuje się w oczach?
I to w sekundę! W jedną… tutaj brzydkie słowo… sekundę, no! Cholera!
- Nie rozumiem was – stwierdziła w stołówce Nadia, czujnym
wzrokiem obrzucając każdego z siedzących przy stole – Nie powinniście mu jakoś
pomóc? Albo chociaż współczuć?
Igła wzniósł oczy ku niebu. Nie, właściwie wcale ich nie
wznosił, tylko podniósł gwałtownie głowę. I wcale nie ku niebu, ale po prostu
na sufit. Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś mocno, bardzo intensywnie
zastanawiał.
- Tak. Prawdopodobnie tak – wydedukował odkrywczo.
- Kim w ogóle jest obiekt jego westchnień? – zapytał
Winiarski.
- On sam nie jest pewny – odpowiedział mu Kosok.
- Jak to?
- Po prostu. To jakaś modelka czy coś takiego – Grzesiek
pokręcił głową i przeczesał palcami włosy – Spotkał ją na stacji benzynowej.
Kurek westchnął teatralnie.
- To taaaakie romantyczne.
Nadia rzuciła w niego plastikową łyżeczką.
- Czy to Polka? – zwróciła się do Grześka.
Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie wiem, chyba tak.
- Co reklamuje?
- Takie, takie… no… taka czarno – biała reklama dżinsów,
gdzie modelki biegają w… samych dżinsach… Blondynka, ładne oczy.
Rucek zakrztusił się jedzeniem.
- Wiem która! – oznajmił, dochodząc do siebie – Ma ładną
skórę.
- I włosy – dodał drugi Michał.
- Przyzwoite – zgodził się Igła.
Nadia z westchnieniem odwróciła się w ich stronę.
- Czy wy przypadkiem nie jesteście już zajęci? –
zauważyła, unosząc brwi, gdy jak na komendę obdarzyli ją szerokimi uśmiechami.
Wstali i zgarnęli swoje tace.
- Jesteśmy facetami – poinformował ją Krzysztof.
- Potrafimy doceniać prawdziwe piękno – dodał zza jego pleców
Winiarski.
- Taka już natura – przytaknął im Rucek.
Gdy dziewczyna przewracała oczami, odeszli od stolika.
Bartek przez chwilę patrzył to na Nadię, to na Grześka,
którzy wlepiali w siebie spojrzenia, po czym sam zauważył, że to dobry moment
do ewakuacji. Kiedy odszedł na odpowiednią odległość, Nadia się odezwała:
- Dostałam naleśniki na śniadanie dopiero wtedy, jak
zapewniłam wszystkie niezamężne kucharki i pomocnice poniżej czterdziestki, że
nie jestem twoją dziewczyną – wyznała.
Grzesiek spuścił wzrok, uśmiechnął się, zadowolony i
ponownie spojrzał na Nadię.
- Nie jestem pewien, co powonieniem teraz zrobić.
- Może pokręć się po kuchni – zasugerowała dziewczyna –
Niektóre z nich były całkiem zgrabne, jak na panie gotujące.
- Nie jestem pewien czy chcę się w to bawić.
- Nie lubisz się bawić?
- Lubię, ale nie w to.
- A w co?
Nie odpowiedział jej, więc wzruszyła ramionami.
- Pożyjemy, zobaczymy.
" Gdzie jest Pit? Pewnie umiera.
OdpowiedzUsuńDlaczego? Po co? Skąd masz naleśnika? "
Zdajesz sobie sprawę, jak potrafisz poprawić humor?
Bartkowe uszy są urocze, nie wiem, dlaczego się doczepili (: Piotrek biedna umiera w samotności, tak bardzo chciałabym to zobaczyć ♥
wracam.blogspot.com/specyficznie.blogspot.com
Zapraszam na IV na specyficznie.blogspot.com, II na wracam.blogspot.com i I - znokautowana.blogspot.com :)
UsuńZapraszam Cię na wracam.blogspot.com - III część, specyficznie.blogspot.com - V rozdział oraz znokautowana.blogspot.com - II (:
Usuńha ha ha! twoje opowiadanie jest super :D
OdpowiedzUsuńpiotrek zakochany, a znikąd nie widać pomocy! nawet koledzy nie są tak dobroduszni i nie chcą jemu pomóc. i Grzesiek też się chyba zakochał. a ta scena pożegnalna Nadii i kosy genialna,
na miejscu Iwonki martwiłabym się o Krzysztofa, "To jest Nadia – przedstawił ją – Mój narkotyk."
ale marcin zgasił igłę. biedny myślał, że go szukali. :) ale grześ trochę podniósł go na duchu, :)
pozdrawiam, Jaga20098 :*
Pocieszna jest ta historyjka. Tylko biedny Pit, sam się pałęta, a oni nic z tym nie chcą zrobić, :< haha. I wara mi od uszu Kurka, one są urocze, : D
OdpowiedzUsuńpięknie, zakochany Piotrek to jest to co "tygryski lubią najbardziej"xD heheh.. no co ja ci mam więcej powiedzieć. no co? że mi się bardzo podoba, że lubię tu wchodzić 10000000000000000 razy na na dzień i czytać wszystko jeszcze raz i jeszcze... nie, nie powiem, bo jestem niedobraaa, ale ty i tak to wiesz, więc bez sensu to pisać. trochę błądzę w zeznaniach wysoki sądzie.. proszę o odroczenie sprawy.. życzę weny i niech moc będzie z tobą. Adaam ;) xD
OdpowiedzUsuńDotarłam, przeczytałam i chcę tu zostać ;) Od pierwszego rozdziału wiedziałam, że będzie to -"tu brzydkie słowo", ale napiszę - opowiadanie ;) Zdążyłam już pokochać Twój styl pisania, całą Nadię i na nowo zakochać się w naszych siatkarzach :D
OdpowiedzUsuńUszy Kurka zostawić w spokoju! Toż to jego wizytówka ;p A Piter... pomóżcie muuuuu ;)
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/ - zapraszam na swoją historię o Zbyszku i niejakiej nastoletniej Kamili, którzy po spędzonej wspólnie nocy niewiele pamiętają, a dziewczyna zaczyna mieć dziwne objawy. Dopiero zaczynam, więc liczę na to, że wejdziesz i pozostawisz po sobie jakiś ślad - przyjmuję wszelką krytykę :)