czwartek, 25 lipca 2013

dziesięć – czyli „gdzie jest, k#&%a, Piotrek?!” i co wisi w Bartmanowej łazience

Półtorej godziny później…

Zdecydowanie najpiękniejszym momentem sesji była chwila, gdy Łukasz powiedział:
- Dobra, panowie, mamy to! – i wyłączył aparat.
Nadia chciała skakać ze szczęścia, ale przypomniała sobie właśnie, że powinna zadzwonić.
Złapał ją za dłoń nim zdążyła zniknąć w zakrętach korytarza.
Rzuciła mu spojrzenie przez ramię i odwróciła się.
- Czemu możesz tak swobodnie żartować z wszystkimi, ale nie ze mną? – zapytał Grzesiek, przeczesując nerwowym gestem ciemne włosy. Zauważyła, że to typowe dla niego. Słodkie.
Nadia poprawiła okulary, które założyła jakoś wcześniej – podświadomie - i spojrzała na niego uważnie. Po chwili wzruszyła ramionami.
- Onieśmielasz mnie – odpowiedziała prosto.
Nic nie mógł poradzić na to, że uśmiech pełen zadowolenia wpłynął na jego twarz.
- Tak?
- Mhm – potwierdziła dziewczyna – I trochę mnie to przeraża.
Piotrek też czuł się przerażony. Oj, bardzo przerażony.
Nawet w luźnym, niebieskim podkoszulku i zwykłych, niekształtnych spodniach, wyglądała wspaniale. Bez obcasów była dużo niższa od niego, ale bardzo mu się to spodobało. Włosy miała rozpuszczone, splątane. Oczy jej błyszczały. Cudo. Chyba się zakochał.
Starał się zastosować radę Eweliny i kręcił się możliwie blisko modelki przez cały czas. Cały czas. Caaaalusieńki. Calutki. A to było naprawdę dużo minutek. Oj, bardzo, bardzo dużo.
W końcu nawet Hania nie była w stanie go ignorować.
- Potrzebujesz czegoś? – odwróciła się do niego akurat w momencie, gdy robił głęboki wdech. Aż się chłopak zapowietrzył.
Miłości, szczęścia, zrozumienia, zaufania, bycia kochanym, poczucia spełnienia, prawdziwej przyjaźni, miłości, pokoju na świecie, braku wojen religijnych, braku konfliktów politycznych, zmniejszenia głodu na świecie, miłości, lekarstwa na raka, cudotwórczej szczepionki na AIDS, jeszcze więcej miłości, pucharu świata w skokach dla Polski, przywrócenia do życia Kurta Cobaina i ogólnie dużo, duuuużo miłości - pomyślał. 
- N-n-n-nie – wymamrotał w odpowiedzi.
Jakie szczęście, że ona od razu wyczuła jego nieśmiałość i przejęła pałeczkę!
- Pamiętam cię – uśmiechnęła się w taki sposób, że Piotrek chyba dostał zawału. Jakimś cudem udało mu się utrzymać na nogach… Sam nie wiedział jak.
- Spotkaliśmy się na stacji…
- Tak, pamiętam. Uroczy chłopak z uroczym uśmiechem.
Teraz zdecydowanie dostał zawału.

W tym samym czasie…

Klaudia nie lubiła, gdy ktoś nie poświęcał jej uwagi. A mówiąc „poświęcał uwagi” miała na myśli dozgonne oddanie i gotowość stawienia się na każde najdyskretniejsze zawołanie. Tak, to było bardzo w stylu licealnej królowej balu, oj było!
Dlatego od pierwszego spotkania nie polubiły się z Hanną.
Wystarczyło jedno spojrzenie, dosłownie trzy sekundy, żeby zaczęły ciskać w siebie piorunami. Bo Klaudii bardzo zależało na tym, żeby wszyscy ją uwielbiali. Natomiast Hania miała to po prostu gdzieś.
Nie wiadomo właściwie, co ją zepsuło.
Może miało to ten toksyczny związek z wiecznym poczuciem bezużyteczności, bezosobowości i brakiem bliskości? Może tak naprawdę niepotrzebne jej było uwielbienie, a facet? Jakieś urocze 36,6, w które mogłaby się wtulić wieczorem? Jak na przykład ten kochany misiaczek z zarostem…
- Ślinisz się – rzuciła Ewelina, przechodząc obok.
Klaudia posłała jej mordercze spojrzenie.
O nie. Zdecydowanie nie potrzebuje bliskości. Potrzebna jej władza, żeby takie osoby jak ta dziewczyna zrozumiały czym naprawdę jest życie…
Ale proszę, proszę? Cóż to za urocza para obściskuje się po kątach?
Z racji, że mimo wszystko Klaudia była osobą uczuciową, pstryknęła im romantyczną fotkę.

Następnego dnia…
Wtorek

- Piotrek?
W słuchawce po drugiej stronie na chwilę zapanowała cisza. A potem odezwał się trochę zaspany głos:
- Kto mówi?
- Przepraszam, obudziłam cię? Tu Hania.
Nie skojarzył za szybko.
- Hania… Hania? Hania! Dzień dobry.
Dziewczyna zerknęła przelotnie na zegarek.
- Dzień już trochę trwa, a ty dopiero wstałeś?
- Która godzina?
- Po szóstej.
Westchnął.
- Mam jeszcze czas wolny.
- I marnujesz go w łóżku…?
- Sen to nie marnotrawstwo.
Hania uśmiechnęła się do siebie.
- Mimo wszystko, mógłbyś te kilka godzin spędzić inaczej.
- Na przykład?
- Ze mną.
Chyba zaniemówił z wrażenia.
- Myślałem… Jesteś w Warszawie?
- Jeszcze nie.
- Spotkamy się w połowie drogi?
- Tak.
- Wyślę ci adres smsem.

Chwilę później…

Mimo wczesnej pory, Nadia starała się ułożyć jakikolwiek plan strategii na nadchodzący tydzień, gdy nagle przerwało jej zawzięte walenie w Bogu ducha winne drzwi.
- Nadia!
Niechętnie wstała, poprawiła okulary na nosie i otworzyła.
- Tak, słucham?
W drzwiach zastała zrozpaczonego Piotrka, który wyglądał tak nieszczęśliwie, że nawet Audrey skomentowała to głośnym miauknięciem.
- Potrzebuję cię! – powiedział jej z takim uczuciem, że gdyby akurat miała na sobie suknię ślubną, gdyby akurat nie była zainteresowana trochę innym siatkarzem i gdyby akurat to nie był Piotrek, zaciągnęłaby go do najbliższego kościoła i wyszłaby za niego. Niestety…
Zamrugała kilkakrotnie.
- Tak, słucham? – powtórzyła.
- Samochód! Proszę, potrzebuję samochodu!
- Ale przecież ty…
- Zepsuł się! – wyjęczał.
- Ale przecież Grzesiek…
- Zgubił się! – wyjęczał ponownie.
- No… dobrze – zgodziła się dziewczyna, nie wnikając czy zgubił się samochód, czy Grzesiek; zawróciła do pokoju, nadzwyczaj szybko uwolniła kluczyki z wnętrza swojej torebki i wręczyła mu je.
- Ratujesz mi życie! – z zachwytu aż ucałował ją w oba policzki, potem podniósł w niedźwiedzim uścisku, wyciągnął na korytarz i okręcił dookoła – Jesteś wspaniała! – prawie upadła, gdy ją puścił.
– Tylko nie porysuj mi Laluni.
- Laluni?
Piotr zniknął w mgnieniu oka, a zamiast niego obok pojawił się nagle Kosok. O, proszę – znalazł się.
- Laluni – potwierdziła dziewczyna skinieniem głowy.
No co? Przecież ma prawo nazywać swój kochany samochodzik, jak się jej żywnie podoba!

W tym samym czasie…

- Zbyszek, możesz mi powiedzieć, co to jest?
Bartman podniósł swoje wielkie cielsko z łóżka i w samych bokserkach w azalie przyczołgał się do łazienki, gdzie Misiek owinięty w ręcznik wrogo patrzyła na ścianę prysznica.
- Ale o co chodzi? – wydukał, ziewając momentami.
- CO. TO. – brzydkie, typowo Kubiakowe słowo - JEST?!
Zibi podążył mętnym, zaspanym jeszcze spojrzeniem za ręką przyjaciela i dostrzegł zdjęcie swojej kochanej Joasi.
- Moja dziewczyna – wyszczerzył się jak idiota.
Dzik nie podłapał lekkiego tonu.
- Możesz mi powiedzieć co ona robi na ścianie w naszej łazience?!
Bartman skrzywił się.
- To zabrzmiało, jakbyśmy byli małżeństwem.
- Mnie to, kurwa, nie obchodzi, Zbyszek! Ja się chcę umyć w gorącej wodzie i jak mam to, kurwa, zrobić, skoro patrzy na mnie twoja dziewczyna! Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby wieszać jej zdjęcie w, kurwa, łazience?!
- Przestań, Misiu, przecież nic złego się nie stało…
Zirytowany Kubiak porwał swoją męską – niemęską kosmetyczkę w kaczuszki i szczoteczkę do zębów w dłonie, po czym biegiem puścił się w stronę wyjścia.
- Idę do Krzysia! – rzucił na odchodnym.
… a Bartman wciąż szczerzył się do zdjęcia swojej dziewczyny, które zawiesił pod prysznicem…

Podczas obiadu…

Nadia przyzwyczaiła się już do tego, że siatkarze nie jadali posiłków w spokoju.
- Czy ktoś widział Piotrka?! – wrzasnął na całą stołówkę Igła.
Okazało się, że nie widział go ani szef, ani Grzesiek, ani trener, ani nikt inni z kadry, ani miłe panie z kuchni, ani miły pan, który zajmował się naprawami, ani nawet nikt z ludzi przypadkowo napotkanych i przez Ignaczaka przepytanych.
- Ja… - Nadia nieśmiało uniosła dłoń.
Krzyś znalazł się przy niej w ciągu trzech sekund, Możdżon dwóch, Grzesiek akurat już tam siedział, a Andrzej i Karol zawsze jakimś cudem znajdowali się w pobliżu.
- KIEDY?! – ryknęli na nią jednocześnie.
- No… - dziewczyna skuliła się pod intensywnością ich spojrzeń – Rano…
- KIEDY?! – powtórzyli.
- Jak pożyczałam mu Lalunię.
- Kogo? – zdziwił się Możdżonek.
- Mój samochód – wyjaśniła cierpliwie dziewczyna.
- Nadajesz samochodom imiona?
- Czy to naprawdę aż takie ważne?! – zirytowała się Nadia.
- Nie – zgodził się Możdżonek – Powiedział dokąd się wybiera?
W odpowiedzi pokręciła głową.
- Dlaczego go szukacie? – zapytała ich wszystkich, a potem zwróciła się bezpośrednio do Marcina – Jesteś jego nową nianią?
- Nie jestem – Możdżonek z godnym podziwu opanowaniem pokręcił głową – chociaż najprawdopodobniej przydałaby mu się jakaś opieka. Szczególnie, że ostatnio zachowuje się dziwnie…
Grzesiek podrapał się po brodzie i spojrzał gdzieś w dal, zakładając na twarz istną maskę greckiego myśliciela. Wyglądał inteligentnie i przystojnie. Łał.
- Zakochał się, chłopak – całą sytuację podsumował ochoczo Kłos – Musimy mu wybaczyć.
- Dobrze, ja się bardzo cieszę, że jego życie miłosne drgnęło – stwierdził Marcin – Ale to go nie usprawiedliwia. Miłość to piękna sprawa, ale teraz najważniejsze są treningi!
- I zwycięstwa! – zgodziła się z nim reszta.
- I naleśniki…
- Bartuś! – Nadia uśmiechnęła się do niego promiennie.
Kurek zrobił smutną minę i wskazał na swój pusty talerz.
- Ja naprawdę mam ochotę na naleśniki…

W tym samym czasie…

- Powinienem już wracać – zadecydował Piotrek.
- Ja też – zgodziła się z nim Hania.
Jednak żadne z nich nie wykonało najmniejszego ruchu.
Siedzieli blisko siebie na ławce w maleńkim parku, tuż obok gwarnego, zatłoczonego placu zabaw i fontanny, równie głośnej. Nie patrzyli na siebie, nie dotykali się, ale dużo rozmawiali szeptem, chociaż momentami śmiali się w głos. Uciszali się nawzajem, opowiadali sobie historie z dzieciństwa i komentowali cicho przechodniów.
- Naprawdę powinienem już wracać – nie w porę zorientował się Piotr, zerkając na zegarek – Opuściłem już jeden trening, a za niedługo spóźnię się na drugi…
- Tak – westchnęła ciężko Hania – Ja prawdopodobnie mam dzisiaj kilka przymiarek….
- Jesteś modelką.
Gdy odwróciła głowę w jego stronę, napotkała jego szczery uśmiech. Nie sposób było go nie odwzajemnić.
- To musi być fajna robota.
- Ma swoje zalety – stwierdziła – chociaż na dłuższą metę jest trochę nużąca.
- Opowiesz mi o tym następnym razem? – zasugerował Pit.
Następne spotkanie… No, no, no, kto by przypuszczał.
- Zgoda.
Uścisnęli sobie dłonie, jako zapieczętowanie obietnicy. Nieporadnie, bo czuli się jeszcze nieco dziwnie w całej tej sytuacji.
- Do zobaczenia.
- Cześć.
 
W trakcie drugiego treningu…

Piotrek wbiegł na salę piętnaście minut po czasie. Spóźniony, ale rozanielony jak jeszcze nigdy. Z uśmiechem przyjął dzikie ryki, wrzaski, krzyki kochanego Andrei, z uśmiechem przyjął ciekawskie pytania Igły, z uśmiechem przyjął wykład o tym, jaki to jest nieodpowiedzialny od Magneto, z uśmiechem przyjął ogromniaste ramiona Bartmana zaciskające się wokół jego szyi i miażdżące go w uścisku – a było to nie lada wyczynem…
Bo Zibi przytula jak buldożer, jeśli wiecie, o co mi chodzi…

---------------------------------------------------------


Spokojnie, Pit - miłość to podobno bardzo dobre dragi.

bezkarnie jadę sobie na bardzo dziwny weekend i zostawiam was z Lupinem, Łukaszem i moimi wewnętrznymi przemyśleniami.


xoxo, Ś.

10 komentarzy:

  1. Zakochany Piter jest przeuroczy, no *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cichy Pit jest uroczy;) A to z tym zdjęciem na lustrem w łazience mnie rozwaliło;d Świetny blog;) Pozdrawia serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pit jest czarujący :) Cóż mogę dodać więcej... Rozdział zachwycający :)
    Pozdrawiam
    Zapraszam do siebie na nowy: http://pasio-passione.blogspot.com/2013/07/dziewiatka.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Piotruś ze spokojem i uśmiechem przyjął wszystko na klatę, a ja z wielkim uśmiechem przyjmuję ten rozdział , jest genialny ;)
    A i zapraszam do siebie jeśli masz ochotę to pojawiła się 3
    http://siatkoholikxd.blogspot.com/2013/07/trzy.html
    Pozdrawiam do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest i Piotrek. :D Świetliku częściej byś nam coś tu dawała co?! hehehe Czekam niecierpliwie, Adaaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbysiu, ja tam wolę nie wnikać dlaczego to właśnie w łazience przykleiłeś zdjęcie swojej Asiulki haha
    No to Piotruś nam wpadł jak śliwka w kompot. Zakochany po uszy. Ciekawa jestem co z tego wszystkiego wyniknie.
    Czy ja już pisałam jak ja kocham Twój styl pisania? Zajebista jesteś ;*
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i doczytałam do końca - miazga totalna! :D Stanowczo się domagam kolejnych części, i to jak najszybciej, bo już mi mało i już pragnę gorąco czytać więcej, więcej i więcej! A to, co się ukazało do tej pory, to sobie chyba wydrukuję i będę wracać do tego w gorsze i smutniejsze dni - fenomenalny rozweselacz i poprawiacz humoru!

    Uwielbiam chłopaków z całego serca!
    Uwielbiam Cichego Pita, który, jakby był odrobinę bardziej cichy, to by zaniemówił na wieki. Czysta rozkosz <3
    Uwielbiam Igiełkę, który jest taki właśnie, jaki powinien być. Może ciut "bardziej", ale w bardzo dobrą stronę i ze zdrowym umiarem.
    Uwielbiam Andrzeja-i-Karola, "zawsze będących w pobliżu".
    Uwielbiam zakochanego Zbysia, którego tutaj widzę jako takiego Misia-Tulisia. Rozkosz <3
    Uwielbiam Kubę, chociaż więcej tego uwielbienia należy się, póki co, szanownej małżonce (a w zasadzie obu).
    Uwielbiam z całego serca Kurasia i jego wieczne zapotrzebowanie na naleśniki z czekoladą. Taki mały-duży, zagubiony chłopiec. Bez naleśników.
    Uwielbiam Możdżona, bo tak już mam i czekam niecierpliwie na jego wielką chwilę, która musi nadejść.
    Uwielbiam Grzesia za to, że jest i jest Lovelasem.
    A najbardziej, najmocniej i z całego serca uwielbiam Dzika, bo jest po prostu, kurna, najlepszy, no! <3 I za to, że jest ciągle głodny go uwielbiam (oooj, skąd ja to znam...) i uskutecznia najlepszą, siatkarsko-kubiakową dietę frytkowo-chipsową. I nie wiem, czy mu życzyć, żeby się w końcu szczęśliwie i z wzajemnością zakochał, bo wtedy już nie będzie chciał dzwonić do mnie :( A tego bym nie przeżyła. Nigdy w życiu! Misiu, ja czekam! Czekam i cierpię, niemal tak, jak Ty!
    I na pewno o kimś zapomniałam, czego się wstydzę najbardziej na świecie, kajam się i przepraszam.


    A co do odcinka powyższego, to w myciu się w wodzie zimnej cudze narzeczone (względnie ich zdjęcia) nie przeszkadzają.
    Gorące prysznice są złe. I niezdrowe. I są tam cudze dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam to ja ciebie . *.*

      Usuń
    2. To się nazywa zrobić mocne wejście :D Ale już, już. Ja jestem skromne dziewczę, łatwo się rumienię (chociaż nie jestem ruda, ani trochę). Możesz w nagrodę dodać kolejną część, może być w niej dużo Miśka i będziemy kwita :D

      Wiedziałam, że zapomniałam!!
      Uwielbiam Winiara przecież! <3 Ooooj, jak uwielbiam. I to chyba wszystko, co mogę na ten temat powiedzieć, wyplułam się całkiem z kreatywności. Oraz pomyślałam, że uwielbiam go najbardziej za oczy i teraz już o niczym innym myśleć nie potrafię, zero skupienia.

      Usuń
  8. Nadrobiłam wszystkie rozdziały i powiem jedno... kocham to opowiadanie! ♥ Dziewczyno co ty robisz, że takie świetne rozdziały piszesz? :D Płakałam ze śmiechu, przez cały dzień miałam na twarzy uśmiech!
    Zakochałam się w "twoim" Piotrku! :) bardzo go lubiłam do czasu twego opowiadania! No bo sorki, ale taki Pit to super Pit! ♥
    Na Grzesia nie narzekam :D Igła jak to Igła, wszędzie z kamerą lata. Natomiast Zbyszka znienawidziłam! ^^ Nie lubię pani Joasi, gdyż mam powody. Ale tą jego miłością to ja rzygam! No bo kto normalny daje zdjęcie swojej dziewczyny... przepraszam, narzeczonej pod prysznicem? Kto ja się pytam?! :D Aż szkoda mi Michała :P
    Coś tutaj na roiło się nam rudymi... Kocham cię za to! ♥
    Ale panna Tina już nie przypadła mi do gustu i najchętniej zadźgałabym ją nożem jakbym miała okazję, serio! I aż szkoda mi Nadii, że przez takie piekło musi z nią przechodzić!
    Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością czekam na kolejny, Maniek ;*

    OdpowiedzUsuń