czwartek, 18 lipca 2013

dziewięć - co się zdarzyło na sesji

Następnego dnia…
Poniedziałek

Nadia na obiad nie dostała już, niestety, nic specjalnego, mimo tego, że ucięła sobie krótką pogawędkę z kucharkami. Nie przeszkadzało jej to, bo i tak nie miała zamiaru jeść. Była zdecydowanie zbyt zestresowana dniem dzisiejszym, by cokolwiek przełknąć.
Westchnęła.
Kiedy zwierzała się w pokoju swojej Audrey, kotka tylko popatrzyła na nią z politowaniem i - jak to miała w zwyczaju – zasnęła na parapecie. To tyle jeśli chodzi o jej wkład. Prawdopodobnie wciąż jeszcze czuła się urażona z powodu faktu, że nie mogła lecieć samolotem na sąsiednim miejscu obok swojej pani, tylko w specjalnym przedziale dla zwierząt. Bo chociaż ojciec zabukował jej klasę biznes, ona poleciała zwykłą, ekonomiczną. Ciężko było wyjaśnić, dlaczego to zrobiła. Tak samo jak ciężko było wyjaśnić, dlaczego teraz odczuwała strach, skoro organizowała sesję zdjęciową już nie pierwszy raz.
Kiedy przystojny brunet usiadł przy stole naprzeciwko niej, a żołądek dziewczyny zrobił salto w tył, wspiął się na palce i odtańczył arabeskę, zaczęła się zastanawiać czy aby na pewno chodzi o ową sesję, a nie przypadkiem o…
- Nad czym tak intensywnie rozmyślasz? – zainteresował się Grzesiek.
- To jest… - uśmiechnęła się nieznacznie - … niespodzianka.
Kosok przyjrzał się jej podejrzliwie.
- Niespodzianka? – powtórzył niepewnie.
- Mhm – pokiwała głową Nadia – Jedna z tych raczej przyjemnych – stwierdziła.
- Nie przepadam za niespodziankami…
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Nic ci nie będzie – stwierdziła – Koledzy cię obronią.
- No jasne! – pojawił się obok nich Igła, przysiadł się i uśmiechnął szeroko – A o czym rozmawiamy?
Grzegorz chciał odpowiedzieć, ale Nadia zdążyła w samą porę palcem wskazującym zamknąć mu usta.
- To ma być niespodzianka – przypomniała.
- Nie lubię niespodzianek – naburmuszył się Krzysiek.
Nadia wzruszyła ramionami i obdarzyła go promiennym uśmiechem.
- Ja lubię.

W tym samym czasie…

Asystentką fotografa Łukasza była gruba dziewczyna w taniej, dżinsowej kurtce i niemodnej, dziwnej wełnianej czapce – tak podsumowała ją Klaudia. Po przelotnych oględzinach, Hania stwierdziła, że owa dziewczyna wcale nie jest aż taka gruba, dżinsowa kurtka jest urocza, a wełniana czapka spoko. Klaudii wszyscy, którzy nie byli tak jak ona rozmiaru szpilki, wydawali się okropni.
Kiedy Hanna zagadnęła o nią Łukasza, odpowiedział, że to znajoma znajomego znajomej brata kuzyna siostry wujka… bla, bla, bla… i jest sympatyczna… bla, bla, bla… i chciała pomóc… bla, bla, bla… bo chce zobaczyć jak to wszystko działa… bla, bla, bla… i bardzo lubi sportowców, bo mają fajne tyłki.
Okej, można i tak.
W każdym razie, cała ich szóstka i cały ich sprzęt został zapakowany do kolorowej furgonetki retro, którą jeździł Łukasz. Ruszyli. A im bliżej celu się znajdowali, tym bardziej Klaudia była przerażona:
- Las? – piszczała – OMG, las?! Gdzie my jedziemy? Jezu, tu jest błoto! Ja mam szpilki, SZPILKI! Najpiękniejsze szpilki, jakie kiedykolwiek miałam! Matko, co to jest?! To przed nami!
- To jest żaba – wyjaśniła jej spokojnie Hania – Rozjechana.
Klaudia jęknęła, Ewelina – asystentka przewróciła oczami, a Łukasz podkręcił muzykę, byleby tylko zagłuszyć chudą szpilkę. Hania siedziała przy oknie, opierała głowę o szybę i patrzyła na monotonny, ale przyjemny krajobraz, który z miastem miał niewiele wspólnego. Alleluja.
- Długo jeszcze?
- Już prawie jesteśmy na miejscu.
- Z kim współpracujemy?
- Z siatkarzami.
- Oni są normalni?
Łukasz wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia – przyznał szczerze i wymienił z Hanią znaczące spojrzenie. Oboje pamiętali sesję, gdzie ona była główną modelką, a on asystentem asystenta (wkręcił się po znajomości), z bardzo niegrzecznym i paskudnym piłkarzem, który nijak nie był fotogeniczny i nijak nie potrafił dogadywać się z ludźmi, ale za to bardzo lubił częstować Hanię nieprzyzwoitymi, obleśnymi żarcikami i gestami. Fuj.
- Jeśli coś będzie…
- To wyjdziesz – przerwał jej od razu Łukasz – A ja mu przywalę.
Uśmiechnęła się do niego i ponownie zajęła się oglądaniem widoków.
- Dobrze – zgodziła się.
W tym momencie typowy dzwonek Nokii grany na gitarze elektrycznej jakimś cudem przedarł się przez ryk the Kooks.
Łukasz ściszył radio i odebrał.
- Halo? – gdy osoba po drugiej stronie odpowiedziała, wyszczerzył się do słuchawki – Cześć, Tina.
Przesadna radość w jego głosie sprawiła, że wszystkie popatrzyły na niego podejrzliwie.
- Tak, jasne – zignorował je wymownie – Mhm – kiwnął głową, jakby osoba po drugiej stronie linii też mogła to zobaczyć – Tak, zaczekamy. Nie, nie ma sprawy – zaśmiał się, co Hania skwitowała uniesieniem jednej brwi – Zdążysz. Przetrzymam ich, gdyby coś… Tak. Do zobaczenia, cześć.
Rozłączył się, a w samochodzie nastała cisza. Tylko cisza i napięcie.
Odchrząknął.
- Kim jest Tina? – Klaudia wychyliła się do przodu i zamrugała niebotycznie długimi rzęsami.
Łukasz poruszył się niespokojnie na swoim miejscu za kierownicą.
- Znajoma ze studiów.
- Mhmmm… I ta znajoma ze studiów jest…? – podsunęła. Ciekawska suka, jak zwykle.
Chłopak przelotnie zerknął na zegarek.
- Spóźniona – stwierdził.
Rzeczywiście była.
Krystyna – Tina – należała do osób, które zazwyczaj się nie spóźniały. Jeśli jednak już to robiły – to tylko z ważnych powodów. Jak na przykład upierdliwy kolega z pracy, który przypadkiem zapomniał jej powiedzieć o artykule na teraz dotyczącym sprzedaży kabanosów na całym świecie. Kto, do jasnej Anielki!, chce czytać o kabanosach?!
Ale napisała go. Uporała się z nim w pół godziny – pół godziny spóźnienia – biorąc informacje z Internetu. Dzięki ci, Panie, za Google!
Właśnie wsiadała do swojego pospolitego samochodu przed redakcją. Upewniła się jeszcze trzy razy czy ma potrzebne materiały, czy zabrała ze sobą notes, czy na pewno ma zapas długopisów i ołówków, czy jej spódnica nie jest za krótka, czy makijaż nie spłynął, czy aby przypadkiem brzydko nie pachnie i czy nie jest głodna. Głodna była.
Zerknęła na zegarek i westchnęła.
I tak jest spóźniona, może przynajmniej kupi sobie pączka?
A że nie zwykła sobie odmawiać, po drodze wstąpiła do cukierni.
Tymczasem Nadia miała raczej podły humor: szef znowu się zirytował, chociaż tłumaczyła mu po raz tysięczny, że sesji nie da się już odwołać.
- Zabiera im pani cenny czas przeznaczony na trening! – krzyczał.
Jezu, przecież i tak trenują całymi dniami… Jak roboty! Przyda się im mała odskocznia. Szczególnie, że załatwiła im towarzystwo z najwyższej półki. Fotograf i jego dwie asystentki rozstawiały sprzęt, a modelki siedziały wynudzone i wygłodzone na trybunach.
Nadia zerknęła na wyświetlacz swojego smartfona. Prasa powinna być za chwilę. Chłopaków wpuści dopiero za chwilkę.
Najchętniej zniknęłaby stąd za chwilkę.
Jasne, pomarzyć zawsze można.
Wcześniej dzwonił do niej ojciec. Pytał jak leci, jak jej idzie czy już zrezygnowała i kiedy ma zamiar się poddać. Miło, że w nią wierzy.
Potem zadzwonił jej brat i próbował ją uspokoić. To on spowodował kiepski humor ojca – odwiedził go, zaczęli rozmawiać o życiu zawodowym i… jakoś tak samo wyszło.
Obu ich Nadia spławiła jak najszybciej.
Teraz miała do odratowania swoje życie.
To będzie wspaniały dzień i ona sobie poradzi! Tak!
- Wszystko gotowe? – podeszła do fotografa.
„Po prostu Łukasz” był przystojnym chłopakiem, który wyglądem próbował uzmysłowić całemu światu, jaki to jest zbuntowany. Nosił poszarpane dżinsy, obcisłą koszulkę bez ramion i tatuaże. Włosy stawiał na żelu, miał kolczyk w uchu i chyba sam jeszcze nie zdecydował czy woli chłopców, czy dziewczyny… Mimo wszystko był sympatyczny.
Jedno spojrzenie na jego asystentki i dłuższe oględziny rozgadanych modelek upewniły Nadię w przekonaniu, że tak właśnie działają ludzie z ich półświatka. Swoim stylem reprezentują wszystko czym są. Dobrze, niech tak będzie.
- Jeszcze minuta – Łukasz pochylał się nad aparatem i pstrykał zdjęcia aby porządnie ustawić parametry.
- Pomagacie? – Nadia zagadnęła asystentki, żeby jakoś wypełnić ciszę pełną oczekiwania.     
Ewelina i Hania wymieniły krótkie spojrzenia.
- Ja pomagam – ta pierwsza uśmiechnęła się lekko.
- Ja jestem modelką.
Nadia tylko kiwnęła głową, nie dając po sobie poznać zaskoczenia.
Fakt, ta druga może i była chuda, ale nie wygłodzona. I wyglądała zdrowo, a nie kościście. W dodatku nosiła szare dresy, co samo w sobie było zadziwiające. Nadia by czegoś takiego nie włożyła, co dopiero zakręcona w świecie mody modelka.
Okej, nie wnikała.
Główne drzwi otworzyły się i wypadła zza nich rudowłosa okularnica, która swoim wejściem potrafiła narobić więcej szumu, niż startujący samolot.
- Przepraszam! – krzyknęła od wejścia, podbiegła bliżej i z miejsca zaczęła się tłumaczyć, ściskając wszystkich po kolei.
- Zatrzymali mnie w pracy, bo pilnie potrzebowali jeszcze na szybko coś skrobnąć. Starałam się jak mogłam, ale skoro i tak już byłam spóźniona… Łukasz! – entuzjastycznie ucałowała chłopaka i wręczyła mu pękate pudełko pączków z lukrem – Więc przepraszam. I tak byłam spóźniona. Pomyślałam sobie, „a co tam!” i wstąpiłam do cukierni, bo nie jadłam dzisiaj śniadania. Mam nadzieję, że to nie wpłynęło specjalnie na waszą sesję, bo ja naprawdę nie…
- Pani jest z „Gentelman”? – przerwała jej Nadia.
- Tak, tak! – ruda pokiwała głową – To znaczy, oni mnie wysłali, bo ja właściwie jestem wolnym strzelcem i popisuję sobie trochę tu, trochę tam.
Nadia miała ochotę zareagować głośnym jęknięciem, Ewelina przewróciła oczami, Łukasz nadzwyczajnie się ucieszył, a Hania… zastanawiała się czy słowa „popisuję” można użyć w tym kontekście.
Nie można.
- Kto tutaj szefuje? – zainteresowała się Tina, rozkładając rzeczy.
Nadia nieśmiało uniosła dłoń.
- Jestem Krystyna. Miło mi. Jeszcze raz przepraszam, jestem gotowa do pracy!
- Tak… cieszymy się. Na imię mi Nadia. Hmm… Tak. Bierzmy się do roboty.

Dwie godziny później…  

W połowie zdjęciowej sesji, kiedy Łukasz świetnie się bawił, chłopaki Nadii świetnie się bawili, modelki świetnie się bawiły i ogólna radość ogarniała wszystkich dookoła, świat stawał się piękniejszy, słońce świeciło intensywniej, ptaszki śpiewały, na świecie panował pokój…
- To się nie nadaje – przerwała Tina.
… wszystko na chwilę się zatrzymało.
Nadia poczuła jak jej podświadomość drży.
- Przepraszam? – podeszła do dziennikarki - Coś idzie źle?
Krystyna była ubrana w tak perfekcyjnie sztywny kostium, że raził w oczy kontrastem z jej nierozgarniętą osobą.
- Och, nie. Mam całkiem dobry, świetny wręcz, materiał. Moja praca jest bardzo dobra – uśmiechnęła się uroczo do Nadii – Ale oni nie umieszczą tych zdjęć w swojej gazecie.
Łukasz odszedł od aparatu i zbliżył się do dziewczyn. Swoje stanowisko opuściła także jedna z modelek. Ta, która preferowała dresy. Nachmurzyła się i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Co dokładnie ci się nie podoba? – zapytała ostro reporterkę.
Tiny nie zraziło wrogie nastawienie dziewczyny i autentyczne zmarkotnienie Łukasza.
- Tutaj nie chodzi o moje osobiste preferencje, ale o całą resztę.
- Całą resztę? – powtórzyła Hanna, mrużąc gniewnie oczy.
Stojący obok Pit, który wciąż trwał w szoku, nie mógł wyjść z podziwu. Ona tu jest. Ona. Tu. Jest. Onatujest! Znów może patrzeć w te piękne oczy. Ciekawe czy ona go rozpoznała…? Jezu, aż drżał, trząsł się w środku. Miał ochotę jednocześnie tańczyć i skakać, i wrzeszczeć, i śpiewać, i…
- Ona jest niesamowita – pojawił się obok niego Grzesiek. Obaj stali zapatrzeni w kłócącą się grupkę.
- Taak – potwierdził automatycznie Piotrek, wlepiając maślane oczy w obiekt swoich westchnień.
- Taka piękna.
- Taak.
- I mądra.
- Mhm…
Chyba żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że mówią o zupełnie innej dziewczynie, bo kiedy Piotrek zachwycał się Hanią, Grzesiek myślał o Nadii. Natomiast obie dziewczyny były zbyt zajęte zauważeniem chłopaków, bo akurat wbijały mordercze spojrzenia w pewną rudowłosą katastrofę odpowiedzialną za natychmiastowe zniszczenie ich dobrego humoru.
- Czytelnicy. Zainteresowani. Ludzie, którzy kupią gazetę. Ludzie, którzy tylko spojrzą na okładkę. Ludzie, którzy chcą czegoś dobrego, trochę słodkiego, ale w ogólnym rozrachunku musi to być pikantne. Inaczej jest kiepskie. To cała reszta – wyjaśniła posłusznie Tina. Chyba jako jedyna nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo negatywnie wpływała na resztę. Siedziała sobie grzecznie, przeprowadziła klika wywiadów, pożartowała z Łukaszem jak to ze starym znajomym, nie dokuczała modelkom, pochwaliła pracę Nadii, a teraz stwierdziła, że całe te dwie godziny były do bani i trzeba wszystko zmienić. Głupia baba.
Wynudzone modelki gdzieś z tyłu zaczynały bezkarnie flirtować z zawodnikami. Igła śmiał się głośno, a Rucek zaczął się jąkać. Chyba go zawstydziły. Wrona i Kłos sprzeczali się głośno o to, który z nich fajniej wyglądałby, wyskakując z urodzinowego tortu Madonny.
Łukasz tylko popatrzył krzywo na Tinę. Hania chciała coś powiedzieć, ale Nadia przerwała jej, wiedząc co się święci.
- Co proponujesz? – zapytała.
Ruda jakby tylko na to czekała. Uśmiechnęła się, poprawiła wielkie okulary i powiedziała na tyle głośno, że Andrzej i Karol momentalnie się uciszyli:
- Seks.
Nadia zamrugała, Łukasz wytrzeszczył oczy, a Hanna zaczerwieniła się ze złości.
- Nie pozwolę im uprawiać publicznych orgii – zastrzegła przerażona organizatorka, nerwowym gestem przeczesując włosy.
Ktoś z tyłu zachichotał.
- Nie chcę czegoś takiego oglądać przez obiektyw – jęknął Łukasz.
Ktoś z tyłu zaśmiał się głośno.
Tina przewróciła oczami i poprawiła spódnicę swojego perfekcyjnego kostiumu.
- Nie o to mi chodzi. Nie potrzebujemy żadnej orgii, nasz gazeta i tak nieźle się sprzedaje. Ale seks sprawiłby, że sprzedawałaby się jeszcze lepiej. Potrzebujemy go tylko trochę. Nawet nie chodzi mi o sam stosunek, ale o… grę wstępną. Tak – uradowana, pstryknęła palcami, po czym wymierzyła w fotografa – potrzebujemy zdjęć, które będą mówić: „To jest najprzystojniejszy siatkarz na świecie. Życie bez niego nie ma sensu!”
Teraz wszyscy z drużyny wybuchnęli śmiechem.
Nadia poczuła nagłe pulsowanie w skroniach. „Piąte – nie zabijaj!”, powtarzała sobie.
- Krystyno… - zaczęła.
- Tino – sprostowała bezczelnie reporterka.
- Tino – powtórzyła chłodno – Nie jestem pewna czy do końca zrozumiałaś o co mi chodzi. Ja chcę sprawić, żeby ludzi ich polubili. Nie żeby pragnęli iść z nimi do łóżka.
- Nadio – powiedziała radośnie Tina, naśladując nieudolnie poważny ton koleżanki – Nie jestem pewna czy do końca rozumiesz, czym żyje ta branża. Chcesz, żeby ktokolwiek zainteresował się tym artykułem?
Nadia kiwnęła głową.
- Więc zdaj się na mnie.
Organizatorka powstrzymała się od westchnienia pełnego irytacji. Zerknęła niepewnie na Łukasza po swojej prawej i Hanię po swojej lewej.
- Możemy to przynajmniej obgadać?
- Ależ oczywiście – stwierdziła Tina i założyła nogę na nogę. Zaczęła beztrosko machać swoimi szarymi szpilkami.
Nadia, Hanna i Łukasz odsunęli się od niej i przywołali resztę modelek.
- Kończymy to już? – zapytała na wstępie Klaudia – To przerażająco nudne.
Nikt nawet nie kwapił się, by jej odpowiedzieć.
- Co robimy? – zapytał Łukasz.
- To zależy od was. Macie jakieś pomysły? – Nadia spojrzała na trzy puste twarze modelek i aż się skrzywiła. Potem zerknęła z nadzieją na Łukasza, ale on był tak samo przerażony, jak i ona. Została tylko…
Hania westchnęła.
- Mogłybyśmy wystąpić w ich koszulkach – zaproponowała.
Klaudia ucieszyła się jak dziecko.
- Mam naprawdę bardzo ładne nogi!
Oczywiście nikt jej nie słuchał.
- A oni…?
- Są sportowcami. Ładnie będą wyglądać bez koszulek. My półnagie, oni półnadzy - blondynka wzruszyła ramionami – Gra wstępna.
- To jest dobre – zgodziła się Nadia, a Łukasz jej przytaknął – Okej, mamy to. Chłopcy? – zwróciła się do wygłupiających się jak dzieci siatkarzy – Nie sądziłam, że kiedyś powiem do to takiej licznej grupy przystojniaków – śmiech – ale… zdejmujcie koszulki!
Nawet nie drgnęli.
- No, co jest, panowie? Świat niczego tak nie potrzebuje jak zobaczenia waszych pięknych, umięśnionych, opalonych ciał na okładkach magazynów.
- Jeżeli ktoś z nas nie jest opalony to zostanie automatycznie usunięty z drużyny? - zainteresował się Igła – Bo ja chyba nie zażywałem ostatnio słońca.
- Nie martw się, Krzysiu – Kubiak klepnął go w plecy – Zibi ma w plecaku samoopalacz.
- Photoshop! – wydarł się nagle Kłos, wciskając się między nich.
- Trzymasz go w plecaku? – zdziwił się Igła.
- Karola? – zapytał z przerażeniem Michał.
- Photoshopa!
- A co z nim?
- Z Karolem?
- Z Photoshopem!
- Karol jest chomikiem!
Nadia miała ochotę bardzo mocno uderzyć głową w ścianę.
- Chłopaki, proszę! – klasnęła w dłonie jak przedszkolanka, która desperacko próbuje zwrócić na siebie uwagę małej armii potworków w wieku do siedmiu lat – Skupcie się.
Do akcji wkroczyła Klaudia:
- Kochani, potrzebujemy trzech wspaniałych koszulek dla trzech wspaniałych modelek! - zaćwierkała wdzięcznym sopranikiem.
Chłopcy wykazali więcej zainteresowania.
Hania stanęła tuż obok wychudzonej blondynki i odchrząknęła wymownie.
- Och, no tak – Klaudia prawie jęknęła – Właściwie to potrzebujemy czterech koszulek.
- Matematyczny geniusz! – powiedział ktoś z tłumu i nawet Nadia nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu.
Niczym niezrażona modelka zakręciła biodrami tuż obok Kosoka i uśmiechnęła się ślicznie.
- Przystojniaku, mogę prosić twoją?
W tym momencie Nadia bardzo chciała wydrapać jej oczy. Gdyby miłe panie z kuchni także tu były, pewnie pomogły by jej wypełnić ten niecny zamiar.
Monika dostała koszulkę Winiarskiego, a Jolka Karola, który był chomikiem (nikt nie wiedział dlaczego, ale tak właśnie już było i koniec!).
Hania podeszła do uśmiechniętego Kubiaka i wyciągnęła przed siebie dłoń.
- Mogę?
- Szczęśliwy numer?
- Trzynastka. Zawsze trzynastka.
Tina, u której chyba obudziło się mocne zainteresowanie męskim ciałem, wstała i zatrzymała się tuż obok Nadii.
- Moje panie – zwróciła się do modelek, jakby to ona była tutaj szefem – Wymknijcie się na moment i zróbcie coś z waszymi pięknym fryzurkami i twarzyczkami…
Nadia prawie jęknęła. „Boże, daj mi cierpliwość…”
- … żeby wyglądały tak, jakbyście dopiero opuściły sypialnie po długim, wspaniałym… śnie – dokończyła wymownie.
Nadia zaczerwieniła się, odwróciła na pięcie i usiadła na trybunach, gdy modelki szybko wybiegły do toalety.
- Panowie, chwila przerwy! – zarządził Łukasz. Chyba wyczuł intuicyjnie stosunek do Tiny, więc odciągnął ją na bok i zagadał niezobowiązująco.
Kiedy Grzesiek usiadł obok Nadii, dziewczyna wypuściła głośno powietrze.
- Zabiję ją, zabiję ją, zabiję ją, zabiję ją! – wymamrotała.
Kosok uśmiechnął się szeroko i szturchnął ją ramieniem.
- Sama sobie tego życzyłaś – zauważył.
- Uwierz mi, to nie było moje marzenie, tylko… - odwróciła się do niego i zamilkła, gdy zobaczyła jego roznegliżowane, umięśnione ciało – No, no – zmusiła się, by obdarzyć go uśmiechem – Jasne, teraz ty będziesz mnie torturować swoją idealnością. Świetnie, wspaniale, zamęcz mnie. Masz rację. Jestem takim okropnym człowiekiem, bo załatwiłam wam współpracę z najgorętszymi modelkami w branży i jedną głupią…
- Co ja takiego zrobiłem? – Pit usiadł tuż za nimi i spojrzał bezmyślnie przed siebie.
Grzesiek i Nadia odwrócili się w jego stronę.
- Ona mnie chyba nie pamięta – westchnął.
Brunet i brunetka wymienili spojrzenia.
- Może jej przypomnij? – zasugerował Grześ.
- Rozmawiałeś z nią chociaż? – zapytała Nadia.
Piotrek pokręcił głową.
- Musisz to zrobić! – upierała się dziewczyna – Już teraz, póki masz szansę.
- Nie wiem…
- Piter!
- No co?
- To jest wspaniała dziewczyna…
- No tak.
- Więc do niej zagadaj!
- A co jeśli ona… Ona jest modelką.
- Co z tego?
- Sam już nie wiem.
- Co z tobą?
- Panicznie boisz się wykonać pierwszy krok – zauważyła naukowo przechodząca obok z jakimś pudłem asystentka fotografa.
Cała trójka podniosła na nią wzrok.
- Tak. Chyba tak – zgodził się Nowakowski.
- Więc zmuś ją, żeby to ona go wykonała – zasugerowała Ewelina.
Piotrek rozważał to przez chwilę. W końcu uśmiechnął się szeroko.
- Genialne! – stwierdził i wlepił rozanielone oczy w dziewczynę – Dzięki!
- Nie ma za co – asystentka wzruszyła ramionami i poszła w swoją stronę.
Ewelina nie tylko asystowała dzisiaj panu fotografowi, ale miała zamiar zgarnąć troszeczkę materiału dla siebie. Wiedziała, że modelki dużo czasu poświęcają przygotowaniom, więc ona sama miała go akurat tyle, by wykonać swoje zadanie. Znała się na siatkówce. Przeciętnie, ale znała. Bywała na meczach, czytał blogi, na swoim iPodzie miała „Hej, Spała!” (ściągnięte nielegalnie, za co bardzo przeprasza), a na swoim notebooku zachomikowała całą serię Igłą Szyte.
Poza swoim zainteresowaniem siatkówką, całym jej życiem była muzyka. Nagrywała ją w prowizorycznym studiu w domu, samodzielnie zajmowała się obróbką, ze znajomymi bawiła się w teledyski, zamieszczała na YouTubie. Nie podpisała jeszcze kontraktu płytowego, ale miała całkiem przyzwoite grono fanów i kilka występów na żywo na swoim koncie.
Była osobą otwartą i radosną, zadowoloną ze swojego pulchnego ciała i przede wszystkim szczerą. Nienawidziła kłamstwa i fałszerstwa.
Podeszła do grupki wesołych siatkarzy i przedstawiła się.
- Mogę was o coś prosić?
- Pod warunkiem, że powiesz nam, co to jest – zastrzegł Zbyszek, wskazując na urządzenie z podłączonym mikrofonem, które trzymała w dłoniach.
Podała im pełną, fachową nazwę.
- Czyli… co to jest? – nie ogarnęli.
- Magiczne urządzenie do zapisu głosu.
- Aaaaaaaa. – tak, brawo, panowie!
- Moglibyście wszyscy powiedzieć: „cześć, mała”?
Kubiak uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, mała.
Ewelina przewróciła oczami, ale odpowiedziała mu uśmiechem.
- Wszyscy razem. Chciałabym umieścić to w kolejnej piosence…
- Jesteś piosenkarką?
- Tak jakby. „Youtuberką”, to chyba lepsze określenie. Jak na razie moja kariera nie rozwija się na arenie innej niż Internet.
- Będziemy sławni na YouTubie? – Karolowi zaświeciły się oczy z emocji.
- Niektórzy z nas już są – zauważył wesoło Igła.
- Nie wszyscy.
- Tylko ty nie. Nawet Muzaja znają.
Kłos uśmiechnął się szeroko.
- Na imię mi Maciej, nazywam się Muzaj – zacytował – Ja jestem Karol, a to jest Kłos.
Kubiak wybuchnął śmiechem.
- To nie mam sensu – stwierdził.
- Tak samo jak Winiar tańczący Harlem Shake.
- Jestem świetnym tancerzem! – obruszył się Winiarski, rzucając w Karola butem.
- I piosenkarzem – dodał Kubiak – chociaż jeszcze nie docenili cię w X – Fightersach…
- Może zaśpiewacie w duecie na YouTubie? – zaproponował Igła – Zostaniecie ulubioną parą tygodnika Gala i będą wam tak zabawnie skracać imiona w jedno.
- Ewelchał – zaproponował Kubiak.
- Albo Michałwelina – dołączył się Karol.
- Już lepsze Michalina.

- Z całym szacunkiem, ale nie jestem pewien czy Dagmarze by się to spodobało – zauważył Winiarski – A X – Fightersi wcale nie są tacy fajni.



--- 

zastanawiamy się właśnie z chłopakami czy lubimy Rosjan 
...i mamy mieszane odczucia... 
















...nie, raczej nie.


Mazur i Mielewski zostają oficjalnie moimi bogami. nikt nie puszcza takich sucharów o pierwszej w nocy jak oni. panowie pozdrawiam! <3

5 komentarzy:

  1. Genialne! Momentami płakałam ze śmiechu! Boskie! Czekam na kolejny :)
    I zapraszam do siebie: http://pasio-passione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Po prostu genialne! Momentami płakałam ze śmiechu, no XD Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha :D Od razu poprawił mi się humor ;D
    Czekam na nn ;3
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewelchał? O masakra, leżę i nie mogę się podnieść! Ze śmiechu oczywiście. Moja głowa, lekko poturbowana - nie mam pojęcia kto postawił ścianę zaraz za moim fotele, bo nie mam jak się swobodnie śmiać! A muszę zaznaczyć, że jak się śmieje to rzuca mną we wszystkie strony :D
    Jesteś po prostu ge-nial-na! Piter rozwala system, nie wspominając już o samym Karolu i Igle, Winiarze, Kubiaku... ach, cała reprezentacja jest cudowna!
    Pora otrzeć łzy śmiechu i iść pakować walizkę na wyjazd. Wszelkie zaległości zacznę nadrabiać za dwa tygodnie.
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    http://sen-o-siatkowce.blogspot.com - zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. suchary rulez. moimi też są .
    biorę się za nadrabianie ;3

    OdpowiedzUsuń