Następnego dnia…
Poniedziałek
Nadia na obiad nie
dostała już, niestety, nic specjalnego, mimo tego, że ucięła sobie krótką
pogawędkę z kucharkami. Nie przeszkadzało jej to, bo i tak nie miała zamiaru
jeść. Była zdecydowanie zbyt zestresowana dniem dzisiejszym, by cokolwiek
przełknąć.
Westchnęła.
Kiedy zwierzała się w
pokoju swojej Audrey, kotka tylko popatrzyła na nią z politowaniem i - jak to
miała w zwyczaju – zasnęła na parapecie. To tyle jeśli chodzi o jej wkład.
Prawdopodobnie wciąż jeszcze czuła się urażona z powodu faktu, że nie mogła lecieć
samolotem na sąsiednim miejscu obok swojej pani, tylko w specjalnym przedziale
dla zwierząt. Bo chociaż ojciec zabukował jej klasę biznes, ona poleciała zwykłą,
ekonomiczną. Ciężko było wyjaśnić, dlaczego to zrobiła. Tak samo jak ciężko
było wyjaśnić, dlaczego teraz odczuwała strach, skoro organizowała sesję zdjęciową
już nie pierwszy raz.
Kiedy przystojny
brunet usiadł przy stole naprzeciwko niej, a żołądek dziewczyny zrobił salto w
tył, wspiął się na palce i odtańczył arabeskę, zaczęła się zastanawiać czy aby
na pewno chodzi o ową sesję, a nie przypadkiem o…
- Nad czym tak
intensywnie rozmyślasz? – zainteresował się Grzesiek.
- To jest… - uśmiechnęła
się nieznacznie - … niespodzianka.
Kosok przyjrzał się
jej podejrzliwie.
- Niespodzianka? –
powtórzył niepewnie.
- Mhm – pokiwała głową
Nadia – Jedna z tych raczej przyjemnych – stwierdziła.
- Nie przepadam za
niespodziankami…
Dziewczyna przewróciła
oczami.
- Nic ci nie będzie –
stwierdziła – Koledzy cię obronią.
- No jasne! – pojawił
się obok nich Igła, przysiadł się i uśmiechnął szeroko – A o czym rozmawiamy?
Grzegorz chciał
odpowiedzieć, ale Nadia zdążyła w samą porę palcem wskazującym zamknąć mu usta.
- To ma być
niespodzianka – przypomniała.
- Nie lubię
niespodzianek – naburmuszył się Krzysiek.
Nadia wzruszyła
ramionami i obdarzyła go promiennym uśmiechem.
- Ja lubię.
W tym samym czasie…
Asystentką fotografa
Łukasza była gruba dziewczyna w taniej, dżinsowej kurtce i niemodnej, dziwnej
wełnianej czapce – tak podsumowała ją Klaudia. Po przelotnych oględzinach,
Hania stwierdziła, że owa dziewczyna wcale nie jest aż taka gruba, dżinsowa
kurtka jest urocza, a wełniana czapka spoko. Klaudii wszyscy, którzy nie byli
tak jak ona rozmiaru szpilki, wydawali się okropni.
Kiedy Hanna zagadnęła
o nią Łukasza, odpowiedział, że to znajoma znajomego znajomej brata kuzyna
siostry wujka… bla, bla, bla… i jest sympatyczna… bla, bla, bla… i chciała pomóc…
bla, bla, bla… bo chce zobaczyć jak to wszystko działa… bla, bla, bla… i bardzo
lubi sportowców, bo mają fajne tyłki.
Okej, można i tak.
W każdym razie, cała
ich szóstka i cały ich sprzęt został zapakowany do kolorowej furgonetki retro,
którą jeździł Łukasz. Ruszyli. A im bliżej celu się znajdowali, tym bardziej
Klaudia była przerażona:
- Las? – piszczała –
OMG, las?! Gdzie my jedziemy? Jezu, tu jest błoto! Ja mam szpilki, SZPILKI!
Najpiękniejsze szpilki, jakie kiedykolwiek miałam! Matko, co to jest?! To przed
nami!
- To jest żaba –
wyjaśniła jej spokojnie Hania – Rozjechana.
Klaudia jęknęła,
Ewelina – asystentka przewróciła oczami, a Łukasz podkręcił muzykę, byleby
tylko zagłuszyć chudą szpilkę. Hania siedziała przy oknie, opierała głowę o
szybę i patrzyła na monotonny, ale przyjemny krajobraz, który z miastem miał
niewiele wspólnego. Alleluja.
- Długo jeszcze?
- Już prawie jesteśmy
na miejscu.
- Z kim współpracujemy?
- Z siatkarzami.
- Oni są normalni?
Łukasz wzruszył
ramionami.
- Nie mam pojęcia –
przyznał szczerze i wymienił z Hanią znaczące spojrzenie. Oboje pamiętali
sesję, gdzie ona była główną modelką, a on asystentem asystenta (wkręcił się po
znajomości), z bardzo niegrzecznym i paskudnym piłkarzem, który nijak nie był
fotogeniczny i nijak nie potrafił dogadywać się z ludźmi, ale za to bardzo
lubił częstować Hanię nieprzyzwoitymi, obleśnymi żarcikami i gestami. Fuj.
- Jeśli coś będzie…
- To wyjdziesz –
przerwał jej od razu Łukasz – A ja mu przywalę.
Uśmiechnęła się do
niego i ponownie zajęła się oglądaniem widoków.
- Dobrze – zgodziła
się.
W tym momencie typowy
dzwonek Nokii grany na gitarze elektrycznej jakimś cudem przedarł się przez ryk
the Kooks.
Łukasz ściszył radio
i odebrał.
- Halo? – gdy osoba
po drugiej stronie odpowiedziała, wyszczerzył się do słuchawki – Cześć, Tina.
Przesadna radość w
jego głosie sprawiła, że wszystkie popatrzyły na niego podejrzliwie.
- Tak, jasne – zignorował
je wymownie – Mhm – kiwnął głową, jakby osoba po drugiej stronie linii też
mogła to zobaczyć – Tak, zaczekamy. Nie, nie ma sprawy – zaśmiał się, co Hania
skwitowała uniesieniem jednej brwi – Zdążysz. Przetrzymam ich, gdyby coś… Tak.
Do zobaczenia, cześć.
Rozłączył się, a w
samochodzie nastała cisza. Tylko cisza i napięcie.
Odchrząknął.
- Kim jest Tina? –
Klaudia wychyliła się do przodu i zamrugała niebotycznie długimi rzęsami.
Łukasz poruszył się
niespokojnie na swoim miejscu za kierownicą.
- Znajoma ze studiów.
- Mhmmm… I ta znajoma
ze studiów jest…? – podsunęła. Ciekawska suka, jak zwykle.
Chłopak przelotnie
zerknął na zegarek.
- Spóźniona –
stwierdził.
Rzeczywiście była.
Krystyna – Tina –
należała do osób, które zazwyczaj się nie spóźniały. Jeśli jednak już to robiły
– to tylko z ważnych powodów. Jak na przykład upierdliwy kolega z pracy, który
przypadkiem zapomniał jej powiedzieć o artykule na teraz dotyczącym sprzedaży
kabanosów na całym świecie. Kto, do jasnej Anielki!, chce czytać o kabanosach?!
Ale napisała go.
Uporała się z nim w pół godziny – pół godziny spóźnienia – biorąc informacje z
Internetu. Dzięki ci, Panie, za Google!
Właśnie wsiadała do
swojego pospolitego samochodu przed redakcją. Upewniła się jeszcze trzy razy czy
ma potrzebne materiały, czy zabrała ze sobą notes, czy na pewno ma zapas
długopisów i ołówków, czy jej spódnica nie jest za krótka, czy makijaż nie
spłynął, czy aby przypadkiem brzydko nie pachnie i czy nie jest głodna. Głodna
była.
Zerknęła na zegarek i
westchnęła.
I tak jest spóźniona,
może przynajmniej kupi sobie pączka?
A że nie zwykła sobie
odmawiać, po drodze wstąpiła do cukierni.
Tymczasem Nadia miała
raczej podły humor: szef znowu się zirytował, chociaż tłumaczyła mu po raz
tysięczny, że sesji nie da się już odwołać.
- Zabiera im pani cenny
czas przeznaczony na trening! – krzyczał.
Jezu, przecież i tak
trenują całymi dniami… Jak roboty! Przyda się im mała odskocznia. Szczególnie,
że załatwiła im towarzystwo z najwyższej półki. Fotograf i jego dwie asystentki
rozstawiały sprzęt, a modelki siedziały wynudzone i wygłodzone na trybunach.
Nadia zerknęła na
wyświetlacz swojego smartfona. Prasa powinna być za chwilę. Chłopaków wpuści
dopiero za chwilkę.
Najchętniej
zniknęłaby stąd za chwilkę.
Jasne, pomarzyć
zawsze można.
Wcześniej dzwonił do
niej ojciec. Pytał jak leci, jak jej idzie czy już zrezygnowała i kiedy ma
zamiar się poddać. Miło, że w nią wierzy.
Potem zadzwonił jej
brat i próbował ją uspokoić. To on spowodował kiepski humor ojca – odwiedził go,
zaczęli rozmawiać o życiu zawodowym i… jakoś tak samo wyszło.
Obu ich Nadia
spławiła jak najszybciej.
Teraz miała do
odratowania swoje życie.
To będzie wspaniały
dzień i ona sobie poradzi! Tak!
- Wszystko gotowe? –
podeszła do fotografa.
„Po prostu Łukasz”
był przystojnym chłopakiem, który wyglądem próbował uzmysłowić całemu światu,
jaki to jest zbuntowany. Nosił poszarpane dżinsy, obcisłą koszulkę bez ramion i
tatuaże. Włosy stawiał na żelu, miał kolczyk w uchu i chyba sam jeszcze nie zdecydował
czy woli chłopców, czy dziewczyny… Mimo wszystko był sympatyczny.
Jedno spojrzenie na
jego asystentki i dłuższe oględziny rozgadanych modelek upewniły Nadię w
przekonaniu, że tak właśnie działają ludzie z ich półświatka. Swoim stylem
reprezentują wszystko czym są. Dobrze, niech tak będzie.
- Jeszcze minuta –
Łukasz pochylał się nad aparatem i pstrykał zdjęcia aby porządnie ustawić parametry.
- Pomagacie? – Nadia
zagadnęła asystentki, żeby jakoś wypełnić ciszę pełną oczekiwania.
Ewelina i Hania
wymieniły krótkie spojrzenia.
- Ja pomagam – ta
pierwsza uśmiechnęła się lekko.
- Ja jestem modelką.
Nadia tylko kiwnęła
głową, nie dając po sobie poznać zaskoczenia.
Fakt, ta druga może i
była chuda, ale nie wygłodzona. I wyglądała zdrowo, a nie kościście. W dodatku
nosiła szare dresy, co samo w sobie było zadziwiające. Nadia by czegoś takiego
nie włożyła, co dopiero zakręcona w świecie mody modelka.
Okej, nie wnikała.
Główne drzwi
otworzyły się i wypadła zza nich rudowłosa okularnica, która swoim wejściem
potrafiła narobić więcej szumu, niż startujący samolot.
- Przepraszam! –
krzyknęła od wejścia, podbiegła bliżej i z miejsca zaczęła się tłumaczyć, ściskając
wszystkich po kolei.
- Zatrzymali mnie w
pracy, bo pilnie potrzebowali jeszcze na szybko coś skrobnąć. Starałam się jak
mogłam, ale skoro i tak już byłam spóźniona… Łukasz! – entuzjastycznie ucałowała
chłopaka i wręczyła mu pękate pudełko pączków z lukrem – Więc przepraszam. I
tak byłam spóźniona. Pomyślałam sobie, „a co tam!” i wstąpiłam do cukierni, bo
nie jadłam dzisiaj śniadania. Mam nadzieję, że to nie wpłynęło specjalnie na
waszą sesję, bo ja naprawdę nie…
- Pani jest z
„Gentelman”? – przerwała jej Nadia.
- Tak, tak! – ruda
pokiwała głową – To znaczy, oni mnie wysłali, bo ja właściwie jestem wolnym
strzelcem i popisuję sobie trochę tu, trochę tam.
Nadia miała ochotę
zareagować głośnym jęknięciem, Ewelina przewróciła oczami, Łukasz nadzwyczajnie
się ucieszył, a Hania… zastanawiała się czy słowa „popisuję” można użyć w tym
kontekście.
Nie można.
- Kto tutaj szefuje?
– zainteresowała się Tina, rozkładając rzeczy.
Nadia nieśmiało
uniosła dłoń.
- Jestem Krystyna.
Miło mi. Jeszcze raz przepraszam, jestem gotowa do pracy!
- Tak… cieszymy się.
Na imię mi Nadia. Hmm… Tak. Bierzmy się do roboty.
Dwie godziny później…
W połowie zdjęciowej
sesji, kiedy Łukasz świetnie się bawił, chłopaki Nadii świetnie się bawili, modelki
świetnie się bawiły i ogólna radość ogarniała wszystkich dookoła, świat stawał
się piękniejszy, słońce świeciło intensywniej, ptaszki śpiewały, na świecie
panował pokój…
- To się nie nadaje –
przerwała Tina.
… wszystko na chwilę
się zatrzymało.
Nadia poczuła jak jej
podświadomość drży.
- Przepraszam? –
podeszła do dziennikarki - Coś idzie źle?
Krystyna była ubrana
w tak perfekcyjnie sztywny kostium, że raził w oczy kontrastem z jej nierozgarniętą
osobą.
- Och, nie. Mam całkiem
dobry, świetny wręcz, materiał. Moja praca jest bardzo dobra – uśmiechnęła się
uroczo do Nadii – Ale oni nie umieszczą tych zdjęć w swojej gazecie.
Łukasz odszedł od
aparatu i zbliżył się do dziewczyn. Swoje stanowisko opuściła także jedna z modelek.
Ta, która preferowała dresy. Nachmurzyła się i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Co dokładnie ci się
nie podoba? – zapytała ostro reporterkę.
Tiny nie zraziło wrogie
nastawienie dziewczyny i autentyczne zmarkotnienie Łukasza.
- Tutaj nie chodzi o
moje osobiste preferencje, ale o całą resztę.
- Całą resztę? –
powtórzyła Hanna, mrużąc gniewnie oczy.
Stojący obok Pit,
który wciąż trwał w szoku, nie mógł wyjść z podziwu. Ona tu jest. Ona. Tu.
Jest. Onatujest! Znów może patrzeć w te piękne oczy. Ciekawe czy ona go
rozpoznała…? Jezu, aż drżał, trząsł się w środku. Miał ochotę jednocześnie
tańczyć i skakać, i wrzeszczeć, i śpiewać, i…
- Ona jest
niesamowita – pojawił się obok niego Grzesiek. Obaj stali zapatrzeni w kłócącą
się grupkę.
- Taak – potwierdził
automatycznie Piotrek, wlepiając maślane oczy w obiekt swoich westchnień.
- Taka piękna.
- Taak.
- I mądra.
- Mhm…
Chyba żaden z nich
nie zdawał sobie sprawy, że mówią o zupełnie innej dziewczynie, bo kiedy Piotrek
zachwycał się Hanią, Grzesiek myślał o Nadii. Natomiast obie dziewczyny były
zbyt zajęte zauważeniem chłopaków, bo akurat wbijały mordercze spojrzenia w
pewną rudowłosą katastrofę odpowiedzialną za natychmiastowe zniszczenie ich
dobrego humoru.
- Czytelnicy.
Zainteresowani. Ludzie, którzy kupią gazetę. Ludzie, którzy tylko spojrzą na
okładkę. Ludzie, którzy chcą czegoś dobrego, trochę słodkiego, ale w ogólnym
rozrachunku musi to być pikantne. Inaczej jest kiepskie. To cała reszta –
wyjaśniła posłusznie Tina. Chyba jako jedyna nie zdawała sobie sprawy, jak
bardzo negatywnie wpływała na resztę. Siedziała sobie grzecznie, przeprowadziła
klika wywiadów, pożartowała z Łukaszem jak to ze starym znajomym, nie dokuczała
modelkom, pochwaliła pracę Nadii, a teraz stwierdziła, że całe te dwie godziny
były do bani i trzeba wszystko zmienić. Głupia baba.
Wynudzone modelki
gdzieś z tyłu zaczynały bezkarnie flirtować z zawodnikami. Igła śmiał się głośno,
a Rucek zaczął się jąkać. Chyba go zawstydziły. Wrona i Kłos sprzeczali się
głośno o to, który z nich fajniej wyglądałby, wyskakując z urodzinowego tortu
Madonny.
Łukasz tylko
popatrzył krzywo na Tinę. Hania chciała coś powiedzieć, ale Nadia przerwała
jej, wiedząc co się święci.
- Co proponujesz? –
zapytała.
Ruda jakby tylko na
to czekała. Uśmiechnęła się, poprawiła wielkie okulary i powiedziała na tyle głośno,
że Andrzej i Karol momentalnie się uciszyli:
- Seks.
Nadia zamrugała,
Łukasz wytrzeszczył oczy, a Hanna zaczerwieniła się ze złości.
- Nie pozwolę im
uprawiać publicznych orgii – zastrzegła przerażona organizatorka, nerwowym gestem
przeczesując włosy.
Ktoś z tyłu zachichotał.
- Nie chcę czegoś
takiego oglądać przez obiektyw – jęknął Łukasz.
Ktoś z tyłu zaśmiał
się głośno.
Tina przewróciła oczami
i poprawiła spódnicę swojego perfekcyjnego kostiumu.
- Nie o to mi chodzi.
Nie potrzebujemy żadnej orgii, nasz gazeta i tak nieźle się sprzedaje. Ale seks
sprawiłby, że sprzedawałaby się jeszcze lepiej. Potrzebujemy go tylko trochę.
Nawet nie chodzi mi o sam stosunek, ale o… grę wstępną. Tak – uradowana,
pstryknęła palcami, po czym wymierzyła w fotografa – potrzebujemy zdjęć, które
będą mówić: „To jest najprzystojniejszy siatkarz na świecie. Życie bez niego
nie ma sensu!”
Teraz wszyscy z
drużyny wybuchnęli śmiechem.
Nadia poczuła nagłe
pulsowanie w skroniach. „Piąte – nie zabijaj!”, powtarzała sobie.
- Krystyno… - zaczęła.
- Tino – sprostowała
bezczelnie reporterka.
- Tino – powtórzyła chłodno
– Nie jestem pewna czy do końca zrozumiałaś o co mi chodzi. Ja chcę sprawić,
żeby ludzi ich polubili. Nie żeby pragnęli iść z nimi do łóżka.
- Nadio – powiedziała
radośnie Tina, naśladując nieudolnie poważny ton koleżanki – Nie jestem pewna czy
do końca rozumiesz, czym żyje ta branża. Chcesz, żeby ktokolwiek zainteresował
się tym artykułem?
Nadia kiwnęła głową.
- Więc zdaj się na
mnie.
Organizatorka
powstrzymała się od westchnienia pełnego irytacji. Zerknęła niepewnie na
Łukasza po swojej prawej i Hanię po swojej lewej.
- Możemy to
przynajmniej obgadać?
- Ależ oczywiście –
stwierdziła Tina i założyła nogę na nogę. Zaczęła beztrosko machać swoimi szarymi
szpilkami.
Nadia, Hanna i Łukasz
odsunęli się od niej i przywołali resztę modelek.
- Kończymy to już? –
zapytała na wstępie Klaudia – To przerażająco nudne.
Nikt nawet nie kwapił
się, by jej odpowiedzieć.
- Co robimy? –
zapytał Łukasz.
- To zależy od was.
Macie jakieś pomysły? – Nadia spojrzała na trzy puste twarze modelek i aż się
skrzywiła. Potem zerknęła z nadzieją na Łukasza, ale on był tak samo
przerażony, jak i ona. Została tylko…
Hania westchnęła.
- Mogłybyśmy wystąpić
w ich koszulkach – zaproponowała.
Klaudia ucieszyła się
jak dziecko.
- Mam naprawdę bardzo
ładne nogi!
Oczywiście nikt jej
nie słuchał.
- A oni…?
- Są sportowcami.
Ładnie będą wyglądać bez koszulek. My półnagie, oni półnadzy - blondynka wzruszyła
ramionami – Gra wstępna.
- To jest dobre –
zgodziła się Nadia, a Łukasz jej przytaknął – Okej, mamy to. Chłopcy? – zwróciła
się do wygłupiających się jak dzieci siatkarzy – Nie sądziłam, że kiedyś powiem
do to takiej licznej grupy przystojniaków – śmiech – ale… zdejmujcie koszulki!
Nawet nie drgnęli.
- No, co jest,
panowie? Świat niczego tak nie potrzebuje jak zobaczenia waszych pięknych,
umięśnionych, opalonych ciał na okładkach magazynów.
- Jeżeli ktoś z nas
nie jest opalony to zostanie automatycznie usunięty z drużyny? - zainteresował
się Igła – Bo ja chyba nie zażywałem ostatnio słońca.
- Nie martw się,
Krzysiu – Kubiak klepnął go w plecy – Zibi ma w plecaku samoopalacz.
- Photoshop! – wydarł
się nagle Kłos, wciskając się między nich.
- Trzymasz go w plecaku?
– zdziwił się Igła.
- Karola? – zapytał z
przerażeniem Michał.
- Photoshopa!
- A co z nim?
- Z Karolem?
- Z Photoshopem!
- Karol jest chomikiem!
Nadia miała ochotę
bardzo mocno uderzyć głową w ścianę.
- Chłopaki, proszę! –
klasnęła w dłonie jak przedszkolanka, która desperacko próbuje zwrócić na siebie
uwagę małej armii potworków w wieku do siedmiu lat – Skupcie się.
Do akcji wkroczyła
Klaudia:
- Kochani,
potrzebujemy trzech wspaniałych koszulek dla trzech wspaniałych modelek! - zaćwierkała
wdzięcznym sopranikiem.
Chłopcy wykazali więcej
zainteresowania.
Hania stanęła tuż
obok wychudzonej blondynki i odchrząknęła wymownie.
- Och, no tak –
Klaudia prawie jęknęła – Właściwie to potrzebujemy czterech koszulek.
- Matematyczny
geniusz! – powiedział ktoś z tłumu i nawet Nadia nie potrafiła powstrzymać się
od śmiechu.
Niczym niezrażona
modelka zakręciła biodrami tuż obok Kosoka i uśmiechnęła się ślicznie.
- Przystojniaku, mogę
prosić twoją?
W tym momencie Nadia
bardzo chciała wydrapać jej oczy. Gdyby miłe panie z kuchni także tu były,
pewnie pomogły by jej wypełnić ten niecny zamiar.
Monika dostała
koszulkę Winiarskiego, a Jolka Karola, który był chomikiem (nikt nie wiedział
dlaczego, ale tak właśnie już było i koniec!).
Hania podeszła do
uśmiechniętego Kubiaka i wyciągnęła przed siebie dłoń.
- Mogę?
- Szczęśliwy numer?
- Trzynastka. Zawsze
trzynastka.
Tina, u której chyba
obudziło się mocne zainteresowanie męskim ciałem, wstała i zatrzymała się tuż
obok Nadii.
- Moje panie – zwróciła
się do modelek, jakby to ona była tutaj szefem – Wymknijcie się na moment i
zróbcie coś z waszymi pięknym fryzurkami i twarzyczkami…
Nadia prawie jęknęła.
„Boże, daj mi cierpliwość…”
- … żeby wyglądały
tak, jakbyście dopiero opuściły sypialnie po długim, wspaniałym… śnie – dokończyła
wymownie.
Nadia zaczerwieniła
się, odwróciła na pięcie i usiadła na trybunach, gdy modelki szybko wybiegły do
toalety.
- Panowie, chwila
przerwy! – zarządził Łukasz. Chyba wyczuł intuicyjnie stosunek do Tiny, więc odciągnął
ją na bok i zagadał niezobowiązująco.
Kiedy Grzesiek usiadł
obok Nadii, dziewczyna wypuściła głośno powietrze.
- Zabiję ją, zabiję
ją, zabiję ją, zabiję ją! – wymamrotała.
Kosok uśmiechnął się
szeroko i szturchnął ją ramieniem.
- Sama sobie tego życzyłaś
– zauważył.
- Uwierz mi, to nie
było moje marzenie, tylko… - odwróciła się do niego i zamilkła, gdy zobaczyła
jego roznegliżowane, umięśnione ciało – No, no – zmusiła się, by obdarzyć go
uśmiechem – Jasne, teraz ty będziesz mnie torturować swoją idealnością.
Świetnie, wspaniale, zamęcz mnie. Masz rację. Jestem takim okropnym człowiekiem,
bo załatwiłam wam współpracę z najgorętszymi modelkami w branży i jedną głupią…
- Co ja takiego zrobiłem?
– Pit usiadł tuż za nimi i spojrzał bezmyślnie przed siebie.
Grzesiek i Nadia
odwrócili się w jego stronę.
- Ona mnie chyba nie
pamięta – westchnął.
Brunet i brunetka
wymienili spojrzenia.
- Może jej
przypomnij? – zasugerował Grześ.
- Rozmawiałeś z nią chociaż?
– zapytała Nadia.
Piotrek pokręcił
głową.
- Musisz to zrobić! –
upierała się dziewczyna – Już teraz, póki masz szansę.
- Nie wiem…
- Piter!
- No co?
- To jest wspaniała
dziewczyna…
- No tak.
- Więc do niej
zagadaj!
- A co jeśli ona… Ona
jest modelką.
- Co z tego?
- Sam już nie wiem.
- Co z tobą?
- Panicznie boisz się
wykonać pierwszy krok – zauważyła naukowo przechodząca obok z jakimś pudłem
asystentka fotografa.
Cała trójka podniosła
na nią wzrok.
- Tak. Chyba tak –
zgodził się Nowakowski.
- Więc zmuś ją, żeby
to ona go wykonała – zasugerowała Ewelina.
Piotrek rozważał to
przez chwilę. W końcu uśmiechnął się szeroko.
- Genialne! –
stwierdził i wlepił rozanielone oczy w dziewczynę – Dzięki!
- Nie ma za co –
asystentka wzruszyła ramionami i poszła w swoją stronę.
Ewelina nie tylko
asystowała dzisiaj panu fotografowi, ale miała zamiar zgarnąć troszeczkę
materiału dla siebie. Wiedziała, że modelki dużo czasu poświęcają
przygotowaniom, więc ona sama miała go akurat tyle, by wykonać swoje zadanie.
Znała się na siatkówce. Przeciętnie, ale znała. Bywała na meczach, czytał
blogi, na swoim iPodzie miała „Hej, Spała!” (ściągnięte nielegalnie, za co
bardzo przeprasza), a na swoim notebooku zachomikowała całą serię Igłą Szyte.
Poza swoim zainteresowaniem
siatkówką, całym jej życiem była muzyka. Nagrywała ją w prowizorycznym studiu w
domu, samodzielnie zajmowała się obróbką, ze znajomymi bawiła się w teledyski,
zamieszczała na YouTubie. Nie podpisała jeszcze kontraktu płytowego, ale miała całkiem
przyzwoite grono fanów i kilka występów na żywo na swoim koncie.
Była osobą otwartą i
radosną, zadowoloną ze swojego pulchnego ciała i przede wszystkim szczerą.
Nienawidziła kłamstwa i fałszerstwa.
Podeszła do grupki
wesołych siatkarzy i przedstawiła się.
- Mogę was o coś
prosić?
- Pod warunkiem, że
powiesz nam, co to jest – zastrzegł Zbyszek, wskazując na urządzenie z podłączonym
mikrofonem, które trzymała w dłoniach.
Podała im pełną, fachową
nazwę.
- Czyli… co to jest?
– nie ogarnęli.
- Magiczne urządzenie
do zapisu głosu.
- Aaaaaaaa. – tak,
brawo, panowie!
- Moglibyście wszyscy
powiedzieć: „cześć, mała”?
Kubiak uśmiechnął się
szeroko.
- Cześć, mała.
Ewelina przewróciła oczami,
ale odpowiedziała mu uśmiechem.
- Wszyscy razem. Chciałabym
umieścić to w kolejnej piosence…
- Jesteś piosenkarką?
- Tak jakby.
„Youtuberką”, to chyba lepsze określenie. Jak na razie moja kariera nie rozwija
się na arenie innej niż Internet.
- Będziemy sławni na
YouTubie? – Karolowi zaświeciły się oczy z emocji.
- Niektórzy z nas już
są – zauważył wesoło Igła.
- Nie wszyscy.
- Tylko ty nie. Nawet
Muzaja znają.
Kłos uśmiechnął się
szeroko.
- Na imię mi Maciej,
nazywam się Muzaj – zacytował – Ja jestem Karol, a to jest Kłos.
Kubiak wybuchnął śmiechem.
- To nie mam sensu –
stwierdził.
- Tak samo jak Winiar
tańczący Harlem Shake.
- Jestem świetnym tancerzem!
– obruszył się Winiarski, rzucając w Karola butem.
- I piosenkarzem –
dodał Kubiak – chociaż jeszcze nie docenili cię w X – Fightersach…
- Może zaśpiewacie w
duecie na YouTubie? – zaproponował Igła – Zostaniecie ulubioną parą tygodnika
Gala i będą wam tak zabawnie skracać imiona w jedno.
- Ewelchał –
zaproponował Kubiak.
- Albo Michałwelina –
dołączył się Karol.
- Już lepsze Michalina.
- Z całym szacunkiem,
ale nie jestem pewien czy Dagmarze by się to spodobało – zauważył Winiarski – A
X – Fightersi wcale nie są tacy fajni.
---
zastanawiamy się właśnie z chłopakami czy lubimy Rosjan
...i mamy mieszane odczucia...
...nie, raczej nie.
Mazur i Mielewski zostają oficjalnie moimi bogami. nikt nie puszcza takich sucharów o pierwszej w nocy jak oni. panowie pozdrawiam! <3
Genialne! Momentami płakałam ze śmiechu! Boskie! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie: http://pasio-passione.blogspot.com/
Genialne! Po prostu genialne! Momentami płakałam ze śmiechu, no XD Czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Haha :D Od razu poprawił mi się humor ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;3
Pozdrawiam ;3
Ewelchał? O masakra, leżę i nie mogę się podnieść! Ze śmiechu oczywiście. Moja głowa, lekko poturbowana - nie mam pojęcia kto postawił ścianę zaraz za moim fotele, bo nie mam jak się swobodnie śmiać! A muszę zaznaczyć, że jak się śmieje to rzuca mną we wszystkie strony :D
OdpowiedzUsuńJesteś po prostu ge-nial-na! Piter rozwala system, nie wspominając już o samym Karolu i Igle, Winiarze, Kubiaku... ach, cała reprezentacja jest cudowna!
Pora otrzeć łzy śmiechu i iść pakować walizkę na wyjazd. Wszelkie zaległości zacznę nadrabiać za dwa tygodnie.
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://sen-o-siatkowce.blogspot.com - zapraszam do siebie :)
suchary rulez. moimi też są .
OdpowiedzUsuńbiorę się za nadrabianie ;3