Wieczorem
- Grześ? Bo ja ci chyba
muszę coś jeszcze powiedzieć…
Zabrzmiało to na tyle
poważnie, że odważył się na nią zerknąć.
Opierała się o szybę i patrzyła przed siebie, przygryzając wargę.
- Proszę, niech to nie będzie
kolejny psychofan. Przecież już ustaliliśmy, co zrobimy…
Rzeczywiście, ustalili:
- Zignorujemy go – zadecydował
Grzegorz chwilę przed wyjazdem – Lub ją. Dużo bardziej prawdopodobne, że to
dziewczyna.
- Jak to: zignorujemy?! –
oburzyła się Nadia – Ktoś mi wysyła groźby, każe mi spadać w trzy diabły i odczepić
się od ciebie, a ja mam to ignorować?!
Przytulił ją do siebie, bo nie
wiedział, co powinien robić mężczyzna, gdy kobieta na niego krzyczy, a sam
lubił ją przytulać. Poczekał, aż zacznie równo oddychać, a sam wtulił się w jej
śliczne włosy i kołysał ich złączonymi ciałami na boki.
- Będziesz tak robił za każdym
razem, gdy będę się złościć? – wymamrotała w jego klatkę piersiową.
Łaskotał go jej oddech.
- Czemu nie? – uśmiechnął się
łobuzersko – Przecież ta metoda działa całkiem dobrze – potem spoważniał i
odsunął się trochę, by spojrzeć w jej twarz, lecz wciąż nie wypuszczał jej z objęć
– Zignorujemy to, bo nie ma sensu tego rozdmuchiwać. Rzuciły by się na to tylko
potwory, szukające sensacji, a o nas już całkiem sporo ostatnimi czasy się
Polska dowiedziała. Groźba to groźba, ja wiem, że się boisz. Też się boję, ale
nie pozwolę nikomu tknąć cię palcem i zostawić mnie, wiesz? Ja też mam uczucia.
Wspięła się na palce i pocałowała
go lekko.
- Czemu w ogóle pojechałaś do
Warszawy?
- Szef mi kazał.
- Pogadam z nim, wracasz ze mną.
I może uda mi się jakoś zgrabnie wyciągnąć od niego podwyżkę dla ciebie.
Zaśmiała się i przewróciła oczami.
- Tak, życzę powodzenia –
stwierdziła cynicznie.
- Iiiiiii… cięcie! – rozległo się
nagle gdzieś z wnętrza mieszkania, a Nadia i Grzesiek odskoczyli od siebie jak
dwa małe ananasy szturchnięte przez wielką anakondę, która próbuje przedostać się
na drugi brzeg Sekwany, by uratować swoje młode przed spłonięciem w Pałacu
Kultury.
W drzwiach pokoju stał nie kto
inny, jak Krzysztof Ignaczak, uśmiechał się szeroko, trzymał kamerę i wyglądał
jak bezdomny, bo stwierdził, że zacznie nosić wąsy. Tego już było za wiele.
- Krzysiek?! Co ty tu robisz?! –
wrzasnęła Nadia, idąc w jego kierunku.
- No, jestem – odpowiedział jej
logicznie, doprowadzając ją tylko do większego wrzenia.
- Jak tu wszedłeś?!
- Drzwiami – opuścił już kamerkę,
bo wyczuł, że coś jest nie tak, a dłonią wskazał bezradnie na otwarte na oścież
drzwi.
- I przede wszystkim, co ty masz
na sobie? – niemal jęknęła.
- Spodnie firmy Levis, model 47 –
zaczął wymieniać Igła - bardzo wygodne i uroczo skrojone, idealnie podkreślające
moje pośladki…
Grześ parsknął śmiechem, a Nadia
rzuciła mu ponure spojrzenie przez ramię. Potem odwróciła wzrok ku Ignaczakowi
i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Co ty masz na twarzy? – uściśliła,
z przerażeniem zerkając na sumiastego, majestatycznego wąsa, zawadiacko podkręconego
na końcach.
- Och, to! – ucieszył się, że już
wie o co chodzi – To mój nowy kolega…
Oczywiście, że nie dała mu dokończyć.
- Zgól go – zażądała.
Spojrzał na nią z oburzeniem,
przerażeniem i zadziwieniem.
- Jak to?! – wystraszył się i
posmutniał jednocześnie.
- Zgól go – powtórzyła mocniej i
na siłę zaprowadziła go do łazienki.
Tym właśnie sposobem znaleźli się
wszyscy w trójkę w samochodzie, mając jako taki plan działania i wracając do
Spały. Wąs zginął, jego właściciel po długiej dyskusji na temat sardynek,
postanowił się zdrzemnąć, a Nadia skorzystała z okazji i zagadała do Grześka:
- To nie o to chodzi. Już wiem co
mam robić i nie będę już tchórzyć, przepraszam.
- Okej, więc… co się dzieje?
Przełknęła ślinę.
- Bo… ja… zgodziłam się na… coś, co
niekoniecznie może ci się spodobać.
- Sprzedałaś w Internecie obie
swoje nerki?
- Co? – zmarszczyła czoło i
spojrzała na niego ze zdziwieniem – Nie. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?!
Przecież to idiotyczne.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął
się lekko, skupiając wzrok na drodze.
- Zgodziłam się wziąć udział w
nagiej sesji zdjęciowej.
Wzrok skupiony na drodze skupił
się nagle na Nadii.
- Co zrobiłaś?!
W tym samym czasie
Piotrek jeszcze raz dokładnie
przemyślał ten plan. Myślał, myślał i myślał, lecz chociaż bardzo próbował,
wydawał się on tak samo idiotyczny i niedorzeczny jak piętnaście minut temu,
kiedy Bartek mu go przedstawił. Samo wydedukowanie tego planu zajęło im ponad
trzy godziny.
- Nie czuję tego, Bartuś –
stwierdził Nowakowski głosem wyprany z wszelkiej nadziei.
Kurek zirytował się nieco:
- Nie ty masz to czuć! Nie musisz
tego czuć! Ważne, żeby na Cyśkę zadziałało! Nooo… Zadzwoń… – rozpacz w Bartkowych
oczach łamała Piotrkowi serce, więc się zgodził.
Spojrzał na ekran swojego
telefonu, upewnił się, że zastrzegł numer, potem Kurek podyktował mu rząd cyferek,
w końcu wcisnął zieloną słuchawkę i skupił się na sygnale…
W myślach powtarzał sobie „nie
odbieraj, nie odbieraj!”, bo czuł się strasznie przerażony, ale Cysia go nie
posłuchała. Ona nikogo nie słuchała.
- Halo?
- Mamma mia – Nowakowski starał
się brzmieć jak typowy Włoch, który spędził już trochę czasu w Rosji, ale wciąż
nie umie nauczyć się poprawnie języka i prowadzi pizzerię, która rozdaje
miliony ot, tak sobie – Bella, hello? Is that Marcelina?
Ani Bartek, ani Piotrek nie
wiedzieli, jakiego języka powinien używać, więc Piter zdecydował się na wielki
miks angielskiego, polskiego, włoskiego, rosyjskiego i jakiegokolwiek, który akurat
się nawinie.
Po drugiej stronie słuchawki
zapadła na chwilę cisza.
- Hallo? – zapytał ponownie
Piotrek.
- Tak – odpowiedziała niepewnie
dziewczyna – Marcelina z tej strony.
- Aj, karamba! – wrzasnął
Nowakowski imitując radość bezgraniczną – Bella mia, moja luba, pizza,
sphagetti, hej, Włochy! That’s wonderful! That’s beautiful! That is so amazing
I can hear you, moja droga!
- Przepraszam, ale kim pan…? –
głos Cysi brzmiał na coraz bardziej przerażony i rozdrażniony jednocześnie.
- Luigi! Luigi, moi donna! –
przedstawił się jej Piotr – I’m calling from your Moskwa! Z Rosja, moja bella!
Z pizzerii… tej… no…
- Stacyjkowo! – podsunął mu
pośpiesznie Kurek.
- Stacyjkowo! – powtórzył Pit i
skrzywił się, gdy dotarł do niego bezsens – Do you know our pizzeria?
- Nie – odpowiedziała szybko.
- That’s nie szkodzi! Będziesz
miała okasion tu meet us, because we wylosowaliśmy tiebia, Marcelina, do
odebrania wielkie nagroda, bella coza! Wieeeeelka, big nagroda z okazji – tutaj
padła liczba, która była składanką polskiego, włoskiego, rosyjskiego,
armeńskiego, hindi i zulu, więc wybaczcie, ale nie jestem w stanie jej
powtórzyć – …lecia naszej pizzeria Stacyjkowo!
- Pieniądze? – gdzieś w głowie Cysi
zapaliła się wielka czerwona lampka z napisem „chciwa, próżna, żądna sukcesu”.
- Oui, oui – odchrząknął i
zreflektował się szybko – Si, si, bella, si, pieniądze! You
have to przyjechać do nas and take it, bella Marcelina!
- Och… - dziewczyna była
zaskoczona, ale teraz już pozytywnie – Tak, tak… Tak, tak!
Oczywiście!
- That’s
wonderful! That’s beautiful! That is so amazing! My, bella, wyślemy ci adres przez sms, alright?
- Jasne, jasne… Dziękuję bardzo…
Tak, będę.
- Luigi żegna cię więc, bella! Oczekuj
smsa! Ciao, bejbe! – rozłączył się pośpiesznie.
Przez chwilę wymieniali z Bartkiem
spojrzenia.
- Udało się? – zapytał go Kurek.
Pit wzruszył ramionami.
- Chyba tak.
- I co teraz?
- Trzeba jej wysłać adres –
zauważył rozsądnie Nowakowski.
- Racja, daj mi telefon – gdy
Piotrek mu go podał, Bartuś przepisał tam adresik z karteczki.
- Co to za miejsce? – zapytał
Pit, odnajdując wiadomość w wysłanych – Dostarczono – oznajmił jeszcze, gdy
raport przesłonił mu ekran.
Kurek uśmiechnął się diabelsko.
- Gdzieś na Syberii.
Po drugim treningu
W czasie, gdy pan Kubiak
zastanawiał się, jak długo jeszcze do kolacji, pan Bartman obliczał środek
ciężkości swojego bicepsa, pan Kurek radował się, że on taki sprytny i już
niedługo pozbędzie się nieprzyjemnej pamiątki rosyjskiej, pan Nowakowski wzdychał
sobie, bo wzdychać lubił, gdy zakochany był, pan Kosok pomagał pannie Jelc
wyciągnąć zacny tyłek z samochodu i stawić czoło przeciwnościom losu, panna
psychofanka pana Kosoka mordowała spojrzeniem artykuł o „nowej dziewczynie”
siatkarza, państwo Trzej Muszkieterowie szukali po korytarzach szabli, pan
prezes irytował się, że nikt go nie pozdrawia, pan Ignaczak gonił z kamerą, bo odnalazł
się nagle i stwierdził, że ma zaległości, pan Winiarski dzwonił do żony, pan Żygadło
czytał o winach, panienka Jagoda siedziała w recepcji i udawała, że wszystkim
tu rządzi, panna Cysia pakowała wszystkie swoje futra i wyjeżdżała do rodzinnego
kraju po swą nagrodę, pan fotograf był wdzięczny, że znalazły się już wszystkie
jego modelki i w piątek spokojnie może zająć się swoją sesją, Liloo stała przed
lustrem w łazience i tak jak ostatni z wymienionych, myślała o owej sesyji zdjęciowej.
Fakt faktem, jej myśli nie
zaprzątało idealne oświetlenie i ustawienie statywu, ale sam przedmiot sztuki,
którym miała być ona. Jej ciało – jeśli chodzi o ścisłość.
Stała w łazience, patrzyła,
patrzyła, patrzyła, obracała się na boki, zerkała z różnych kątów, to tu, to
tam i jeszcze troszkę, próbowała przekręcać głowę jakoś inaczej, jakoś
bardziej, wciągała brzuch, zastanawiała się, jak wciągnąć uda i ramiona, ale
nie wychodziło, drażniła się myślą o swoich pucołowatych policzkach, przecierała
co jakiś czas swe czarne okulary i zastanawiała się: jak ona wygląda?!
Zupełnie nie podobało jej się to,
co widziała. Pulchne ramiona, cellulit, krzywe nogi, wystające kolana, sterczące
łopatki, zmarszczki mimiczne, niedoskonałości skóry i grudki, piegi na nosie,
wystający brzuch, sucha skóra pięt i dłoni, zielonkawe żyły na przedramionach, cała
masa ciała, postura, sylwetka, twarz… no, wszystko!
Nie była ideałem – podobno nikt
nie był. Nieprawda. Hania była. Nadia była. A Łukasz mówił, ze to właśnie one
będą jej towarzyszyć na sesji. Pierwsza dziewczyna była modelką, druga dziewczyna
była piękna. Właściwie obie były tak niepokojąco, irytująco cudownie urokliwe.
A Liloo nie, przynajmniej zupełnie nie tak się czuła.
Obróciła się bokiem do lustra, wciągnęła
brzuch, odetchnęła głęboko.
Tak, czas podjąć poważne kroki.
Następnego dnia
Czwartek
Śniadanie
Pit siedział sobie spokojnie,
wesoło, cudownie zakochany i cudownie jedzący śniadanie, jednocześnie nucąc
sobie cudownie pewną cudowną piosenkę o cudzie nad cudem nad Wisłą chyba, chociaż
– cudownie – kto go tam wie. Za towarzyszy tego cudownego dnia służyli mu
Zbyszek vel Terminator vel Pożeracz vel Zakochaniec Drugi chociaż właściwie to
Wcześniejszy vel Bartman oraz jego bromancowy kolega pokojowy Michał vel Wiecznie
Głodny Dzik vel Jak Kunie Rabarbar vel Kubiak, pyszne ciociu.
Po jakichś piętnastu minutach
statku – niestatku, ale śniadania, tudzież chyba jajecznicy, aczkolwiek nigdy
nic nie wiadomo – ogólnie było dobre – dołączył do nich równie śpiewająco, cudownie,
wspaniale, cudownie, rześko, cudownie, wypoczęty cudownie, uśmiechnięty cudownie
vel Bartek Bambino Kurek.
- Baaaaartuś – powitał go
entuzjastycznie Zbyszek, Piotrek posłał kumplowi uśmiech, a Dzik w ogóle go nie
powitał, bo przecież jadł, a jedzenie jest ważniejsze niż gwiazdy polskiej
siatkówki.
- Coś ty taki dzisiaj szczęśliwy?
– zapytał go pan Bartman, gdy tylko Bartek zasiadł dostojnie za stołem.
Posłał przyjacielowi atakującemu
tak szczery uśmiech, że kąciki jego ust prawie wchodziły do sterczących uszu.
- Dzisiaj jest cudowny dzień –
wzruszył ramionami.
Niewątpliwie, dzień właśnie taki
był i aby to uczcić, Piotrek zaczął sobie śpiewać:
- Gdy patrzę w twe oczy zmęczone
jak moje to kocham to miasto zmęczone jak ja, gdzie Hitler i Stalin zrobili co
swoje, gdzie wiosna spaliną oddycha!
Spała nie była Warszawą, nie
wiadomo czy Hitler i Stalin cokolwiek w niej robili, a wiosna nie narzekała, bo
spalin wiele nie było, ale zaśpiewanie sobie o cudownym mieście przecież nikomu
nie szkodziło. Dołączył się więc Bartuś, zaczynając swą ulubioną zwrotkę:
- Jesienią zawsze zaczyna się
szkoła, a w knajpach zaczyna się picie. Jest tłoczno i duszno, olewa nas kelner
i tak skończymy o świcie. Jesienią zawsze myślę o latach tak starych jak te
kamienice. Jesienią o zmroku przechodzę z tobą przez pełne kasztanów ulice…
A dalej śpiewali już w trójkę:
- Gdy patrzę w twe oczy zmęczone
jak moje to kocham to miasto zmęczone jak ja, gdzie Hitler i Stalin zrobili co
swoje, gdzie wiosna spaliną oddycha! Gdy patrzę w twe oczy zmęczone jak moje to
kocham to miasto zmęczone jak ja, gdzie Hitler i Stalin zrobili co swoje, gdzie
wiosna spaliną oddycha!
W trójkę ze Zbyszkiem, bo przecież
Kubiak wciąż jadł.
- Cześć, chłopaki! – wspaniały
występ przerwała im Jagoda, ale żeby nie narobić im przykrości, zaczęła bić
brawo dla ich cudownego tria. Potem usiadła koło Kubiaka i spokojnie poczekała
aż zje – cześć, mężu – przywitała go, a on odpowiedział jej uśmiechem – Jakieś
plany na dziś?
- Trening – stwierdził między
kęsami – Obiad, trening, kolacja, podwieczorek, spać – przedstawił swój ambitny
plan.
- Podwieczorek je się przed kolacją
– zauważył rozsądnie jak nigdy Bartosz.
Dla Michała nie stanowiło to
problemu:
- Mogę zjeść i przed, i po kolacji
– pomysł wydał mu się na tyle wspaniały, że uśmiechnął się błogo.
- Bartusiu, kochanie?
Kurek pobladł tak bardzo, że
niemal stał się przeźroczysty – Pit spokojnie mógł dostrzec przez jego wysoką
sylwetkę niewysoką dziewczynę z walizkami w dłoniach.
- Dzień dobry – powiedział do
niej niewyraźnie, a Bartek wytrzeszczył tylko oczy, uświadamiając sobie, że
nijak nie mogą być to przywidzenia – Dzień dobry, Cysiu…
Dziewczyna zignorowała go całkowicie,
stanęła za Bartkiem, nachyliła się i majestatycznie ucałowała go w policzek –
na tyle namiętnie, że Jagoda się skrzywiła, a Kubiak prawie wybuchnął śmiechem,
widząc minę dziewczynki.
- Kochanie, przyszłam ci
oznajmić, że wyjeżdżam…
Kolory wróciły do Bartusiowego ciała
tak szybko, że aż poczerwieniał.
- O tak?
- Mam coś do załatwienia w Rosji
– powiedziała dziewczyna, starając się wyglądać na zmartwioną, ale wcale taka
nie była – Miło było cię znów spotkać.
Kurek nie lubił kłamać, więc nie
odpowiedział.
- Hej, Bartek? – w tym momencie
pojawiła się Liloo, znikąd oczywiście, bo tak już miała w zwyczaju – Mam coś
dla ciebie… - oznajmiła i zaczęła przeszukiwać kieszenie swojego ośrodkowego
wdzianka służbowego.
Cysia przyglądała jej się w tym czasie
bardzo, bardzo uważnie, marszcząc brwi i pozwalając, by na jej idealnej cerze
pojawiały się zmarszczki od tego marszczenia. To okropne.
- Kto. To. Jest? – zapytała,
uważnie wypowiadając każde słowo.
Bartosz uniósł brew, ale nim
zdążył odpowiedzieć, Cysia już miała w głowie ułożoną całkiem ciekawą historię:
- To jest ona, tak? – wycedziła
przez zęby – To przez nią, prawda?
Liloo zaprzestała poszukiwań i
spojrzała na kobietę, zdziwiona:
- Przepraszam?
Rosjanka celowo ją zignorowała i
zwróciła się bezpośrednio do Bartka:
- To przez nią nie możemy być
razem? To przez nią nie chcesz być ze mną? To jest twoja nowa dziewczyna? –
ostatnie słowo praktycznie wypluła.
Jagoda parsknęła śmiechem, Kubiak
się zakrztusił, Bartman i Nowakowski wymienili zdziwione spojrzenia, Liloo
stała jak wryta, a Kurek chyba jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie wyglądał
na tak bardzo oszołomionego. Jako siatkarz przywykł jednak do podejmowania decyzji
w natychmiastowym tempie ekspresowym, więc nie wahał się długo. Sprawnym,
wyćwiczonym niemal ruchem złapał Liloo w pasie, przyciągnął do siebie i
posadził na kolanach, a potem objął drugą ręką, żeby mu się przypadkiem nie
wymknęła i nie zniszczyła jego misternego planu. Potem pochylił się do niej, schował
twarz w blond włosach i szepnął cichutko:
- Please, help me.
Powiedział to po angielsku chyba
ze względu na sentyment do pewnego reprezentanta USA, z którym dzielił
niegdysiejsze rosyjskie dni.
Cysia nie miała pojęcia, co się
dzieje, Liloo nie miała pojęcia, co się dzieje, Piotrek nie miał pojęcia, co
się dzieje, Zbyszek nie miał pojęcia, co się dzieje, Michał nie miał pojęcia, co
się dzieje, a Jagodę naszła nagła ochota na karmelowe ciasteczko, więc pobiegła
zamęczać panie w kuchni; Bartek wyswobodził się z dżungli jasnych włosów,
spojrzał bardzo poważnie na Rosjankę i oznajmił jej spokojnie, wyraźnie i stanowczo:
- Tak, masz rację. Nasz związek
nie ma przyszłości, bo moje serce należy do kogoś innego. To jest moja obecna
dziewczyna, jest nam bardzo dobrze i nie potrafię z niej zrezygnować, nie mogę
po prostu. Wybacz, Cysiu, nie kocham cię już.
Cudowny, poukładany świat Cysi
zatrząsnął się u podstaw, ale nie rozsypał się na kawałeczki, bo przyświecał mu
w końcu jakiś cel – pieniądze z pizzerii „Stacyjkowo”.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś
świnią, Kypek – stwierdziła.
W tym momencie do sali wpadli
Trzej Muszkieterowie – wciąż bez szabli i epickich kapeluszy, ale takowych rzeczy
poszukujący – i jeden z nich – Karol – zawołał:
- Czy ja dobrze słyszę, że ktoś
tutaj pragnie cudu?!
Spojrzenia wszystkich wyrażały
jedno:
- Nie.
Och, nie przejmuj się, Karolu,
próbowałeś.
Andrzej, który dzisiaj był jakiś
nad wyraz rozgarnięty, wyczuł chyba, że coś wisi w powietrzu, trzyma się sufitu
lub leży na podłodze i zapytał:
- Coś się stało?
W tym samym czasie Odetta
dostrzegła swoją siostrę miotającą się w szale trzynastoletności po kuchni i
swoją kuzynkę w siatkarskich ramionach mężczyzny prawie idealnego i gdyby
mogła, to by zaniemówiła, ale że już nie mówiła, to po prostu otworzyła ze
zdumienia oczy i spoglądała to na jedną, to na drugą.
Kurek poczuł się zobowiązany
udzielić mu wyjaśnień.
- Andrzej, to jest Cysia, Cyśka,
to reszta świata. Poznajcie się.
Wrona uśmiechnął się lekko.
- No cześć.
- Cześć.
- Cyziu…
- Cysiu – poprawiła automatycznie
dziewczyna. Pełnym dumy i samouwielbienia gestem odrzuciła włosy na plecy –
Przez „s” – wysyczała – „S” jak „super kobieta” – spojrzała jakoś tak wymownie
na Bartka i jego lubą, która zaczęła się wiercić na jego kolanach.
- Albo „s” jak
„sssssssssssssssssssssżmija” – podsunął usłusznie Karol, nieomylny jak zwykle w
osądach na ludziach i popatrzył z nadzieją na Andrzeja, oczekując aprobaty.
Wrona zrobił minę i pokręcił
wolno głową.
- Nie – stwierdził – To nijak nie
trzymało się kupy.
Karol posmutniał.
- To ja idę spać… - stwierdził,
bo poczuł nagle, że brakuje mu energii, pomimo tej wczesnej pory.
Wyszedł. Za nim wyszła urażona
Cysia. Potem poszedł też Andrzej. A Odetta pobiegła za nimi, bo nie chciała być
samotnym Muszkieterem.
Dopiero, kiedy cała czwórka zniknęła,
Bartek pozwolił sobie na głęboki oddech, potem na skrajną radość, iż wreszcie
pozbył się swojego kłopotu – a że radość ta była niesamowicie cudowna,
energetycznie jakoś tak dająca kopa i w ogóle rozpierała go od środka, dał jej
upust, całując głośno i z emocją dziewczynę, co to mu wciąż na tych kolanach
siedziała.
Liloo była na tyle zaskoczona tym
wszystkim, że nawet się nie odsunęła.
Odsunął się za to Michaś – od
stołu w sensie, bo nagle poczuł, że głodny już nie jest. I wziął wyszedł także.
A za nim w podskokach podążył pan Bartman, kręcąc zamaszyście zacnymi
bioderkami.
Wtedy właśnie Liloo się ocknęła i
walnęła Kurka w umięśnionego bicepsa.
- Co to niby miało być?! –
zapytała.
- Przepraszam cię, kwiatuszku,
ale to była nagła sytuacja. Nagła decyzja. Nagły skutek. Bardzo pozytywny
skutek, nawiasem mówiąc. Dziękuję ci, uratowałaś całe moje nędzne życie. Jestem
twoim dłużnikiem.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Tak, tak, niech ci będzie. Ale
nie całuj mnie więcej i puść wreszcie.
- Jak sobie życzysz – i zrzucił
ją z kolan, bo przecież chciała się wydostać.
- Baran.
- Kocham cię, maleńka!
Pół godziny później
Z racji tego, że Igła lubił być
wszędzie, lubił wiedzieć wszystko i nie potrafił powstrzymać się od wtykania
nosa – kamery – w nieswoje sprawy, dopadł Nadię nim ta zdążyła przygotować
sobie jakąś sympatyczną i zupełnie niezobowiązującą wersję wydarzeń.
- Dobry – powitał ją szerokim uśmiechem
i porządnym zoomem na jej twarzyczkę.
Prezentowała się dzisiaj dobrze –
zmęczenie, złość i smutek ukryła pod grubą warstwą korektora i pudru, a radości
życia i uroku osobistego dodała sobie przez róż na policzkach i czerwoną
szminkę.
- Witaj – odezwała się i nawet
posłała mu półuśmiech.
- Wszyscy szaleni sportowcy
zastanawiają się, dlaczego tak znikasz, jak ten struś, co tak szybko biegał –
powiedział i dodał: - Struś Pędziwiatr. Raz jesteś, raz cię nie ma.
Dziewczyna spięła się nieco.
- Jestem już taką osobowością, że
czasem, gdy się przestraszę, wolę uciec – wytłumaczyła.
- Strachy, lęki i paranoje panny
Jelc, odcinek pierwszy, serdecznie zapraszamy, panie i panowie! Co więc cię
przestraszyło?
- Twój zapach po treningu! –
wrzasnął ktoś z drugiego końca korytarza.
- Dopadnę cię, Wronka! – odgryzł
się Ignaczak, ale nie odsunął kamery od Nadii ani na sekundę – No?
Dziewczyna westchnęła głęboko i
pokiwała głową.
- No, ludzie. Niektórzy z nich to
idioci.
Igła odsunął kamerę od jej
twarzy, wyłączył i przyjrzał się koleżance bardzo poważnie.
- Teraz mi powiesz?
Wzruszyła ramionami.
- Jestem po prostu strasznie
głupia i za bardzo biorę do siebie niektóre sprawy – powiedziała wymijająco,
wiedział o tym, ale postanowił nie naciskać, bo lubił tą dziewczynę.
- Wiesz, gdyby to było coś bardzo
strasznego, to chętnie pomogę ci się tego pozbyć…
Oj, przydałoby się. Ale pierwsze
trzeba w ogóle dowiedzieć się kim jest to „coś”.
- Dziękuję.
- Wciąż dla nas pracujesz?
- Tak. Po burzliwej rozmowie z
szefem, wciąż mogę zajmować to zaszczytne stanowisko.
- Tutaj?
- Mhm, nie muszę wyjeżdżać. Mogę
pracować wszędzie, a to, że jestem na miejscu dodatkowo mi to ułatwia. Wiem co
się dzieje i takie tam. Poznaję was…
Ignaczak zaśmiał się wesoło i
znowu uniósł kamerę. Włączył ją, a potem powiedział:
- Niektórych z nas poznałaś już
bardzo dobrze – zauważył, a na policzkach Nadii pojawił się naturalny makijaż –
rumieniec – Jak to skomentujesz? – prowokował ją Krzyś.
- Ja to skomentuję – obok nich
pojawił się Grzesiek, złapał swoją dziewczynę i pocałował krótko, ale z
prawdziwym uczuciem, jakiekolwiek by ono nie było. Intensywne było na pewno –
na tyle, że przechodzący obok Bartuś, wciąż w euforii, zaczął śpiewać:
- Dozwolone od lat osiemnastu!
Krzyś skierował na siebie kamerę:
Pierwsza sobie klepnę, a co!
OdpowiedzUsuńKobieto, mówiłam ci już, że cię kocham? Nie?! W takim razie mówię: KOCHAM CIĘ, KOBIETO! Ale od początku:
1# O Nadii i Grześku za bardzo rozpisywać się nie będę, bo to sielanka jest i nijak skomentować się jej nie da. Powiem za to, że wyczuwam kobietę o zaburzeniach psychicznych, zakochaną po uszy w naszym siatkarzu, więc wesoło nie będzie
2# Krzysztof! Krzyś! Krzysiu! Igła is back! Doczekałam się <3 Nie sądziłam, że jeszcze Pierwszy Operator Reprezentacji Polski w piłce siatkowej mężczyzn pojawi się tutaj, a to o! Wyobraziłam sobie Krzysia z wąsem a`la Lech Wałęsa (tudzież Józef Piłsudski) i według mnie wygląda z nim "like a sir", ale co ja tam wiem o męskim zaroście.
3# Przebiegłość Bartka mnie poraża. Ta mieszanka językowa Pita też. Chyba potrzebne mu są lekcje włoskiego od pana AA vel Srebrnego Lisa. Oczywiście wywiezienie Cysi w pole to bajeczny pomysł i dzięki niemu rozświetliłaś moje nędzne nocne życie <3
4# Biedna Odetta ... Nawet zaniemówić nie mogła, pozostało jej tylko rozdziawienie buźki. Oczywiście pan Roślina Uprawna i pan Przedstawiciel Ptactwa dopełniają się wzajemnie i tworzą zgrany duet, ale obecność pani Baletnicy wzbogaca tą barwną opowieść i jestem ci za nią wdzięczna
5# To już chyba wszystko. A nie! Jeszcze nie! Jeszcze Liloo. Kiedy tak stała przed lustrem i kiedy myślała, że jest beznadziejna to mi się jej szkoda zrobiło. Kiedy Dziku połykał kolejne kęsy dzikowego pożywienia i nagle ktoś ucałował mu naszą słodką okularnicę zrobiło mi się go szkoda. A to wszystko dlatego, że wciąż łudzę się na ich zejście. Powiedz mi, że nie będziesz wobec nich tak okrutna jak wobec Michaela Jordana polskiej siatkówki. Please.
Kończąc mój długi wywód chciałabym obwieścić, że dobrze jest być nocnym markiem, bo przynajmniej można przeczytać coś ciekawego i zaśmiać się jak idiota do szklanego ekranu <3
Widzę że moje wcześniejsze punktowanie własnej wypowiedzi ma odzew.. ;D
UsuńPiątka <3
Ja nie jestem okrutna dla Bartusia . Ja się z nim droczę . XD
UsuńTakże Tego. Aż się rumienie no ♥
e.my-way, tak, taki komentarz lepiej wygląda :D Dzięki za podpowiedź :D
UsuńA teraz ja walnę swój wypunktowany komentarz, a co.. ;P
OdpowiedzUsuń$1. Nawet sobie nie wyobrażasz jak ja czekałam na nowy rozdział. Wiesz że już miałam do cb dzwonić w tej sprawie.?! Tak i znowu słyszałabyś się w telefonie bo na głośnomówiącym byś była. :D hahaha Zacznę od tego że czytając tutaj, słuchałam 'Bałkanicy' i wprawiło mnie to w huraoptymistyczny nastrój. I to było takie piękne. Kocham, kocham kocham <3
$2. Zacznę od końca a co. :P Jest z nami Krzysiek! Yeah! I jego kamera! Yeah! Krzysiu, gdzie byłeś jak cię nie było? Tęskniłam za tobą wiesz. Ej ja sobie wyobraziłam Igiełkę z wąsem to to takie zacne było, ale śmiechu nie mogłam opanować, przepraszam.
$3. Trzej muszkieterowie. Nie było ich tym razem za wiele, ale byli i to jest ważne. Jak mi szkoda Odetty, bo znowu uwydatnia się twój 'czarny' humor, zaniemówić nie mogła, ty bestyjo.
$4. Bella coza, bella Macelina. hahahahhahahahahha... Best ever forever. Rola Piotrusia, cud chłopca, rozbrajająca. Ja po prostu nie wiem, skąd ty to wszystko bierzesz. Kypek, wyobraziłam sobie go wchodzi, ten pan i władca wszystkiego co się rusza do tej jadłodajni, a tu nagle CyZia i zmienia się w małego chłopczyka. Ale plan Kury genialny w swej prostocie. Co automatycznie się nasuwa, że kategorycznie nie wolno wciągać biednych niewiast w swe krętactwa.. Bo dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły. :p
$5. I co biedna Kruszyna znowu taka zraniona, osamotniona, niezrozumiana będzie. NIE ja się nie zgadzam na coś takiego, tak po prostu nie może być nie może. Biedny Dziku. :<
$6. A o Nadii i Grzesiu nie będę się rozpisywać, bo ich słodycz mnie zabija. Ona- taka biedulka bezbronna, w końcu znalazła jego- rycerzyka który stanie w obronie jej honoru i cnoty?! O.o
Dobra, tyle chyba.. A nie jeszcze sesyjka, no tak jak mogłam zapomnieć. Niemądra ja. To będzie majestatyczne. Dziewczyny w stanie błogości, nagości i innych -ości, i pałętający się oni czuwający, chroniący itp. -ący. Ale będzie się działo.
To tyle!
Ciao Bejbe!
e. <3
PS. wypunktowane komy RZĄDZĄ!
Piąteczka. ^^
1. Boże, tylko do mnie nie dzwoń! Nie lubię się słyszeć u ciebie w telefonie . ; D
Usuń2. W łóżku z Kadziem był . XD
3. Lubię mój czarny humor no... xd a ona aż się prosi o to . XD
4. Piter się zarumienił, a Bartuś kręci dumnie głową, bo plan rzeczywiście genialny był, a jak . xd
5. No przestań, już prawie się nad nim nie znęcam. Przynajmniej już nie ryczy po kątach i nie przytula podłogi. :p
6. Już nie cnoty . hue hue hue - znów ten dziwny czarny humor.
yoooooł, pjona! :*
Nadia i Grzegorz sa tak sielankowi, że aż zachciało mi isę zakochać. Może lepiej nie, bo żadnego chętnego nie widzę!
OdpowiedzUsuńTo się Grzechu zdziwił, zresztą, nie dziwię mu się xD
OdpowiedzUsuńKrzysiu to prawdziwy przyjaciel, umie i doradzić i rozśmieszyć i zawstydzić. Taki full wypas :D
I jaka akcja Cichego Pita i Siuraka - pizzernia "Stacyjkowo".... hahha xd
Czyżby Kubiak wyszedł ze stołówki, dlatego,że Siurak pocałował Liloo ? No, no.. Coś się tam w Michałowym sercu rodzi .
Ej , Liloo ! Wszyscy są piękni na swój, specyficzny sposób <3
czekam na nn !
Pozdrawiam, AShadowhunters <3
Świetne *-*
OdpowiedzUsuńCo za urwanie dupy! Nie miałam czasu się pozachwycać, a przecież zachwycona jestem, jak zawsze <3 "That’s wonderful! That’s beautiful! That is so amazing!"
OdpowiedzUsuńAle czuję się dziś jak gówno, więc z góry ostrzegam za to, co może nastąpić poniżej - nie musisz czytać. Szczególnie, że widzę, że jakieś komentarzowe szaleństwo się tutaj rozpętało, nie wiem, czy powinnam zaniżać poziom...
Cześć, Krzyś! <3 Fajnie, że jesteś. Też Cię pozdrawiam i też macham do laptopa :)
Za Krzysiem to ja bym tęskniła nawet, jakby się pojawiał w każdym odcinku. Jest tak cudownie rozkoszny i kochany, jak tylko Krzyś być potrafi. I jeszcze z tym wąsem... Szczerze mówiąc, obawiałam się bardzo poważnie, że na końcu zdania "To mój nowy kolega…" pojawi się imię owego kolegi-wąsa. Wcale by mnie to nie zdziwiło, ale dziękuję Ci za to, że jednak tak się nie stało.
Dobrze, że założył majtki i do nas wrócił :) Chociaż nie powiem, ładnie się z Panem Kadziem w łóżku zabawiali ^^
Nadia z Grzesiem mają krainę szczęśliwości i ja się cieszę tym szczęściem razem z nimi :) Są tacy cudowni i sielankowi, że aż sama bym się do kogoś mocno przytuliła i pocałowała w czółko. Ech, głupie moje zadupie.
Misja Pozbycia Się Cysi-SuperKobiety Ze Spały i Wysłania Jej W Głąb Syberii mistrzowska! Genialny pomysł i jeszcze lepsze wykonanie. Wielka mieszanka językowa Piotrusia położyła mnie na łopatki, a przy moim zdecydowanie ulubionym fragmencie ("Bella mia, moja luba, pizza, sphagetti, hej, Włochy!" <3) niemal się poplułam ze śmiechu. Dziwię się, że trzy godziny wystarczyły Kypkowi na opracowanie planu tak misternego i niezawodnego, ale widocznie był niesamowicie zdeterminowany. Dobrze, że Pit jest takim poliglotą i mógł wprowadzić go w życie (plan, nie Kypka. Chociaż nie wiem, czy wprowadzenie w życie Bartuśka nie byłoby bardziej odpowiednim posunięciem).
Pojawienie się Kruszyny nieodmiennie powoduje u mnie gwałtowny napad głodu (obok miłości, czułości, słodkości, tęsknoty i innych tym podobnych). Muszę sobie zacząć szykować prowiant na czas czytania. Najlepiej, jakby to mogły być frytki i czekolada. Po odcinku z frytkami zawsze mam na nie ochotę, jak tylko czytam o Dziku, a czekolada uparcie kojarzy mi się z Siurakiem, który stanowi tak istotną część Spały, że dziwnym by było, gdybym czytając nie myślała o czekoladzie.
Jedzenie jest jedyną rzeczą ważniejszą niż gwiazdy polskiej siatkówki!
Wracając do Misia - ciężka sprawa z tą zazdrością. Ale niech się nie martwi, nie płacze w poduszkę i nie wyżywa znowu na Zbysiu. Przecież żadna normalna, zdrowa na ciele i umyśle przedstawicielka płci pięknej nie wybrałaby Siuraka zamiast niego. A jeśli jakaś by to zrobiła, to znaczy, że nie do końca ma poukładane pod czerepem i lepiej, żeby się przyczepiła do Kurasia. A on by ją wysłał w jakieś odległe rejony świata, ma w tym niejaką wprawę.
Śpiewające chłopaki - miodzio! Chociaż ośmielę się stwierdzić, że wolę o tym czytać niż tego słuchać. Może się mylę, ale jakoś tak... Za długo ich "znam". Szczególnie Pita i
jego radosne zawodzenie w chwilach, kiedy jego Zakochana wersja góruje nad tą Cichą.
Jagoda nie musi udawać, że wszystkim rządzi - ona naprawdę to robi.
Liloo niech się nie zamartwia niepotrzebnie widokami w lustrze. Jest normalną, śliczną dziewczyną, a skoro pan fotograf uznał, że jest zacna i zaproponował jej sesję i to taką, która więcej pokazuje niż zakrywa, to znaczy, że niezła z niej laska i nie ma się czego wstydzić. O!
Trzej Muszkieterowie (zapamiętałam!) jak zawsze w pogotowiu. Uwielbiam czarny humor, Odetta jest idealnym obiektem tego typu żartów i nawet nie jest mi jej szkoda, bo jest to na swój sposób urocze. Albo ja mam już totalnie spaczony umysł. Dziękuję Wam, moi kochani przyjaciele, za Wasze żarty zawsze na poziomie i za zniszczenie mi mózgu.
Skończyłam. Przepraszam. Uwielbiam Cię. <3 Idę umrzeć.
Jednak to prawda, że najbardziej lubię nocne komentarze. Znowu rano będę sobie pluć w brodę, że miałam się wcześnie położyć. No ale chłopaki <3
Nawet jak zaniżasz poziom to jest spoko, a nie zaniżasz, sooo... XD
UsuńOch, Krzyś - też mi się podobało, jak sobie siedział z Kadziem. Taki kochany, zaspany, nieogarnięty i ... krzysiowy <3
Ja ci mogę wysłać mentalnego całusa, chcesz ? ; D
Bartuś jest wprowadzony w życie - on się po prostu trochę gubi i czepia się potem takich Cysiek, ciągając je za sobą po lasach . ; P
Dobranoc? Chyba .
Chłopaków się nie zostawia, to racja.
Pozdrawiamy, kochamy, tęsknimy,
Spalskie Smerfy <3
Krzyś z Kadziem byli najlepsi, czuję, że to będzie jeden z moich najulubieńszych odcinków i że w najbliższych dniach, dla poprawy nastroju, jeszcze nie raz i nie dwa sobie go obejrzę :D Cudo! <3
UsuńCałusa chcę! Nawet mentalnego.
Jeszcze gorzej, że Bartuś został wprowadzony i zostawiony sam sobie. Nic dziwnego, że się teraz gubi...
Co było dzisiaj na śniadanie? Naleśniki z czekoladą :D Jakaś telepatia tutaj działa :D
Chłopaki wygrywają wszystko i ze wszystkim, nawet ze snem. Ale wstałam rano, więc nie było źle ;)
Pozdrawiam, kocham i tęsknię też <3
Chciałam tylko dodać, że dostałam od koleżanki najpiękniejsze, najwspanialsze, najsłodsze zdjęcie kulającego się Miśka <3 Poważnie, myślałam, że on się tylko w tej Spale zachowuje jak dziecko i jak Miś, ale okazuje się, że nawet na Mistrzostwach Europy nie potrafi być poważny, tylko się kula. Jak panda.
UsuńKocham tego chłopaka <3
I idę do Dantego, żeby się nie czuł samotny. ;)
Michaś jak Panda ? To musiało być piękne *.*
UsuńJak najedziesz kursorem na 'Kaś' i klikniesz lewym klawiszem myszy, to Twoim oczom powinien się ukazać piękny, kulający się Miś <3
Usuńnajpiękniejsza panda ever <3 . <3
UsuńPrawda? :D Jest najsłodszy <3 Przez te trzy dni nie stał się ani trochę mniej rozkoszny, ciągle tak samo mnie bawi, cieszy i rozczula <3
Usuń