Po meczu
Wtorek
- Okej, dwumecz z
Serbią wybitny nie był, zgadzam się, ale to nie oznacza jeszcze, że nasza
drużyna jest zła.
Krzysztof Ignaczak
stał wyprostowany sztywno i ponurym wzrokiem witał wszechświat objaśniając
właśnie… samemu sobie, bo stał przed lustrem, że gra w porządnej reprezentacji.
Tak, panie i panowie – to właśnie to, o czym teraz myślicie. Oszalał chłopak,
zwariował, coś mu do głosy strzeliło, coś destrukcyjnego jego umysłowi się
stało, coś działać przestało… Tak, że teraz nie było jednego Krzysia, a dwa –
tylko, że w jednym ciele.
Zazwyczaj się
dogadywali, ale bywały momenty w ich skomplikowanym związku, kiedy jeden z
drugim nie potrafili przebywać w tym samym pokoju, co było dość kłopotliwe,
zważywszy, że dzielili głowę…
- Krzysiu?
Głowa Piotrusia w
zielonej czapeczce z czerwonym piórkiem pojawiła się w drzwiach, a chwilę
później dołączyła do niej reszta ciała.
Krzyś jednak nawet
nie spojrzał, bo zbyt był zajęty upominaniem chłodnym i groźnym spojrzeniem
swego odbicia.
- Krzysiu? –
spróbował Piotrek jeszcze raz, ale ponownie nie doczekał się reakcji –
Krzyyyyyyyyś, ja cię proszę – położył się biedaczyna na dywanie i zaczął czołgać
w stronę libero jak dziki wąż, który dopiero przed chwilą pojawił się na świecie,
a już knuje ponuro i tylko szuka Ewy, co by ją jabłkiem skusić i ludzkość w ten
sposób zniszczyć. Dziękujemy ci, wężu! –
Krzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyysieńku!
Chyba
Krzyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyysieniek był Ewą.
- Pójdziesz z nami
zbierać jagody? – zapytał Piotruś z podłogi, wijąc się i rzucając odwłokiem na
wszystkie strony, że aż podłoga trzeszczała.
Dzikie trzaski
zwabiły jak zwykle amatora bycia wszędzie czyli Karola. Tym razem – co było
straszne – bez Andrzeja. I Odetty, bo z nią przecież obaj musieli się rozstać.
Okej, dla Odetty mamy
uzasadnione wytłumaczenie – była kobietą, AA się wkurzył, musiała wyjść;
przynajmniej na chwilę.
… ale gdzie jest
Andrzej?!
- Kogo chcesz zbierać?
– ha, Karollo, jak ty zgrabnie unikasz tematu!
Nowakowski spojrzał
na niego z góry, ale z dołu, bo wciąż z podłogi:
- Nie „kogo” –
poprawił – Ale „co”. Na jagody chcę iść.
- Jagoda to już tu
jedna była i… - zauważył Ignaczak, ale przerwał, bo jego brat bliźniak też zaczął
mówić, więc chciał go wysłuchać. Niestety, on wtedy też zamilknął. A gdy Krzyś
próbował się odezwać, brat wcinał mu się w zdanie. I tak w kółko, w kółko i w
kółko. Błędne kółko.
- A, była – zgodził
się Piotrek i przewrócił się z brzuszka na plecki, jak padalec, a nie zaskroniec
– Ale jej nie mogłem zjeść – stwierdził bardzo roztropnie i inteligentnie oraz
dodatkowo wykazał się pewną posiadaną kulturą, bo zadeklarował, że nie jest
kanibalem. Brawo, Piter!
- Po co ci jagody? –
Karol opadł na łózko, bo nie był wężem z raju, ale leniwcem z lasu – Przecież
dobrze nas karmią.
Piotrek podniósł się
i oparł ciężar na łokciach. Zerknął na Karola jak na idiotę i spokojnie mu
wytłumaczył:
- Nie znam piosenek o
kotletach. Znam tylko o awokado i jagodach. Nie wiem, co to awokado, więc chcę
jagody – mina pięciolatka niestety nie podbiła serca pana Kłosa.
- Idziemy na jagody
tylko dlatego, że sobie o nich śpiewasz?
- Czyli idziesz ze
mną! – ucieszył się Piotrek, zerwał cielsko z podłogi, stanął na dwóch łapach i
posłał wszechświatowi taki szeroki uśmiech, że aż Krzyś i jego bliźniak odwrócili
się od lustra – Pobiegnę jeszcze po Drzyzgę, może się nam przydać! – wrzasnął
uradowany i ruszył do drzwi.
- Jak ma się nam
przydać? – zainteresował się Ignaczak.
- Ma na imię Fabian.
Będzie odstraszał kleszcze.
Godzinę później
Liloo, Odetta, ten
mały diablik – Jagoda i Audrey, którą wypożyczyły od Nadii znajdowały się już
nie w Spale, a w domu rodzinnym sióstr Kruk i nie robiły absolutnie nic.
Pierwsza spokojnie malowała paznokcie, druga czytała poranną gazetę, spokojnie
popijając kawę, trzecia zniknęła z pola widzenia, a kotka spała, bo sen jest
dobry.
Och, wait…
- MAAAAAAAAAAAAAAM! –
huknęła trzynastolatka tak, że zatrząsnął się komin i trzasnęła drzwiami w
sposób, który wprawił ziemię w ruch sprzecznie przyśpieszony i spowodował, że w
Egipcie nagle zaszło słońce – Skończyłaaaaaaaaam!
Rudowłosa zawierucha
wpadła do pokoju, zniszczyła spokój, dała w twarz ciszy i rozłożyła jakieś
tomiszcze papieru na stoliczku do kawy, który ugiął się pod sporym ciężarem.
Liloo zakręciła
lakier, Odetta uniosła wzrok, a Audrey dalej spała, bo była kotem i miała
wszystko gdzieś. Głęboko gdzieś.
- Co skończyłaś? –
zapytała ta z dziewcząt, która mogła mówić. Ta druga zareagowała żywo, kiwając
głową.
Mała spojrzała na nie
okiem profesjonalnym, jakby stały przed nią dwa obiekty badawcze i kot, którego
też wypadałoby zbadać. Albo chociaż sprawdzić jego kryminalną kartotekę.
- Poczyniłam szalenie
rozciągnięte w czasie przygotowania, przeszukania i wyszukania w celu
odnalezienia złotego środka do pewnej bardzo delikatnej sprawy, którą oznaczyłam
w moim spisie spraw bardzo delikatnych numerem 14373228 i trzy jedenaste, a
nadałam jej kryptonim: czekolada.
Odetta i Liloo
zrobiły wielkie oczy, szukając jakiejkolwiek pomocy ze strony kogokolwiek, a
najchętniej przyjęłyby teraz analityka statystycznego, który by im to wytłumaczył.
- Przepraszam, ale o co
chodzi?
- Wiem dlaczego twój
związek z Michałem jest w stanie względnego spoczynku - przetłumaczyła na chorwacki
Jagoda.
Odetta zaczęła się
śmiać bezgłośnie, a Liloo tylko zmarszczyła czoło, przewróciła oczami, trzy
razy pokręciła głową, podskoczyła i tupnęła.
- Mój związek z Michałem
– wytłumaczyła powoli, uważnie zerkając na obie kuzynki i starannie wypowiadając
słowa, stawiając akcent na trzecią sylabę od końca – nie istnieje.
Trzynastolatka
klasnęła głośno:
- I tutaj właśnie
tkwi problem – potarła ręce, przeciągnęła się i złapała Liloo pod ramię. Usadziła
ją na fotelu, znikąd wyczarowała tablicę, a na niej rozrysowała wszystko bardzo
dokładnie – Byłam w dziale ksiąg zakazanych, skąd wzięłam…
Liloo odkaszlnęła.
- Przepraszam, gdzie?
- W sypialni naszej
mamy – Jagoda przewróciła oczami i kontynuowała – Skąd zabrałam wszystkie
zapiski wartościowe na temat wzajemnej relacji damsko – męskiej…
- Przepraszam, co?
- No, romanse jej
zabrałam! – wkurzyła się dziewczynka – Możesz mi nie przerywać?
Odetta przysiadła na oparciu
fotela i posłusznie zamknęła kuzynce usta, splatając dłonie na jej wargach.
- Dzięki –
powiedziała do niej siostra, na co baletnica uśmiechnęła się szeroko –
Kontynuując, przewertowałam uważnie chyba wszystkie książki Nory Roberts,
dorwałam jeszcze jakieś inne bzdurne bzdurności, które zawierały bardzo plastyczne
opisy… - tutaj zaczerwieniła się i pośpiesznie zmieniła temat – Nieważne.
Istotne jest natomiast to, że wy jesteście stworzeni do tego, żeby być w związku.
Liloo zaczęła
mamrotać coś w dłoń Odetty.
- Ale to są naukowe fakty!
– broniła się Jagoda – Los tego chce. Fatum tak mówi. Bóg - wskazała na sufit –
postawił was na ziemi, żebyście ostatecznie byli razem.
Cóż, skoro Bóg tak przykazał,
nie wypada się z nim kłócić.
Mniej więcej w tym samym czasie
- Miiiiiiiisiek? –
Bartman wyłonił się z sąsiedniego pokoju i zastał Michała siedzącego głową w
dół na fotelu. W ogóle go to nie zdziwiło. Przysiadł na jego podłokietniku i
spojrzał na przyjaciela – Misiek, a ty lubisz tą blondyneczkę, co?
Gadka w stylu jestem–Zbyszek–i–taki–ze–mnie–dziki–podrywacz–że–wiem–wszystko–o–wszystkich
wcale już na Michała nie działała. Nic a nic.
- No, lubię –
odpowiedział szczerze.
Dobrze, odrobinę
jednak działała.
- Wiesz, ile istot ty
krzywdzisz tym stwierdzeniem?
Kubiak po chwili
otworzył jedno oko, potem dołączyło do niego drugie. Potem brwi się
zmarszczyły, a kąciki ust uśmiechnęły ironicznie.
- Nie wiem, o co ci
chodzi.
Zbyszek bardzo
spokojnie pokiwał głową i cierpliwie to tłuczkowi wytłumaczył:
- Dziewięć na dziesięć
kobiet, kibicujących Jastrzębskiemu, kocha cię. Ta jedna na dziesięć jest po
sześćdziesiątce albo jest lesbijką.
Michał skrzywił się
nieznacznie.
- Moja babcia nie
byłaby zadowolona, że wkładasz ją do jednego worka z mniejszościami seksualnymi.
- Michał! – Zbigniew
pogroził mu palcem – Ty mi się tutaj nie wykręcaj głupotami i nie zmieniaj
tematu.
- Kiedy ja…
- Nie, Michał, musisz
coś zrobić z tą blondyneczką.
- Ale ja…
- A mówiąc „coś”, mam
na myśli wiele.
- Ja naprawdę nie…
- Kochasz ją?
Kilka godzin później
- Po co Spale tyle
lasów?
Piotrek, Karol,
Fabian, Krzysiek oraz dodatkowo Paweł Zatorski, bo akurat się nawinął; oraz
dodatkowo ponownie Łukasz Żygadło, bo akurat miał czas; przedzierali się
dzielnie przez nieokiełznaną puszczę drzew iglastych – mocno kujących i
podrażniających naskórek. Szukali jagód, grzybów, zmiłowania boskiego, właściwie
czegokolwiek, co mogliby z dumą wnieść do ośrodka i odpowiedzieć na pytanie:
- Skąd to macie?
- Z lasu.
- Spała ma lasy, bo
Piła ma tango – wydedukował ktoś odkrywczo.
Przepraszam… WHAT?!
Karol był jakiś taki
markotny. Ciekawe dlaczego, skoro zaczął dzień od bardzo dobrego śniadania, a
teraz mógł beztrosko przechadzać się po lesie? Beztrosko – bo Fabian vel Tarcza
Drzyzga ochraniał ich plecy przed złymi czarnymi robaczkami, które roznosiły
zabójcze choroby i inne takie.
- Piter, jak leci ta
twoja piosenka?
- O awokado? –
rozpromienił się Nowakowski.
- O jagodach…
- Acha, no tak! –
biedny Piotrek, chyba był przekonany, że szukają jednak tego… czym właściwie
jest awokado? Kto to w ogóle wymyślił?
- No, śpiewaj! –
jęknął tłum iglastych drzew.
Takiej publice Pit
nie mógł odmówić:
- A kiedy dzień nadchodzi…!
– wrzasnął, a chór ptaków powtórzył jak echo:
- Dzień nadchodzi!
- Idziemy na jagody…!
– dodał Piotruś.
- Na jagody!
- A nasze czarne serca…!
- Czarne serca!
- Biją nam radośnie,
bum tralala…. coś tam – zakończył zamaszystym ukłonem i o mało co nie wpadł do
jakiejś mysiej nory.
Kłos zatrzymał się i
zaczął bić brawo z bardzo sceptyczną miną.
- Łał, ruszyliśmy na
leśne poszukiwania, bo znasz czterowersową piosenkę, która nie ma sensu. Super.
- O, wypraszam sobie…
- zaczął Nowakowski, chcąc się samemu obronić, bo przecież u Fabiana vel Tarczy
nie wykupiono taryfy międzyludzkiej.
Przerwał mu Paweł
Zatorski, bo przypomniał sobie właśnie wierszyk i po prostu musiał się tym
podzielić z przyjaciółmi:
- O! – wrzasnął –
Wypraszam sobie! Jak to: ja nic nie robię? A kto siedzi na tapczanie? A kto
zjadł drugie śniadanie? A kto dzisiaj pluł i łapał? A kto się w głowę podrapał?
A kto nie chciał się strzyc? To wszystko nazywa się nic? – zakończył z
prawdziwą dumą na twarzy, którą jednak szybko zmył dzisiaj Karol – Marzyciel
Niszczeń. To jest… ekhm… Niszczyciel Marzeń:
- To szło chyba jakoś
inaczej.
Paweł zasmucił się
tak bardzo, że wywinął porządnego orła, zahaczając piętą o pośladek. W dwie
sekundy znalazł się na ziemi, a plusem tego wydarzenia było to, iż wylądował
twarzą w jagodach.
Trzy dni później
Piątek
As long as I know how
to love, I know I’ll stay alive – napisała Odetta na karteczce i wyręczyła ją
swojej kochanej kuzynce, która była taka kochana, gdy udawała, że wcale nie
jest zakochana. No, doprawdy – rozkoszna!
Liloo wzięła ja niechętnie
w dłonie, odczytała, a potem bardzo nieładnie popatrzyła na niemówiącą.
- Przezabawne –
stwierdziła zupełnie bez cienia radości – cytowanie starych piosenek rzeczywiście
pomoże mi rozwiązać mój wewnętrzny problem, który materialnie jest strasznie
irytującym gburem z manią wielkości i zarostem.
Odetta tylko
wzruszyła ramionami, a Liloo panikowała dalej:
- Ja już po prostu
nie wiem, co się dzieje z moim głupiutkim, puściutkim móżdżkiem, skoro on się chce
wiązać z kimś, kto materiałem na partnera zupełnie nie jest. Wspólnika w
zbrodni – tak. Pomocnika w napadzie na bank – ależ oczywiście. Ale on nie
nadaje się na mojego… Ugh - zatrzymała się nagle i objęła drobnymi dłońmi swą
szyję – To nawet przez gardło nie chce mi się przedostać.
Odetta przyszła z
pomocą i napisała to słowo na karteczce.
- Chłopak – jej
kuzynka wzdrygnęła się – Brr. To nie brzmi w ogóle poważnie.
W tym samym czasie
Czarna rozpacz bardzo
lubiła wkradać się w ludzkie umysły ukradkiem, niszczyć je, a potem pozostawać
tam w świeżo ubitych gniazdkach i rodzić inne nieszczęścia. Tak, zaskakiwała człowieka,
a kiedy już opanowała całą jego podświadomość, za nic nie chciała puścić i ciągnęła
uparcie na dno, bo lubiła nurkować i miała lęk wysokości.
Zagościła ostatnio u
pewnej nastoletniej dziewczyny. Było jej tam bardzo wygodnie – pusto, bo co
taka małolata może mieć w głowie?- cieplutko, bo od nadmiaru myślenia mózg jej
się gotował – i bardzo kolorowo. Wiecie już o kim mowa?
Tak, to biedna Jana
nie spełniła swoich marzeń. Była na meczu? Była. Dorwała się do siatkarzy? Nie.
Dlaczego? Ochrona ją wyprowadziła, gdy zaczęła przeskakiwać przez barierki podczas
meczu.
Hmm, sama była sobie
winna. Przecież to zrozumiałe: uwielbienie to uwielbienie, ale co z kulturą? Co
z własnym poczuciem godności? Co z umiejętnością opanowania emocji? Jak żyć?!
- No właśnie, Oli. Jak
żyć?!
- I słońce usta
sennych promykiem poranka draźni, jak dziewczę kłosem budzące kochanka. Adam
Mickiewicz – odpowiedział nam dzieciak. Zaiste, piękne to było.
A sens?
Znów wyszedł?
Eh, co za niefart…
dzisiejszy odcinek sponsorowany jest przez Stana Borysa, który chmurami ogrzeje mnie i uniesie aż do gwiazd.
zakładka - WYSTĘPUJĄ - została zaktualizowana, bo społeczeństwo krzyczy, że jest tam tłok. Dlatego wyrzuciłam trzy czwarte i zostawiłam tylko siatkarzy. Klient nasz pan.
powołałam do życia stronę ŚWIETLIKOWAWIOSKA dla zainteresowanych inną moją twórczością. Wciąż jest w budowie, ale zachęcam was do obserwowania właśnie jej, jeżeli ktoś czyta więcej niż jedno moje opowiadanie - tam właśnie będą pojawiać się posty, gdy tylko będzie coś nowego, a także wiele, wiele więcej, e.g. jakieś miniatury, które wyjdą w praniu. Mam nadzieję, że pozytywnie zaakceptujecie ten projekt.
Życzę słodkich snów,
Świetlik.
P.S.
Piter, to jest awokado:
Masakra jak ja to lubie :) Te wszystkie logiczne i nielogiczne zdania ;) Często się w tym wszystkim gubię, ale co tam. A z tym gubieniem to przypomniałam sobie, że nie widziałam dzisiaj Andrzeja ... gdzie jest Endrju?
OdpowiedzUsuńświetny jest twój blog;szczegónie dialogi:) czekam na następny;D
OdpowiedzUsuńSzczerze, to myślałam, że awokado wygląda inaczej. O.o
OdpowiedzUsuńNo cóż, głupia ja.
Piter (nie) chciał zjeść Jagody. Miśka i Liloo złączył Bóg. Andrzej się zgubił. Odetta się śmieje, bezgłośnie co prawda ale jednak. Piękny misz masz. xD
'dziewczę kłosem budzące kochanka' ? O.o Mickiewiczu co ćpałeś?
Kiedy pojawi sie nastepny? Czekamy:)
OdpowiedzUsuńkryzys w reprezentacji, musicie byc cierpliwi <3
Usuń