W tym samym czasie…
Remigiusz, brat
Nadii, jakimś cudem zdołał się wyrwać swojej paskudnej, szmirowatej partnerce
(którą, tak nawiasem mówiąc, okazała się być nie-sławna, znana nam już Klaudia
– ta podstępna kobiecina, co to wyciągała na randki Kubiaka i który nie chciał
się nimi chwalić, a szkoda). Oczywiście, Nadia zdążyła już poczynić i skierować
w stronę swego brata całkiem trafne spostrzeżenia i wręcz nieeleganckie uwagi,
uważając, by żadna z nich nie dotknęła ucha blondwłosej, pustogłowej dziewczyny.
Nie lubiła jej chyba - ot tak, dla zasady. Klaudia była po prostu specyficzną,
trudną do współżycia dziewczyną…
No dobrze, to nie do
końca była wina Klaudii - dzisiaj to Nadia była burzliwa i ewidentnie szukała zaczepki,
bo drażniło ją dosłownie wszystko, a nie miała się na kim wyżyć, bo Grzesiek
był absolutnie zbyt cudowny. Kurwa.
Kosok radził sobie
wręcz idealnie. Tańczył, rozmawiał, nawet udało mu się skubnąć coś do jedzenia
z bogato zastawionego stołu, nie uciekł po konfrontacji z ojcem Nadii, a
staruszek przyjął go nadzwyczaj ciepło. To chyba dlatego, że jego córka dawno
już nie przedstawiła mu jakiegoś normalnego, porządnego chłopaka, a nie
jakiegoś tam wymoczka.
Tutaj czuję się
zmuszona wyjaśnić: ostatnim chłopakiem Nadii, który przekroczył progi tego
wielkiego domu był Felix. Tak, Felix przez „x”. Jeździł na motorze, miał kolczyk
w brwi, wardze i nosie, ukrywał tatuaż na pośladku, a drugiego zupełnie nie
ukrywał, bo zajmował połowę jego ciała, był łysy, a brwi miał rude i chociaż w
sumie był całkiem przystojny i tak był skończonym idiotą. Nadia spotykała się z
nim tylko dlatego, by dopiec ojcu – nie dla własnej przyjemności.
Cóż, Grześka
przywiozła tutaj również dla ojca – żeby mu pokazać, że wszystkie te podłe plotki
w gazetach w gruncie rzeczy dotyczą bardzo sympatycznego osobnika. Bardzo
starała się rozchmurzyć, ale nijak nie potrafiła czerpać przyjemności z tego,
że tak podstępnie wprowadziła go do swojego świata.
Jezu, jaka to
pokrętna, idiotyczna logika!
Po obiedzie
Kubiak potrzebował na
reakcję tylko sekundy – wybił się wysoko, mocno i pewnie, uniósł dłoń i z całą
siłą uderzył w piłkę, posyłając ją na drugi koniec sali. Niestety, piłka nawet
nie dotknęła boiska.
Zaklął, odwrócił się
i kopnął w drugą, która akurat wpadła mu pod nogi.
- Nie rozumiem cię –
powiedział głos gdzieś ze środka boiska – Siedzisz tutaj w niedziele. Sam. Jesteś
aż tak znudzony? Nie masz własnego życia?
Michał odwrócił się i
napotkał wzrokiem uśmiechniętą jak zwykle dziewczynę, która od pewnego czasu
nie dawała mu spokoju.
- Liloo, nie powinnaś
teraz być gdzie indziej? – wysyczał do niej -
Nie mam teraz czasu na spławianie cię.
- Nie musisz mnie
spławiać – podchodziła do niego szybkim krokiem – chętnie dotrzymam ci towarzystwa.
- Wolę być sam –
oświadczył, patrząc na nią chłodno, gdy zbliżyła się na tyle, że dostrzegał
głębie niebieskości jej oczu.
Spojrzała na niego z
politowaniem i pokręciła głową.
- To nie wychodzi ci
na dobre – stwierdziła.
Prychnął, ale ona
kontynuowała, niewzruszona:
- Od pewnego czasu
jesteś drażliwy i nie do zniesienia – zawyrokowała – cały czas masz zły humor i
już nawet nie chcesz żartować. To nie wychodzi ci na dobre – powtórzyła.
- A ty skąd to możesz
wiedzieć? – zareagował atakiem – Jesteś tutaj od niedawna.
Popatrzyła na niego
niezwykle poważnie.
- Potrafię
obserwować.
- Irytować –
sprostował – Nie potrzebuję twojej obecności, nie potrzebuję twojej opinii, a
już na pewno nie potrzebuję twojej pomocy.
Zgodziła się z nim
kiwnięciem głowy, na co zareagował chwilowym osłupieniem.
- Tak, masz rację,
nie potrzebujesz mnie – zawiesiła na chwilę głos, chcąc dodać powagi, swojej wypowiedzi
– Ty potrzebujesz miłości – odwróciła się, wyszła.
Stwierdzenie było tak
bardzo niedorzeczne, że Kubiak jeszcze przez dobre dwie minuty stał i patrzył
na drzwi, za którymi zniknęła.
Chwilę później
Liloo była na tyle
silną osobowością, że nawet rozmowa z nerwowym Kubiakiem nie była w stanie
wyprowadzić jej z równowagi. Potrafiła znosić humory innych ludzi, chociaż sama
miewała je bardzo, bardzo, bardzo rzadko. Właściwie, nawet lubiła przebywanie z
osobami, które patrzyły na świat źle, ponuro i pesymistycznie. Takie konfrontacje
sprawiały, że doceniała go jeszcze bardziej. Poza tym, lubiła się przekomarzać
i udowadniać swoje racje – to zawsze było przednie zajęcie.
- Przepraszam, jeszcze raz przepraszam… - usłyszała
nagle zdenerwowany głos jednego z hotelowych pracowników, którego władze
zatrudniły na wakacje, jak pomoc.
- Na miłość boską, chłoptasiu,
mógłbyś wreszcie przestać?! – drugi, zirytowany głos ze wschodnim akcentem
należał do kobiety, której Liloo nie znała. Wywnioskowała błyskotliwie, że jest
pewnie nowym gościem ośrodka.
- Tak, tak, proszę pani,
przepraszam, ja tylko…
- Dość! – zarządziła kobieta.
Była młodziutka, zgrabna i urokliwa, ale ubrana zdecydowanie niestosownie jak
na lato, nawet takie zmiennie i niepewne jak to w Polsce. Futro nie pasowało
nijak do dzisiejszej, słonecznej pogody – Męczyłam się tyle czasu nie po to,
żeby teraz słuchać twoich jęków.
Biedny, zdenerwowany chłopak ciągnął za sobą, przed
sobą i na sobie walizki nowoprzybyłej. Sądząc po ich wielkości, ilości i grubości,
musiały sporo ważyć.
Liloo podeszła do nich, niewiele
się nad tym zastanawiając.
- Dzień dobry – posłała
promienny, służbowy uśmiech w stronę kobiety, ale ta uraczyła ją tylko chłodnym
spojrzeniem – Pani jest nowym gościem? – pomogła chłopakowi, zabierając od
niego dwie walizki, co przyjął głośnym westchnienie pełnym ulgi – Witamy i
zapraszamy. Który pokój?
- Trzysta piętnaście – odpowiedziała
jej kobieta i ruszyła do przodu.
- Na długo pani przyjechała? –
Liloo i chłopak wlekli się za nią.
- Hmm, to się jeszcze okaże.
- Co panią sprowadza? – ciekawska
natura dziewczyny nie pozwalała jej przestać.
Kobieta w futrze zatrzymała się i
przez chwilę patrzyła na nią uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu
użyła tej, która wydawała jej się najbardziej oczywista:
- Miłość.
- To tutaj – walizki upadły
dokładnie pod drzwiami ze złotym numerkiem 315 – Życzymy pani szczęścia w tej miłości
i przyjemnego pobytu.
Chłopak zniknął jak najszybciej,
nie chcąc dodatkowo narazić się nowej mieszkance spalskiego hoteliku. Liloo też
miała zamiar odejść, ale kobieta złapała ją za rękaw:
- Mogłaby mi pani udzielić…
informacji? – zapytała z dziwnym błyskiem w oku.
Blondynka poprawiła swoje okulary
i zastanowiła się.
- To… zależy – orzekła w końcu –
od rodzaju tej informacji. Obowiązuje mnie tajemnica służbowa.
Brzmiało to tak poważnie, jakby
Liloo była lekarzem albo księdzem.
- Tutaj odbywa się to… hmm…
zebranie sportowców, prawda?
- Zgrupowanie – poprawiła ją odruchowo
dziewczyna – Tak – potwierdziła – Mamy tutaj łuczników, karateków, siatkarzy i…
- Siatkarzy – powtórzyła jak echo
kobieta i na chwilę się wyłączyła – Które pokoje zajmują?
- Nie mogę pani udzielić ten
informacji.
- Hmm, nie szkodzi. Może wpadnę
na nich podczas kolacji… - zastanawiała się głośno Cysia, marząc już o Bartku.
- Nie liczyłabym na to – rozwiała
jej piękne wizje Liloo – Dzisiaj ich nie ma.
- Jak to: nie ma? – powtórzyła
oburzona Rosjanka.
Blondynka wzruszyła ramionami.
- No, nie ma. Pojechali na
weekend do domów. Właściwie został tylko…
Kobieta w futrze spięła się na chwilę.
- Ale wracają w poniedziałek?
- Oczywiście, ale…
- Dobrze. W takim razie dziękuję
– nawet zdobyła się na uśmiech – Jakoś wytrzymam do jutra.
Około 23
Grzesiek wyczuł, że coś jest nie tak.
Właściwie czuł to przez całe przyjęcie i teraz miał wyrzuty sumienia, że nie
zrobił czegoś wcześniej. Chyba za bardzo wciągnął się w ten oszałamiający tłum
postaci, kolorów i zdarzeń.
Nadia pozwoliła mu
prowadzić tylko dlatego, że
aby przetrwać całą imprezę, musiała wypić przynajmniej drinka. Albo trzy.
Martini zawsze pomaga przy kłopotach i smutkach.
- Nadia?
Nie odzywała się do niego przez cały
ten czas, odkąd wysiedli z samochodu przed wielkim domem jej ojca. Nie osobiście.
Przedstawiała go, wyjaśniała powiązania i chwaliła, ale bezpośrednio z
Grześkiem nie zamieniła ani słowa. Nawet wtedy, gdy poprosił ją do tańca i ani
razu nie nadepnął jej na stopy.
- Nadia? – spróbował jeszcze raz.
Dziewczyna uparcie wpatrywała się
przed siebie, ostentacyjnie go ignorując.
Kosok był wystarczająco zirytowany jej zachowaniem,
by przystąpić do czynów zaskakujących, lekkomyślnych i nieprzemyślanych.
Zerknął jeszcze raz na nią, potem w boczne lusterko, jeszcze raz na nią, znowu
w lusterko. Szczęśliwie nikt za nimi nie jechał. Prawdopodobnie, gdyby ktoś jechał,
nie zdecydowałby się na to.
Skręcił gwałtownie na pobocze –
na tyle gwałtownie, by wyciągnąć z dziewczyny okrzyk przerażenia. Zatrzymał
samochód, odpiął swój pas i nie czekając na jej reakcje, przysunął się do niej,
przyciągnął do siebie i wszystko jej protesty stłumił długim, zachłannym pocałunkiem.
W pierwszym odruchu chciała mu
nawrzucać od wariatów, później miała ochotę wysiąść i uciec, ale teraz chciała
mu zwyczajnie przywalić. Uniemożliwił jej to, łapiąc jej dłonie zaciśnięte w
pięści i unosząc, by na wszelki wypadek mieć je w zasięgu wzroku.
Całował ją nerwowo, ale
delikatnie. Nie do końca był pewien czy miała na to ochotę, ale go to nie obchodziło.
Jak już było wspomniane – nie myślał. Kierował się dziwnym impulsem, wychodzącym
gdzieś ze środka, z jego wnętrza, może z serca – sam nie był pewien. Po prostu czuł,
że musiał to zrobić. Chyba za długo już na to czekał i to doprowadziło go do
takiej desperacji.
Nie wyrywała mu się już. Poddała
się płynnie, dopasowała do jego rytmu i odwzajemniła pocałunek. Rozluźnił uchwyt,
ale wypuścił jej dłonie dopiero, gdy upewnił się, że mu nie przywali. Zamiast
tego złapał ją w talii i przyciągnął jeszcze, jeszcze bliżej, a ona położyła mu
dłonie na ramionach.
Pewnie trwałoby to
jeszcze dłużej, gdyby
przypadkiem obok Laluni nie przejechał jakiś wariat, trąbiąc i błyskając
światłami, co skutecznie ich przestraszyło.
W tym samym czasie
Odetta spędziła w
Spale weekend i nie narzekała. Prawdopodobnie dlatego, że nie mogła mówić (czarny humor…) Za to jej
gadatliwa siostra Jagoda... Hmm, można powiedzieć, że cały ośrodek już
wiedział, co to za jedna. Niekoniecznie się skarżyła, za to bardzo lubiła dawać
znać o swoim istnieniu i opowiadać zmyślone przygody o swoim życiu. Takim oto
właśnie talentem wmówiła portierowi, że trenuje fitness dla zdobycia zawodowych
papierów i chętnie zabierze go kiedyś na lekcje zawodową, jeśli zgodzi się
pozwolić jej pojeździć windą – tak spędziła dwie godziny. Potem biegała po kuchni
i udawała, że jest Magdą Gessler, a robiła to z takim zaangażowaniem, że szef
kuchni zaczął pytać ją o właściwe przyprawy do rosołu. Na koniec dorwała
biednego Kubiaka i sprezentowała mu taką oto bajeczkę:
- Wiesz, gdy dorosnę, rodzice
obiecali mi, że razem będziemy hodować iguany w Puszczy Amazońskiej.
- Twoim rodzice i ty… co?
- Nie – Jagoda przewróciła oczami
– Nie ja i moi rodzice, ale ja i ty – wymierzyła w niego palcem wskazującym.
Michał wyglądał, jakby wpadł w
stan przedzawałowy.
- Co?!
- Iguany hodować my w Amazonia! –
wyjaśniła mu cierpliwie.
Michał zdecydował właśnie, że już
nigdy nie zostanie w Spale na weekend. Wtedy działo się tutaj zdecydowanie za
dużo dziwnych rzeczy.
- Ja się na to nie zgadzam! –
zapewnił ją pośpiesznie.
Dziewczynka spojrzała na niego z
politowaniem.
- Nie masz wyboru – powiedziała
bardzo poważnie – Nasze rodziny od pokoleń łączą się więzami małżeńskimi i
hodują rytualne zwierzęta do modłów.
- Nie mam zamiaru się z tobą żenić,
bo…
- Jagoda?
Dziewczynka nie spuszczała skoncentrowanego
wzroku z zagubionego siatkarza, ale Kubiak podniósł głowę w momencie idealnym,
by napotkać zdezorientowane spojrzenie Liloo.
- To twoja zguba? – było to
pytanie, ale i tak zabrzmiało jak stwierdzenie, więc Liloo nie zamierzała na
nie odpowiadać. Czy aż tak łatwo było się domyślić kto przytargał do
Spały tą małą katastrofę?
Przeszła obok Michała bez słowa i
złapała młodszą kuzynkę za rękaw koszulki.
- Powinnaś już spać, kruszyno.
Kubiak jakoś nie potrafił
powstrzymać się od prychnięcia. Zadziwiające, tym razem nie było ono ani trochę
wredne czy ironiczne, ale wyrażało czystą radość.
Liloo posłała mu pytające
spojrzenie.
- Kruszyno? – powtórzył, unosząc
brew.
Dziewczyna zarumieniła się,
uświadamiając sobie popełnioną gafę.
- Och. Hmm. Ja nie… - jąkała się.
Z opresji wyratowała ją Jagoda:
- Możesz wyjść za mąż za Liloo –
zwróciła się do Michała – Pozwalam ci.
Jej kuzynka przymknęła oczy i
stłumiła głośne jęknięcie. Jagoda była kiepskim ratownikiem…
Michał, zupełnie rozluźniony i
uśmiechnięty jak nigdy, kucnął przed małą i podziękował jej za tę możliwość.
- … tylko jest jeden problem –
zauważył rozsądnie – Ja nie wychodzę za mąż. Ja się żenię.
Jagoda wytrzeszczyła oczy.
- Tak szybko? Już? – popatrzyła z
przerażeniem na swoją kuzynkę – Ale ty nie masz białej sukienki!
Liloo posłała jej uśmiech.
- Nie ze mną, maleńka.
- Na razie z nikim – sprostował
Kubiak – Ale poczekam na ciebie – mrugnął do małej – Przekonałaś mnie
hodowaniem iguan.
----------------
obiecuję, że już w następnym rozdziale będzie KRZYŚ, obiecuję.
obiecuję, że postaram się ogarnąć, obiecuję.
obiecuję, że niedługo przestanę nękać Miśka, obiecuję.
Wesołego Ostatniego Tygodnia Wakacji! -,-
dodaję ten post z Marianny - notebooka, więc wybaczcie mi, jeśli zaistniały jakieś zawirowania z czcionką, czy cóś takiego. :)
Cóż za przewspaniała niespodzianka po tak długim i niesamowicie męczącym dniu :D Pomyślałam sobie "A, zajrzę", no i proszę, jak idealnie Cię wyczułam :D
OdpowiedzUsuńPerełka, jak zawsze. Z góry przepraszam za dzisiejszy brak kreatywności, ale serio - padam na ryjek. Jutro się najwyżej poprawię.
Na początek, jakże by inaczej, muszę się pozachwycać Miśkiem <3 Że jest, że w takiej ilości, że jest rozkoszny, jak zawsze <3 I ponownie stwierdzam, że odnajduję trochę w Liloo siebie, więc ma moje błogosławieństwo. Tylko żeby Miś nie stracił na słodyczy ;)
Grześ się pięknie rozkręcił, nie spodziewałam się tak szybkiego działania z jego strony. Ale dobrze, bardzo dobrze :D Ciekawa jestem teraz tylko, jak na to Nadia zareaguje i co będzie z nimi dalej (czy w ogóle coś będzie, czy się będą obchodzić szerokim łukiem utrzymując, że nic nie zaszło).
Cysi już się obawiam razem z Bartkiem. Czuję, że będzie miał z nią ciężką przeprawę i łatwo się jej nie pozbędzie, oj nie. Będzie musiał zjeść dużo naleśników, żeby mieć dużo siły do tej walki (tylko go nimi tym razem nakarm :P).
Uwielbiam czarny humor, uwielbiam Cię za stwierdzenie, że Odetta nie mogła narzekać <3
Niech się już kończy weekend i niech chłopaki wracają. Niech wraca Krzyś, bo smutno jednak trochę bez niego.
Idę odreagować ten masakryczny dzień, który mnie powalił na łopatki. Idę umrzeć. Będę potem.
Albo jutro.
Ha!, widzisz, zaczynamy się mentalnie synchronizować . ; D
UsuńWiesz, że ten Misiek w takich ilościach jest tutaj prawdopodobnie przez ciebie? Bo tak mi zatruwasz nim przestrzeń. Ale to dobra trucizna <3
co będzie między Grzesiem a Nadią? Oj, będzie ; D duuuużo będzie . xD
Ja naprawdę kiedyś jakoś ostatecznie Bartusia nakarmię, naprawdę. Ale jeszcze nie teraz :p
Mentalna synchronizacja możliwa jest wyłącznie dzięki temu, że temperatura trochę spadła i ma się co nam synchronizować :P
UsuńSerio? Woooow, czuję się kopnięta zaszczytem :D Jakbyś miała dość Miśka albo czytelnicy mocno się domagali ograniczenia go na rzecz innych (Krzysia np. <3), to nie ma problemu, ja przejmę Kruszynę na czas jakiś (o, na kolejny weekend go mogę przygarnąć, żeby nie siedział, biedaczyna, sam w spalskim lesie) i potem oddam w stanie niemal nienaruszonym i mniej smutnym ^^
To dobrze, że będzie dużo :) Czekam niecierpliwie, zacieram rączki i przebieram paluszkami. Liczyłam po cichu na obszerniejszą relację z imprezy u taty, ale ten powrót wynagrodził mi wszelkie niedobory :D
"nakarmienie ostateczne" nie zabrzmiało za dobrze. Widzę Bartka związanego na krześle i Ciebie, jak pchasz mu do organizmu nieskończone ilości naleśników. I one mu już wychodzą przez wszystkie naturalne otwory ciała, i już się nie mieszczą, i czekolada się wylewa, i on już nie może, ale Ty, z diabelskim chichotem, pchasz je dalej.
Chyba jednak dalej słabo z muskiem i naszą synchronizacją xD
słabo, bo kiepskie muski . xD
Usuńej, ale to jest w sumie świetna wizja... Ja i ten Bartuś w sensie . Hmm... aż mi się zaczął diabelski plan tworzyć w głowie . XD
A potem znowu będzie na mnie i na moją zrytą banię xD
UsuńTakie życie . Trza się było nie wychylać ; D
UsuńW sumie... Fajnie, że mamy podobnie poryte pod czerepem :D A ja chętnie przeczytam tą scenę w rozbudowanej wersji. I będę miała poczucie niejakiego wkładu i udziału. Och, ależ będziecie się wszyscy opalać w blasku mojej zajebistości xD
UsuńMarzenia się spełniają - dzisiaj na śniadanie były naleśniki z czekoladą <3
UsuńPowiedz Kurasiowi, że jak go nie nakarmisz, to zapraszam do mnie :D
hahahahahaahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha . XD
UsuńBardzo miłe zakończenie dnia!
OdpowiedzUsuńObawiałam się tego balu u ojca Nadii. Ale Kosok dał sobie radę, Remek też sobie dał radę. Tylko Nadia taka niemrawa. Myślałam, że będzie nudno, a tu? Zjazd na pobocze i taka akcja? No jestem pod wrażeniem :D
Czuję, że ta Cysia nieźle namiesza. Musi być niezłym oryginałem. W końcu kto w środku lata chodzi w futrze i ma taki ogromny bagaż?! Tylko Rosjanki. Bartek się musi uzbroić w cierpliwość. I naleśniki z czekoladą. Ewentualnie :)
Jeśli chodzi o Miśka ... CZEMU ZŁA KOBIETO TAK GO GNĘBISZ?! Przecież jemu się na to nie zasłużyło! Przykro mi się robi, jak czytam o smutnym Dziku, naprawdę. Mam nadzieję, że wymyślisz coś fajnego. Oczywiście połączenie Dzik + Liloo mi pasuje :D W ogóle uwielbiam Liloo i te jej teksty. Przy jej wypowiedziach mam banana na twarzy :D
No i na koniec tego wykładu. OKROPNIE SIĘ CIESZĘ NA POWRÓT KRZYSIA Z KAMERĄ! Boże, jak ja się za nim stęskniłam! Czuję, że wymyślisz coś extra, jak zawsze zresztą!
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny
Do następnego!
Betty
czemu gnębię Miśka ? to łatwe pytanie jest - spójrz na niego. on się wprost idealnie nadaje na bohatera tragicznego . xD
UsuńOłGag, wszystkich tak jara ten Krzyś. Jakbym wiedziała to bym go upchnęła jakoś wcześniej, a tak... Hmm, nie wiem czy dam radę was usatysfakcjonowac, bo planowałam dla Igły tak maleńki, chwilowy epizodzik tylko...
W takim razie już wiesz, że przepadam za Igłą :) Mam nadzieję, że ten 'epizodzik' będzie dłuższy :D
UsuńOdetta spędziła w Spale weekend i nie narzekała. Prawdopodobnie dlatego, że nie mogła mówić - rozbawiło mnie totalnie, mimo że nie powinno. Ale cóż poradzę, że lubię czarny humor. Tak samo jak uwielbiam to opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńVE
Uff, dobrze, że mój czarny humor jest zjadliwy, bo bałam się, że z niego ( i ze mnie ) czyste chamstwo i nie do przegryzienia ;)
UsuńStało się ludzie, stało się! ♥
OdpowiedzUsuńNareszcie Grzesiu pocałował Nadię, może nie w sprzyjających warunkach,a le pocałował. Ja jeszcze miałam taką cichutką nadzieje na coś więcej, ale niee :c W sumie to nawet i dobrze, nie wiadomo co wtedy byłoby ze mną :) Ale przez cały czas nurtuje mnie jedno pytanie. Dlaczego Nadia nie odzywała się do Grześka? może nie przeczytałam dokładnie, może czytam bez zrozumienia, nie wiem. wiem tylko, ze nie wiem czemu Nadia się do niego nie odzywała :D
Liloo jest chyba moją ulubioną bohaterką :) Jest łudząco podobna do mnie, z charakteru oczywiście ;P Jakbym czytała o sobie, naprawdę ♥
Kocham cię z Miśka! :* nareszcie facet się uśmiechnął :] Co do tego wychodzenia za mąż... może będę teraz sadystą, może będę chamska i nie miła, ale nie byłabym tak pewna czy nasza KRUSZYNA się żeni. Ja wiem, że między nim a Zbychem podobno jest coś nie tak (nie wnikam, nie interesuję się ich życiem prywatnym), ale i tak to najlepszy BROMANS ever ♥
Jak dłużej się nad tym zastanowiłam, przestudiowałam wszystkie zdjęcie moje i moich koleżanek wraz z Miśkiem, które znajdują się w moim posiadaniu, wywnioskowałam, że Kubiak do zdjęć NIGDY, ale to NIGDY się nie uśmiecha! :D
Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny, OBROŃCA DZIKÓW! ♥
wyjaśniam : Nadia nie odzywała sie do Grzesia, bo byłą całkowicie przekonana o tym, że on nie lubi już JEJ, a za to bardzo lubi cały ten luksus jej ojca. A Grześ się tym wszystkim tylko niewinnie jarał, bo nigdy wcześniej tyle hajsu na raz nie widział ; d - nie wiem czy to wyjaśnienie jest do ogarniecia, ale jak coś, to krzycz ;)
Usuńoj, zgadzam się - Miś & Zbyś forever <3
Zrozumiane, zrozumiane ! ♥/
Usuńtak myślałam, ale wolałam nie ujawniać mojego pomysłu ;) ty go tylko potwierdziłaś :P
Uwielbiam takiego Kubiaczka, biedactwo nasze duże :D uwielbiam też Liloo, za to, że tak gnębi Miśka, ale jej wybaczam, bo idzie się pośmiać. Jagoda wcale nie lepsza, rozbawiła mnie do łez. Będą hodować iguany? Matko, to było mistrzowskie :D och i na koniec ach... Piękne zakończenie. Brawo Grzesiu! Ciekawa tylko jestem ich reakcję, a szczególnie Nadii. Mówiąc w skrócie kocham Twojego bloga :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego Miśka, no! :D Ale jeszcze bardziej lubię Liloo :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Skoro Grzegorz zrobił dobre wrażenie, to o co chodzi Nadii?? Może chodziło jej o to, że miał zrobić jednak złe wrażenie w nidopasowanym garniturze i brakiem obycia towarzyskiego? Zawiódł ją, bo oczarował ojca i teraz stanie się kandydatem na mężą? Choć to całkiem przyjemny kandydat, można powiedzieć, że wyjątkowo przyjemny:)
OdpowiedzUsuńNadia to kobieta - ma prawo fochać się bez powodu, a my mamy prawo nie wiedzieć o co jej chodzi ; D
UsuńKobiety mają to do siebie, że łapią focha i za żadne skarby świata nie chcą go opuszczać :D Oczywiście do chwili, gdy pewien wysoki, przystojny facet (darumy mu za duży garnitur, bo dalej nie mogę go ujrzeć xd) jej nie pocałuje. Czy np Kosok po zakończeniu kariery nie mógłby zostać zawodowym focho-łamaczem? O wiele przyjemniej by się rzucało focha. Mam nadzieję, że Grzesiek tu wejdzie, przeczyta moją propozycję i poważnie ją rozważy :D
OdpowiedzUsuńOj Kubiak, Kubiak, ciężko będzie się pozbyć małej Jagody. Lepiej leć po białą sukienkę. Hmm... może Możdżonek będzie coś miał? W końcu jest przygotowany na wszystko ;p
buźki ;*
Zakręcona ;)
http://ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com/
Jeśli Grzesiek sam się tu nie pojawi i nie przeczyta - ja mu podeślę ten komentarz . XD
Usuń