niedziela, 1 września 2013

piętnaście - wielbłądem być…

Następnego dnia
Poniedziałek
Przed śniadaniem

- Biegasz sobie bezkarnie w mojej koszulce?
Zatrzymała się na chwile przy łóżku i posłała mu promienny uśmiech.
- Chciałam zobaczyć jak to jest – wyjaśniła, nagle spuszczając wzrok. Widział dokładnie najpiękniejsze elementy jej ciała - niebotycznie, nieprzyzwoicie długie nogi, które jego sportowa koszulka zakrywała ledwie do połowy uda. Bardzo podobało mu się to, co widział.
- To było takie małe marzenie… Założenie dużej, męskiej koszulki po… - zerknęła na niego i zarumieniła się - … zbliżeniu. W Nowym Jorku nie zostaje się do rana.
Uśmiechnął się i przesunął na skraj łóżka. W jej stronę.
- To musi być straszne – złapał ją za dłoń i przyciągnął do siebie.
- Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo.
Pocałowali się. Nie zanosiło się na to, że szybko opuszczą pokój…
Chyba, że ktoś im przeszkodzi:
- Skowronki! Macie trzy minuty.
Zamarli oboje. Kosok zaklął. Nadia za karę uszczypnęła go w pośladek. Ze świstem wypuścił powietrze i spojrzał na nią ponuro.
- Wiedziałem, że powrót do Spały jest złym pomysłem. Trzeba było wynająć pokój.
- Pomyślimy o tym następnym razem – zapewniła go.
Uśmiechnął się drapieżnie.
- Następnym razem… - nie dokończył, bo przerwał mu tubalny głos Zbyszka.
- Krzysiu, to chyba były gołąbki – zasugerował przyjacielowi Bartman gdzieś tam za drzwiami, a do owych „skowronków” zwrócił się: - Wszystko słyszeliśmy!
Nadia czuła, że zaczyna się czerwienić. Nawet więcej – buraczyć.  Wymienili przerażone spojrzenia.
- Mam nadzieję, że on nie ma kamery – wyszeptali niemal równocześnie.
- Wszystko jedno – stwierdził Ignaczak zza drzwi, całkowicie gardząc opinią Zibiego - Wiosnę czuje się w powietrzu!
- Jest lato.
- Acha, no faktycznie… Ale jednak, mimo wszystko, rośnie miłość wokół nas – westchnął – chyba muszę zadzwonić do żony.
- Tak, tak, Krzysiu.

Chwilę później…

Zbyszek Bartman wiedział, że coś jest nie w porządku, gdy tylko pojawił się w Spale późnym niedzielnym wieczorem. Owo „coś” dotyczyło oczywiście jego współlokatora, pana Kubiaka, który z jakichś niewyjaśnionych przyczyn nagle ze stanów skrajno - depresyjnych popadł w stany eurofyczno – skrajne i depresyjne. A fakt, że przecież spędził on cały weekend w Spale – miejscu, gdzie raczej niewiele się dzieje – sprawiał, że nic już w ogóle nie trzymało się kupy. Zupełnie nic.
Jednak przypadek Miśka nie był jeszcze na tyle poważny, co przypadek Cichego Pita, który nagle poczuł wewnętrzny głos - jakiś pokrętny zew jego dzikiej natury i zajął się głośnym rozgłaszaniem wspaniałości miłości. Poważnie. Na pełny etat.
Piotrek właśnie brał sobie prysznic, przeszczęśliwy oczywiście, bo przecież była taka piękna pogoda, woda była taka mokra, a powietrze takie powietrzne, że nic – tylko się cieszyć. I śpiewać, głośno śpiewać! Oj, tak…
Więc podczas tej swojej cudownej kąpieli, Piotrek zawodził w głos:
- Dzień dobry! Kocham cię!
Co doprowadzało do szału cały siatkarski korytarz i było na tyle tragicznie spektakularne, że wzbudziło zainteresowanie nawet kochanego pana Anastasiego.
- What is going on here, boys? – jego siwa czuprynka pojawiła się nagle w Piotrkowo – Bartkowym pokoju.
- I have no idea, sir – zapewnił go Kuraś, krzywiąc się, gdy Pit przymierzył się do wyśpiewania wysokiego „c”:
- Już posmaaaaaaarowaaaaaałem tobą chleb!
Sam dobór repertuaru już kłuł boleśnie w uszy, a co dopiero wykonanie.
Srebrny Lis wymierzył palcem w drzwi pokojowej łazienki.
- Do something with that! – rozkazał Bartkowi, na co ten zaklął sobie po rosyjsku i uderzył otwartą dłonią w czoło.
W tym samym momencie do pokoju wmaszerował ubrany już całkowicie i gotowy do życia jak jeszcze nigdy, Grzesiek Kosok.
- Możecie wyłączyć to…? – mijając pana trenera, zatrzymał się nagle i urwał, ogarniając w swej psychice całościową sytuację.
W tym momencie Pit zmienił repertuar:
- She’s so hiiiiiiiiiiiiigh!
Andrea jęknął i wyszedł, mamrocząc do siebie coś po włosku, a Grześ spojrzał ze zdziwieniem na drzwi łazienki, a potem przeniósł owo zdziwione spojrzenie na Bartka.
Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo nagle zmaterializowali się przy nim Karol i Andrzej, którzy niczym mali - duzi ninja wskoczyli do pokoju i zaczęli przeczesywać teren w poszukiwaniu wroga, trzymając w dłoniach prowizoryczne katany zrobione z ołówków.
- Skąd macie tyle ołówków? – zainteresował się Bartuś ich doborem broni, bo przecież fakt, że oba wariaty miały na sobie stroje z czarnego lateksu i udawały samurajów jest zupełnie normalny.
Nim udzielono Kurkowi odpowiedzi, Wrona i Kłos lub Kłos i Wrona wypadli poza literki tego opowiadania, unieśli zgodnie katany i wymierzyli przed siebie.
- NIE MYL SAMURAJA Z NINJA, PLAŻO! – upomnieli piszącego, rycząc głośno, wyraźnie i zawzięcie.
„Plażo”, bo „bicz”. Przykro mi, jeśli nie ogarniacie żartu.
 Powracając do tematu:
- Skąd macie tyle ołówków? – zainteresował się Bartuś.
Odpowiedzi udzielił mu Andrzej, bo Karol był akurat w fazie maskowania się z podłożem (czytaj: leżał na dywanie i udawał, że go nie widać – ostatnio przerażająco dużo osób zbliża się niemal intymnie z podłogą, nie sądzicie?):
- Zdziwiłbyś się, ile fajowych rzeczy można znaleźć w Jarząbkowym pokoju statystyka.
I znowu w rozmowę wciął się falset Nowakowskiego:
- Ruby, Ruby, Ruby, Ruby! Do you, do you, do you, do you! Yeeeeee! Hej, hej, hej, yeeee!
Grzesiek w końcu się ocknął.
- Myślałem, że to radio i chciałem prosić, abyś wyłączył – zwrócił się do Kurka, na co ten bezradnie wzruszył ramionami:
- Nie wiem, jak się wyłącza Piotrków.
- A co ci to przeszkadza, przystojniaku? – z podłogi podniósł się Karol – My całą noc wysłuchiwaliśmy twojego imienia wykrzykiwanego w bardzo sugestywny sposób.
- Ja bym powiedział, że to były raczej jęki niż krzyki – stwierdził Andrzej, polerując swoją katanę.
- Och, Grzesiek, och, Grzesiek! – Bartek był na tyle miły, aby zacytować.
Kosok był chłopakiem przyzwoitym, więc spłonął rumieńcem, na co Bartuś jeszcze raz powtórzył:
- Och, Grzesiek!
W tym momencie łazienkę opuścił Pit.
- Och, Grzesiek! – ucieszył się, rzucił się na przyjaciela i ucałował go głośno w policzek – Tak się cieszę, że cię widzę, bo…
- Nie całuj go! – pośpiesznie odciągnął Nowakowskiego Kurek – On już ma kogoś, kto go wita porannym całusem…
- Bartosz!
Świat Bartka zadrżał właśnie u podstaw z powodu niewinnego, słodkiego głosiku z rosyjskim akcentem, który w tym momencie dotarł do jego psychiki.
- Och… – na moment zacisnął dłonie na ramionach skonsternowanego Piotrusia, aby po chwili pozwolić im bezwładnie opaść. Swoim dłoniom, nie ramionom Pita.
- …nie – dokończył żałośnie.
W drzwiach stała sobie beztrosko Cysia, biodrem opierając się o ich framugę.
- No cześć, kochanie – przywitała się.

Pół godziny później

Krzysiowi ostatnio śniło się, że był wielbłądem.
Przemierzał piaszczystą pustynię wzdłuż i wszerz, czując skwarne słońce, które w ogóle mu nie dokuczało. Szedł sobie spokojnie, nigdzie się nie spieszył, miał czas dla siebie i tylko dla siebie. Wiele rozmyślał, zastanawiał się nad swoim życiem, czuł się spełniony i…
… i brakowało mu tylko kamery.
Gdy już się ocknął, poczuł, że chyba minął się z powołaniem.
Nie, nie mam tutaj na myśli zapewne świetlanej kariery, jaką zrobiłby jako operator kamery, aktor, scenarzysta i reżyser w jednym. Mam na myśli właśnie bycie wielbłądem.
Krzysiek czuł się stworzony do tego, by być wielkim, owłosionym zwierzęciem, które wolno biega po bezkresnych piachach i pluje na wszystkie podłe istoty.
Pragnienie przepełniało go całego, dogłębnie. Czuł niemal fizyczny ból.
Dlatego ruszył tyłek z pokoju i poszedł przemierzać korytarze w celu znalezienia jakiegoś dzieciaka. Bo kto, jeśli właśnie nie dziecko z niewyczerpaną wyobraźnią, pomoże mu spełnić marzenia?
Fakt - faktem, jedynym dzieckiem w Spale była kilkunastoletnia Jagoda. Jedynym dzieckiem pod ręką, bo zapewne gdzieś tam poza wielkimi murami ośrodka szkoleniowego hasały sobie jakieś inne nieletnie stworzenia.
Okej, dobra, skupmy się – była Jagoda. To znaczy, zazwyczaj była, bo teraz, jak na złość, nie było jej nigdzie i nic nie wskazywało na to, że zaraz się skądś pojawi. Przegrana sprawa, wydawałoby się. Każdy by się już poddał, ale nie Krzyś. Przecież jemu nic nie jest straszne!
Dlatego szukał dalej.
Z braku laku, z braku chęci, z braku piątej klepki i jeszcze kilku innych niedoborów, Krzysztof postanowił zapukać w pierwsze lepsze drzwi. Wiecie, kto mu otworzył?
Ha, Fabian Drzyzga!
Wpierw się zdziwił, potem przestraszył, a potem, gdy Krzyś przedstawił swoją propozycję, całkowicie nie wiedział już, co ma robić. Ale ostatecznie się zgodził, bo co niby miał do stracenia? Wyszedł na korytarz i skoczył Ignaczakowi na plecy, i dał się nawet zanieść po schodach aż na parter, pozwalając tym samym naszemu drogiemu libero spełnić swoje wielkie marzenie o egzystencji jako rasowy wielbłąd. Amen.

W tym samym czasie

Nadia zastanawiała się jakby tu stawić czoło całemu światu w sposób, który nie pozbawiłby jej szacunku drużyny i swojego własnego sumienia. Noc w towarzystwie środkowego zdecydowanie nie była przemyślanym, ale za to bardzo, bardzo, baaaaardzo miłym akcentem – zakończeniem tego ponurego weekendu. I w sumie nie obchodziło jej nawet to, że pewnie już jacyś okropni dziennikarze – szuje rozpisują się nad ich gorącym siatkarsko – biznesowym romansem za górami i za spalskimi lasami. Lub raczej w owych lasach konkretnie.
Tymczasem jakieś… dwa? Trzy? Chyba trzy… Uhm, tymczasem jakieś trzy piętra niżej poszukiwana wcześniej  Jagoda kłóciła się z Liloo na temat – oczywiście – Michała Kubiaka.
- Nie możesz zawracać mu głowy, mała – upomniała dziewczynkę starsza kuzynka.
- Ale jemu to nie przeszkadza – stwierdziła w odpowiedzi Jagoda.
- Ale nie możesz i już! – ubierała się ta druga – Jeśli wplączesz siebie lub, co gorsza, jego w jakieś kłopoty to JA będę miała problemy. Ja potrzebuję tej pracy, Jaga.
Korzystając z wolnej chwili, Odetta wyrwała się spod ich czujnego oka i ruszyła przed siebie - gdziekolwiek, byleby nie do stołówki, bo nie miała zupełnie ochoty na jakiekolwiek jedzenie. Za to chętnie by potańczyła.
Gdzieś dalej, dalej w sensie odległościowym i mam tutaj na myśli całkiem sporą odległość, Ewelina – piosenkarka z You Tube – rozmawiała przez telefon z Łukaszem – fotografem.
 - Nie zgadzam się – zapewniła go już trzeci raz.
- Linka, proszę cię! Ewelinkaaa… – jęczał jej chłopak do ucha – Ja cię potrzebuję. Właśnie ciebie! Ciebie, słońce moje! Proooooszę!
- Nie będę się dla ciebie rozbierać! – krzyknęła mu do słuchawki brunetka.
- Jezu, Ewka – przeraził się chłopak – Przecież to nie jest jakaś tam sesja… Proszę cię, nie zmuszaj mnie, żebym użył tego słowa – odchrząknął – To jest akt! To jest wyraz mojego artyzmu, który jest mi bardzo mega potrzebny, bo ja muszę w końcu zamknąć moje portfolio!
- To je zamknij – poradziła mu dziewczyna – Ale bez moich nagich zdjęć!
- Przecież nie będziesz tak całkiem naga! Linka, tu nie chodzi o nagość, ale o twoje zewnętrzne i wewnętrzne piękno. Ja tego potrzebuję! Potrzebuję twojego piękna! PROSZĘ!
- Ja się nie zgadzam!
Westchnął cierpiętniczo.
- Przemyśl to jeszcze, dobrze? – poprosił i dodał nagle, jakby dopiero co sobie o tym przypomniał: - Nie będziesz przecież sama, Nadia już się zgodziła.
- Kto?
Zabawne, dokładnie trzy i pół godziny później praktycznie to samo oświadczył Nadii:
- Nie będziesz przecież sama – zachęcał ją Łukasz – Ewelina już się zgodziła.
- Kto? – dziewczyna zmarszczyła brwi.
Była właśnie w trakcie jazdy windą na parter, gdzie mieściła się jadalnia, a w niej już pewnie czekał przygotowany obiad. A ona była bardzo głodna. Jakimś cudem udało jej się uniknąć porannych konfrontacji z siatkarską drużyną, a była stuprocentowo pewna, że tym razem jej nie odpuszczą – nie po tym jak spędziła noc w pokoju Grześka. Hmm, a gdzie właściwie był w tym czasie jego współlokator?
- Ach, już wiem – olśniło ją nagle – Ewelina to ta sympatyczna dziewczyna, która pomagała przy sesji? Ta gru… - ugryzła się pośpiesznie w język i szybko zmieniła zamiar: - Ta, co śpiewa, tak?
Łukasz potwierdził i zapewnił ją, że jej udział w jego projekcie jest kluczowy, że zachwycił się jej urokiem osobistym i gdyby tylko interesowałyby go kobiety, to właśnie takie jak ona. Nie omieszkał także wspomnieć o tym, że to ważne, że pilne, że na już i że uratuje mu to tyłek.
- Proszę! – załkał jej do słuchawki – Będę twoim dłużnikiem aż do samej śmierci i… - tutaj rozpoczął swój wywód, co też jest skłonny zrobić i czego może dokonać, jeśli tylko Nadia się zgodzi.
Tymczasem ona sama była zajęta wypraszaniem ze swojej świadomości chytrych i podłych głosików, które sprawiały, że tremowała się pokazać reprezentacji. Specjalnie założyła dzisiaj najciemniejsze dżinsy, najbardziej szarą bluzkę i najzwyklejsze tenisówki, aby zgrabnie wtopić się w tłum.
- Zgoda – oświadczyła w końcu Łukaszowi.
Nie przemyślała tego, nawet się nad tym nie zastanawiała i chyba nie do końca docierało do niej, co tak właściwie będzie musiała robić i jakie to ma znaczenie, ale już tak bardzo bolało ją ucho od ciągłych narzekań chłopaka, że w końcu ustąpiła. Chyba nie była asertywną osobowością…
Rozłączyła się, gdy usłyszała jego pisk radości, bo częstotliwość prawie pozbawiła ją zmysłu słuchu. Stanęła przed wejściem do jadalni i nie wiedziała czy powinna wybiec, czy jednak wejść z wysoko uniesioną głową. Rozważała chwilę wszystkie za i przeciw, ale ostatecznie perspektywa spędzenia dnia bez obiadu jej się nie uśmiechała. Szczególnie, że przecież darowała sobie śniadanie.
Weszła więc i gdy tylko pojawiła się w środku rozległy się charakterystyczne ryki i odgłosy wyrażające zapewne… zadziwienie? Podziw? Radość? Nie wiem już – to po prostu było takie charakterystyczne buczenie, którego używa się, gdy wchodzi hardkorowy koksu albo ktoś równie inteligentnie genialny czy coś takiego… Na pewno wiecie, o co chodzi. Musieliście już kiedyś czegoś podobnego doświadczyć.
Nadia spłonęła rumieńcem, jakby była siostrą bliźniaczką Kuby Jarosza i czerwienienie się miała zapisane w rudych i piegowatych genach. Stwierdziła jednak, że przecież jest kobietą sukcesu, kobietą poważną i dobrze wykształconą, starannie wychowaną i przygotowaną do życia, więc czemu niby ma sobie nie poradzić ze stadem piszczących hien przy wodopoju? Albo raczej w tym przypadku: przy paśniku.  
- Dzień dobry, chłopcy – przywitała się z nimi chłodno i zajęła pierwsze wolne miejsce, jakie wpadło jej w oko: pomiędzy panem Ignaczakiem, a paniczem Kłosem. Niefortunnie, owo miejsce znajdowało się dokładnie naprzeciwko współsprawcy całego tego zamieszania, czego nie zapomniał jej wypomnieć Krzyś:
- No, no, no, gołąbeczki, czy nie powinniście aby gruchać obok siebie?
Niespodziewanie to Andrzej mu odpowiedział:
- Możesz przestać, panie Igło, z tymi metaforami?
Krzysztof zmarszczył brwi i spojrzał na niego, zatrzymując swój widelec z nadzianym kurczaczkiem w curry wpół drogi do ust.
- A to dlaczego? – zapytał, zdezorientowany.
- Wronkę chyba urażają ptasie metafory – stwierdził jakoś tak bardzo filozoficznie Karol – Taka skrzydlata solidarność, jak mniemam.
- A jak jest z tobą?
- Co? – zdziwił się Karol.
- Drażnią cię wszystkie te zbożowe docinki? – zapytał go inteligentnie Winiarski.
Korzystając z okazji, że rozmowa zeszła na tory nie oparte na zdecydowanej parze dnia, którą kolorowe pisemka ochrzciły już… Grzedi? Narześ? Mniejsza o to – ważne, że nie rozmawiali ani o pannie Jelc, ani o panu Kosoku, a tym bardziej już nie o nich razem, więc dziewczyna postanowiła to wykorzystać i zajęła się jedzeniem.
I jadłaby sobie pewnie tak w nieskończoność, gdyby przypadkiem pewna urokliwa blondyneczka w modnych okularach i hotelowym ubranku nie pokręciła się dookoła niej, utrudniając oddychanie.
- Przepraszam? – Liloo dźgała Nadię niezdarnie w ramię, próbując ją odciągnąć od jedzenia i chociaż na chwilę zainteresować swoją skromną osobą.
- Tak? – zapytała brunetka, wciąż jeszcze przeżuwając.
- Ja naprawdę nie chciałam przeszkadzać…
Ale przeszkadzasz, pomyślała Nadia.
- …pani Nadia Jelc?
- Panna – poprawiła dziewczyna jakoś tak odruchowo, bo pochodziła z rodziny, gdzie przywiązywano wagę do „tytułów”.
- Już niedługo – usłyszała ciętą uwagę Ignaczaka i ciche śmiechy zebranych.
Liloo nijak na to nie zareagowała.
- Ostatnio jesteś bardzo popularna… - stwierdziła.
Nadia skwitowała tę uwagę uniesieniem brwi. Boże, dlaczego była dzisiaj taka drażliwa? Och, znowu miała to paskudne przeczucie, że coś się wydarzy… coś niedobrego…
- To dla ciebie – blondynka wręczyła jej kilka kartek, a widząc zmarszczone brwi odbiorcy, dodała jeszcze – Przyszło faksem na adres ośrodka.
- Och – westchnęła Nadia, biorąc kartki w dłonie i wertując je pobieżnie – Dziękuję – odpowiedziała, nawet nie podnosząc wzroku na dziewczynę.
Liloo stała tam jeszcze przez chwilę, rzucając ukradkowe spojrzenie jednemu takiemu mięśniakowi. On akurat też na nią patrzył.
- Cześć – uśmiechnął się Misiek.
- Hej – odpowiedziała i zniknęła na tyle szybko, by nie usłyszeć już głośnych rozważań pana Winiarskiego:
- Mają tu faks. To fajne. Ciekawe czy mógłbym wysłać telegram do żony…
- Miśku, ja cię nie chcę denerwować, ale faksem nie wysyła się telegramów – uświadomił mu Marcin Możdżonek.
Winiar spojrzał na niego najbardziej błękitnymi oczami świata, które wyrażały teraz kompletne niezrozumienie.
- To co się wysyła faksem?
- Faksogramy? – podpowiedział mu Karol.
W tym samym czasie, kilka pięter niżej pewien uszaty osobnik wysoki zastanawiał się czy lepiej wyskoczyć z okna, czy udusić się poduszką, Bartek znalazł się mianowicie przed problemem niepospolitym: czyli stanął twarzą w twarz z Cysią.
Wpierw jednak wyrzucił ze swojego pokoju kumpli, nawet nie próbując im tłumaczyć, kim jest ta urokliwa dziewczyna (jego byłą), dlaczego tak śmiesznie mówi (bo rosyjski akcent) i co tu właściwie robi (Bartek nie wie, ale na pewno nie wyjdzie mu to na dobre).
Dziewczyna może i była bardzo ładna, może i miała śliczny włos, może i ładnie pachniała, może i umiała gotować, ale fakt pozostaje faktem – była Kurkową BYŁĄ dziewczyną. Więc co, do cholery, robi jego eks w Spale?!
- Bartusiu! – gdy tylko zamknął drzwi, blondynka uczepiła się jego szyi i złożyłaby mu na ustach soczysty pocałunek, ale w samą porę zdążył się sprytnie wywinąć. Wyplątał się z jej zachłannych objęć, odsunął ją – bynajmniej nie delikatnie – stanął dokładnie naprzeciw i spojrzał nań ponuro.
- Co ty tutaj, kurwa, robisz? – pytał ją po rosyjsku, ale „kurwa” powiedział po polsku.
- Kochany, wróciłam do ciebie! – zapiszczała radośnie, co w jej ojczystym języku zawsze wydawało się Bartkowi śmieszne – Wreszcie cię znalazłam, mój drogi! Kocham cię! Wybaczyłam ci już wszystko i w końcu możemy być znowu razem! Znowu razem! – powtórzyła, łapiąc go za dłonie i ciągnąc do siebie.
Kurek trwał w osłupieniu przez sekundę, a później bardzo niedżentelmeńsko wyrwał się z jej stalowego uchwytu i z przerażeniem zerkał to na drzwi, to na okno – nie wiedział, którą drogę ucieczki wybrać - to na nią. Przymknął na chwilę powieki i zaciągnął się powietrzem, co było zdecydowanie złym wyborem, bo razem z tlenem do jego nozdrzy wdarł się zapach jej perfum, a te były pociągające, naprawdę pociągające. Teraz jednak zadziałały na niego jak paralizator albo pieprz w spreju.
Ocknął się gwałtownie i spojrzał na nią ostro:

- Nie możesz do mnie wrócić, to ja z tobą zerwałem! – poinformował ją i spanikował. Spiął pośladki, odwrócił się na pięcie i wybiegł, szukać boskiego zmiłowania i jakiejś porządnej kryjówki.



---------
heeeeej . 
zacznijmy, proszę, wrzesień jakoś tak optymistycznie. nieogarnięte coś specjalnie dla was.
a teraz: co śpiewał Pit?
1)

2)


3)



Który słodziak był w odcinku?
Ten słodziak <3


Drogi Wrześniu, proszę, bądź wspaniały.
xo xo, Ś.

38 komentarzy:

  1. Powiem Ci szczerze, że uwielbiam ten Twój swobody i żartobliwy sposób pisania. Tak na oko nic wymuszonego, pełen spontan. Podoba mi się jak cholera!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwolisz, że dzisiaj nie będę się rozpisywać, bo dopisuje mi zły humor -,- wszyscy wiedzą dlaczego :)

    napiszę tylko tyle, że lubię wstać z łóżka, zrobić sobie śniadanko i pod pierzynką konsumować je jednocześnie czytając twoje go bloga ♥

    Ahh... co w tej Spale odwalają! :D Grzesiu "zbliża się" do Nadii :D Krzysiu chce być wielbłądem ( co jest dla mnie nie zrozumiałe, ale okej! xD Igła to Igła, nic na to nie poradzimy :D), Pit śpiewa pod prysznicem i już sobie wyobrażam jak wszystkim puchną uszy :D Przyjechała była Kurka... nie żeby coś, ale dobrze mu tak :D powinien wyskoczyć przez okno, nie złamałby sobie nogi, wcale a wcale :] I rozbierająca się Nadia... nie wyobrażam sobie tego :D W końcu ona przed pewnym mężczyzną się rozbierała... :P

    No i nasz Dziku nie ma stan u depresyjnego! ♥ Kocham cię za to :))

    Pozdrawiam i jak zwykle czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach...uwielbiam Grześka i Nadię <3 ale ale... Widzę, że Liloo i Kubiaczka coć ten teges. Fajnie by było.
    Lateksowy Kłosik hm....już to widzę, ale jak to czytałam to przypomniał mi się Bartman w tym czerwonym wdzianku :p i te ptasie metafory i zbożowe docinki. Fajnie jest poczytać taki blog. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i jest w końcu Krzysiu! Doprosiłam się! :)

    O Nadii i Grzesiu pisać nie będę, bo nie jestem w stanie się na ten temat wypowiedzieć :) Powiem tylko, że cholernie do siebie pasują i cholernie ich lubię, dlatego będę cholernie długo czekać na następny cholerny rozdział :D

    Tak sobie patrzę na tego Kubiaczka (którego dzisiaj nie było dużo, a szkoda) i myślę, że on zaprzyjaźni się z Jagą. Bo ta dziewczyna fajna jest! A Liloo ... Już pisałam, że Liloo to jedna z moich ulubionych postaci, prawda? Więc nie będę się powtarzać :D Te jej filozoficzne rozmowy z Miśkiem na temat jego egzystencji i braku miłości kompletnie mnie rozwalają :)

    Czy ja już pisałam, że uwielbiam twój pełny luzu i spontaniczności styl pisania, a całe opowiadanie zauroczyło mnie tak, że każdy rozdział czytam jak w transie? Nie?! Więc piszę: uwielbiam twój pełny luzu i spontaniczności styl pisania, a całe opowiadanie zauroczyło mnie tak, że każdy rozdział czytam jak w transie :)

    Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i szlag by to trafił! Zapomniałam!

      Ostatnio Piter jest tak obrzydliwie szczęśliwy, że brakuje mi słów. Aż tęsknię za tym ponurym Nowakowskim z początku opowiadania :( Jestem tylko ciekawa, czy szyby w spalskich pokojach są całe, czy raczej nie :)

      Co do Bartka ... Nie wiem co napisać. Ta Cysia porządnie namiesza w jego życiu (o ile już nie namieszała) i ... bardzo dobrze! Taki spanikowany Kuraś może być w każdym odcinku! Ja już się nie mogę doczekać ich kolejnej konfrontacji!

      Usuń
    2. Och, och, och, och - chwalą mnie = wzruszam się <3

      Usuń
  5. Łojezu, uwielbiam Cię <3 Uwielbiam wszystkie Twoje blogi, jesteście najlepszymi poprawiaczami humoru <3 I najlepszym relaksem po ciężkim dniu. Aż mi przeszło całe zmęczenie, jak sobie trochę porechotałam przed kompem :D
    "plażo" jest moim nowym absolutnie ulubionym pojazdem <3 Zmiażdżył mnie, położył na łopatki i wchodzi na stałe do mojego słownika. Czy Ci się to podoba, czy nie :P

    A teraz do rzeczy.
    Nadia z Grzesiem podobają mi się baaaaaardzo :D Rzeczywiście jest między nimi dużo i strasznie mi się od tego cieszy japa :D Trochę zazdroszczę Nadii, że jest taka wysoka i ma takie długie nogi. Ja bym z grzesiowej koszulki miała sukienkę z trenem (i druchnę w komplecie, żeby go za mną nosiła). Ach, radosne życie krasnala.

    Euforyczny Miś równie mocno raduje moje serce <3 W ogóle Miś raduje mnie zawsze i w każdym stanie. Nie będę narzekać, że go mało, bo ostatnimi czasy tutaj królował i dominował, ale po cichu będę sobie czekać na więcej Kruszyny <3

    Zakochany Pit znowu nie taki cichy. Wielki plus dla niego za Strachy... I za Kurta w sumie też. Zna się chłopak na porządnej muzyce - pjona! I jeszcze plusik za mokrą wodę i powietrzne powietrze. Co ta miłość robi z ludźmi i z ich mózgami, masakra.

    Andrea się pojawił :D Współczuję mu trochę tego wszystkiego, co się tam wyprawia. Jako trener ma naprawdę ciężką przeprawę z naszymi chłopcami, których interesuje chyba wszystko oprócz gry i treningów.

    Karol-i-Andrzej nareszcie wrócili! I to w wielkim, karolowo-andrzejowym stylu xD Też mnie nie dziwi jakoś szczególnie ich lateksowy strój. Ktokolwiek inny, ale oni? Zdziwiłabym się, gdyby weszli normalnie, drzwiami, pukając, ubrani w strój uznawany powszechnie za codzienny, przemówili literacką polszczyzną (albo w ogóle polszczyzną), każde wypowiedziane zdanie miałoby sens, porozmawialiby chwilę, po czym wyszli, również drzwiami. To by było dziwne i niecodzienne zachowanie.

    Igiełka! <3 Krzysia uwielbiam i cieszę się, że miał się dzisiaj szansę wybić. Widzę go, jak jest wielbłądem i truchta sobie radośnie i beztrosko przez pustynię. Ze swoją igiełkową fryzurą to robi, co go odróżnia od innych truchtających. Specjalnie na takie okazje wymyślono kamery GoPro - jeśli chłopaki się zasiedzą porządnie w Spale, to myślę, że byłby to idealny prezent dla Krzysia-Wielbłąda.

    Ooo, Fabian :D Mam nadzieję, że zostanie na dłużej. Nie tylko po to, żeby miał kto jeździć na wielbłądzie :P Każdy kolejny wprowadzany bohater dodaje tu kolejną, gigantyczną porcję humoru, więc niech ich będzie jak najwięcej.

    Czuję, że sesja zdjęciowa Nadii może się komuś nie spodobać. Bardzo się może nie spodobać. I nie mam tu tylko na myśli szanownego ojczulka. Trzymaj się dzielnie, dziewczyno!

    Brakowało mi Winiara. Zbożowymi docinkami powrócił w wielkim stylu. I jeszcze faksowaniem telegramu. Czasem się zastanawiam, co ci nasi siatkarze mają w głowach. Zboże chyba właśnie. I to przefaksowane.

    Bartek niech ucieka przed Cysią drzwiami, proszę. Okno jest dobrą drogą ewakuacji pod warunkiem, że jest się ninja, Kuraś niech wychodzi jednak przez drzwi. Skoro stracił (albo rychło straci) zdrowie psychiczne, to niech fizycznie się przynajmniej trzyma. Jak połamie nogi i wyląduje w szpitalu, to nie będzie miał jak uciekać przed odwiedzającą go z pomarańczami "ukochaną". I weź go w końcu nakarm, żeby miał siły na ten maraton (znowu były ostatnio naleśniki z czekoladą. Kurasiu, przyjeżdżaj do mnie! <3).
    Właśnie się zastanowiłam - czego zdrobnieniem jest Cysia? Czy to za trudne pytanie?

    Zapomniałam, czy pisałam na początku, że Cię uwielbiam. Za długie te komentarze, stanowczo.
    Tak czy siak - uwielbiam Cię! Mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EEEEEPOOOOOPEEEEEJAAAAA ! O.o

      Usuń
    2. eeeee...... yyyyyy...... aaaaa...... cały komentarz tak mocno wyczerpał moją psychikę, że odpowiem ci tylko na ostatnie pytanie: Marcelina = Marcysia = Cysia .

      Usuń
    3. Przepraszam psychikę :(
      O, ma to sens. Moja Marcelina jest Inką ;)
      I, ofkors, będę miała druhnę, nie druchnę. Chyba jednak byłam trochę zmęczona i też mam w głowie przefaksowane zboże. Ależ mi wstyd.

      Usuń
    4. spokojnie, nikomu nie powiem ; D

      Usuń
    5. Jak raz wrzucisz coś do Internetu - zostaje tam na zawsze. Jestem skończona.
      W ogóle, jak tak czytam to opowiadanie (po raz kolejny - serio, jestem właśnie gdzieś w połowie. Co te wolne poniedziałki robią z ludźmi..), to aż mnie palce swędzą na pisanie. Źle, źle, źle, niedobrze. Napiszę może list do Mamy i w ten sposób oszukam swój spaczony mózg.

      Usuń
    6. możesz wysłać do mnie . będzie mi miło ; 3

      Usuń
    7. Mogę. Lubię pisać i wysyłać listy. I lubię radość, z jaką ludzie je przyjmują. Jest w listach coś takiego klimatycznego i osobistego. I nawet da się poczuć tego "czegoś" elektroniczną namiastkę w mailach. Takich porządnych, długich.
      Musisz mi tylko podesłać adres/maila/zwrotnego gołębia pocztowego i przystępuję do dzieła :D

      Usuń
    8. listy są wspaniałe, magiczne i takie... takie słodkie . *.* naprawdę wyślesz mi list jak dam ci adres? ; O

      Usuń
    9. Pewnie, że tak. Uwielbiam listy <3 Ciebie też uwielbiam, więc nie widzę najmniejszego problemu.

      Usuń
    10. Mam nadzieję, że będzie równie zacny. Postaram się ze wszystkich sił. Dzisiaj mnie czeka mała przeprowadzka, ale jutro wyruszam na poszukiwanie kartki i zasiadam do pisania :D
      Przeczytałam, możesz niszczyć ;)

      Usuń
    11. Samozniszczenie dokonane.
      KOCHAM CIĘ <3

      Usuń
    12. Ale miałam dzisiaj bardzo, bardzo dobry dzień, a tu jeszcze takie gorące wyznania na wieczór. Cudownie <3

      Usuń
    13. och, och, och - ja miałam zły. bardzo zły. szkoła to zuo. brr .

      Usuń
    14. Za wcześnie pochwaliłam i zgubiłam internet :P Ale podtrzymuję, że dzień super.
      Potwierdzam też, że szkoła jest zła. I wcale nie zazdroszczę. Za to myślę, że jakbyś zajrzała do Spały albo do Rosji, to zaraz by Ci się humor poprawił :D

      Usuń
    15. Nie muszę wcale jechać tak daleko - wczoraj byłam na meczu i już trwam w euforii. Naprawdę, jak masz świadomość, że siatkarze naprawdę istnieją, nawet francuski wydaje się piękniejszy <3

      Usuń
    16. Byłaś na meczu? Uch, nienawidzę Cię z zazdrości. Miałam w tym sezonie ostro się wozić po południu Polski na mecze ligowe i już to nawet zdążyłam ogarnąć z ojcem i co? Wywiało mnie na jakieś żużlowe zadupie -.-

      Usuń
    17. BYŁAM NA MECZU . <3
      proszę bez hejtów na żużel, żużel jest spoko : D

      Usuń
    18. Byłaś na meczu? Uch, nienawidzę Cię z zazdrości. Miałam w tym sezonie ostro się wozić po południu Polski na mecze ligowe i już to nawet zdążyłam ogarnąć z ojcem i co? Wywiało mnie na jakieś żużlowe zadupie -.-

      Usuń
    19. Nie wiem, co się stało, że wcześniejszy komentarz postanowił się właśnie teraz skopiować. Ja zupełnie co innego chciałam napisać :P

      Nie hejtuję żużla/żużlu? Ciul, jeżdżenia w kółko na motorach. Hejtuję to, że zielonogórskie zadupie jest niesiatkarskie i zamiast jeździć na mecze do Jastrzębia, Kędzierzyna i Bielska, jestem tutaj usadzona bez specjalnej opcji pójścia na mecz. I to jest złe.

      Usuń
    20. Właśnie miałam pytać czy wszystko z tobą w porządku, skoro kopiujesz mi komentarze XD
      Byłam w Bielsku. Na Zaksie. Mam autograf. Widziałam Gacka. Widziałam Gumę. Mogę umierać. *.*

      Usuń
    21. Nie, sorry, jeszcze nie umieram. Jeszcze muszę spotkać Andrzeja W. <3

      Usuń
    22. Ze mną w porządku, internet coś świruje.

      Tak stawiałam, że to ten mecz.
      Też widziałam Gumę. Reprezentacyjnie, że tak powiem :D
      A Andrzej pozował do zdjęć pod Spodkiem, przed meczem z USA. I był taaaaki przekochany, jak podszedł do niego berbeć, który mu ledwo ponad kolano sięgał <3

      Usuń
    23. Ja mu zdecydowanie ponad kolano sięgam. XD i jeszcze ich zobaczę reprezentacyjnie, a jak <3 takie tam ambitne plany ; D

      Usuń
    24. Ja też, ale za to pod pachę :P
      Ja sobie właśnie uświadomiłam, że jestem kobietą pracującą i zarabiam grube miliony (tak, szybko się zorientowałam ;p) - jadę na Mistrzostwa Świata! <3 Niech coś mam z tej ciężkiej pracy :D

      Usuń
    25. Grube miliony, powiadasz? Hm, hm, hm... może wpadnę i podkradnę ? xD

      Usuń
    26. Na wszelki wypadek (czyli na taki właśnie wypadek) rozliczam się przelewem na konto ;p Ale wpaść możesz i tak, bardzo serdecznie zapraszam :D

      Usuń
    27. Oj tam, oj tam . może wpadnę ; d bój się ^^

      Usuń
    28. Ja się niczego nie boję - wpadaj :D

      Usuń
  6. Powtórzę ostatni raz, bo chyba mi to pasuje do kontekstu: nie mogłam sobie wyobrazić Grześka w Możdżonkowym garniturze, tak zobaczenie Igły jako wielbłąda przyszło mi gładziutko i ogólnie tak swobodnie ;D Ach, pohasałabym na takim wielbłądku. Czy na wielbłądzie się hasa? Może błądzi? A niech robi sobie co chce, ja chce Ignaczakowego Wielbłąda i to już! xd
    Szczerze mówiąc to wycie Pitera słyszałam aż tutaj, u mnie, w Kielcach :P Masakra, on nie ma żadnego wyłącznika? Biedni Spałanczanie. Tak, to moja prywatna i osobista wersja nazwy mieszkańców tego urokliwego zalesia, lasu, czy innej krainy przepełnionej drzewami ;D
    Ujrzałam swoimi piwnymi oczyma nawet Bartusia, który naśladuje Nadię. Moim zdaniem, z tego co moje uszka słyszały a oczka widziały (moja wyobraźnia szaleje i niedługo zginę dzięki niej) to wychodziło mu to smerfastycznie ;D
    Cysiunia coś nam przestraszyła Kurasia, a i przecież zastała go w dziwnej sytuacji. No bo, który chłopak/mąż/kochanek/były udaje dzikie wrzaski występujące podczas uniesienia trzymając rękę na ramieniu kolegi? Będzie jeszcze, że Bartuś gejem jest i tak go podnieca Piter. To by wyjaśniało dlaczego krzyczał, a raczej jęczał "Och, Grzesiek" ;)
    Żart o plaży trafiony :P Osobiście bym się nie domyśliła bez tego wyjaśnienia pod spodem, także dziękować za niego ;)
    To jak Winiar już zapodał temat o zbożowych docinkach to zacieram na nie rączki ^^
    Oni tam w Spale mają wszystko. Nawet lateksowe, czarne stroje, chuj jeden wie po co im to gówno, ale garniturek miał tylko jeden, jedyny ogarnięty siatkarz - Marcin ;D
    Rozbierana sesja zdjęciowa? A co na to Kosik? Wątpię czy mu się to spodoba, w końcu to on ma prawo do oglądania roznegliżowanej Nadii. O kurwa, dopiero teraz to do mnie dotarło xd W sumie to się nie skapnęłam, głupia, głupia, głupia ja! Nareszcie coś się między nimi zadziało. Zaiskrzyło? Zakosokosiło? Mam dziwny dar do tworzenia niezrozumiałych słów. Także koniec komentarza nastąpi teraz! ;)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    Zapraszam też do mnie ;) http://ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy na wielbłądzi się błądzi. Trzeba by z Krzysiem pogadać. ;)
      Serdecznie pozdrawiam Kielce, niedawno przejeżdżałam ; D Piękne to słowo "Spałanczanie". Będziesz miała coś przeciwko, jeśli podkradnę?
      OGARNĘŁAŚ MÓJ ŻART <3 No, wielbię cię. ; D

      Usuń
    2. A prosze bardzo, mozesz podkradac ;)
      Ta Kielce to wies ale nadal moja wies, wiec je uwielbaim i wielbie <3
      wielblad jako Krzysiu, badz tez Krzysiu jako wielblad napewno bladzi, no bo Iglunia jest czsem taki rostargniony i lekko nieogarnia, bynajmniej w mojej wizji swiata ;P
      lubie glupie i niezrozumiale dla innych zarty (o ile e rozumiem, a tak zazwyczaj jest xd) bo sama nie jedtem dla innych do zrozumienia i zazwyczaj ludzie mnie biora za idiotke bo sie smieje z niesmiesznych rzeczy ;P
      buzki ;*

      Usuń