wtorek, 8 października 2013

dziewiętnaście - Dziki Głód

 Po drugim treningu

Pamiętacie jeszcze tę wspaniałą paprotkę, za którą chował się Kubiak, gdy miała go odwiedzić Klaudia? Jeśli nie to ona zaraz wam o sobie przypomni, bo i tym razem będzie służyć mu za kryjówkę. Tak to już jest, jak się knuje po kątach z blondyneczkami w okularach i opracowuje tajemne plany pozbywania się innych blondyneczek bez okularów.
- Co jej powiesz? – zapytał. Chował się za doniczką i wypatrywał oraz wysłuchiwał czy aby z drugiego końca korytarza nie biegnie wychudzony obiekt i czy echo jego szpilek nie niesie się od parteru.
Liloo siedziała przy nim po turecku z zamkniętymi oczami, opierając się o ścianę i intensywnie myśląc.
- Nie wiem, myślałam o klasycznym: zostaw go, s…
Kubiak nagle odwrócił głowę w jej stronę.
- Nie wiedziałem, że przeklinasz – wystraszył się, poruszony do głębi.
Dziewczyna w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła.
- Zdarza mi się – wzruszyła ramionami.
Przez korytarz przemaszerował Bartuś, śpiewając:
… i zniknął.
- Czy on śpiewał o tobie? – zainteresował się Michał.
Liloo otworzyła oczy i zmarszczyła brwi:
- Co?
- Umiłowanej mej – zacytował – Jesteś jego umiłowaną?
- Nie jestem – zaprzeczyła dziewczyna.
- Jeszcze przy śniadaniu byłaś…
- To było tylko… Bo ja… Ugh, a co cię to w ogóle obchodzi? – zirytowała się, bo nie potrafiła wytłumaczyć Miśkowi zawiłej śniadaniowej relacji z Kurkiem, a tym bardziej jeszcze bardziej pokręconego trójkącika z Kurkiem i Cysią – Poza tym, teraz jestem twoją umiłowaną. Czasowo. Chyba powinnam brać za to opłaty.
- Wcale mnie to nie obchodzi.
- Jasne…
- Sugerujesz coś? – zerknął na nią.
- Nie, a ty?
- Cicho! – sprytnie wywinął się od drążenia tego nieprzyjemnego tematu - Chyba coś słyszałem!
Ale to nie była Klaudia, to był Pit. I jak na prawdziwego zakochanego, szczęśliwego człowieka przystało, śpiewał sobie.
… i zniknął.
- On nie śpiewał o tobie – Liloo pokręciła głową.
- Genialny wniosek – stwierdził Michał z sarkazmem.
- Gdyby śpiewał o tobie – ciągnęła dziewczyna, niezrażona – Musiałby użyć w jednym zdaniu „wredny”, „marudny” i „idiota”.
Kubiak obrócił się w jej stronę, naburmuszony i już - już miał jej wygarnąć, gdy wtem rozległ się stukot szpilek i słodki głosik:
- Misiaczku?
Klaudia.
Liloo i Michał wymienili spojrzenia.
-  Czas zacząć zabawę – zabrzmiało to jak w filmie akcji. Miejmy nadzieję, że był to dobry film.
Modelka miała dzisiaj na sobie niebotycznie wysokie szpilki, więc poruszała się baaaardzo wolno, żeby przypadkiem nie złamać kostki w siedmiu miejscach z przemieszczeniem.
- Zróbmy mały pokaz – zadecydowała Liloo, złapała Miśkową łapkę i pociągnęła go do góry. Oparła się o drzwi, przyciągnęła do siebie siatkarza i przytuliła się do niego całym ciałem. Dzięki Bogu, zdążyła zanim Klaudia się pojawiła i gdy modelka wreszcie dotarła pod Kubiakowy pokój, mogła dostrzec swojego „chłopaka” obściskującego się z jakąś…
- Co to ma znaczyć?!
Michał świetnie wczuł się w rolę zdradzającego chłopaka i odskoczył zgrabnie od Liloo, gdy tylko usłyszał Klaudię.
Modelka pobladła, przez co jej krwistoczerwone usta wydawały się bardzo, bardzo okropne, bo aż raziły kolorem, a ciemny makijaż wokół oczu przyprawiał o dreszcze.
- Zdradzasz mnie – wydedukowała Klaudia i jeszcze chwilę zajęło jej przetrwożenie tej myśli, ale gdy tylko to zrobiła, krzyknęła z całą mocą – Zdradzasz mnie!
- Klaudia… - bąknął Misiek, ale urwał, bo czuł, że powinien coś powiedzieć, ale nie wiedział co.
Na pomoc przyszła mu Liloo.
- Kim pani jest? – zwróciła się do Klaudii.
- Jego dziewczyną! – odparła modelka, oburzona.
- Och, nie. JA jestem jego dziewczyną.
- Chyba sobie kpisz, wywłoko.
- Klaudia, ja… - spróbował ponownie Michał, ale modelka zmroziła go tylko spojrzeniem.
- Wiedziałam, że jesteś typowy. Wiedziałam to od początku – stwierdziła – Nawet już nie wiem, po co marnowałam na ciebie czas… - i obrzuciła jeszcze jednym spojrzeniem pełnym pogardy Liloo – Skoro wolisz się zadawać z wielkim pospólstwem, nie ma sprawy. Żałuj. Odchodzę – obróciła się na pięcie i rzeczywiście poszła. 
Misiek i Liloo odprowadzili ją wzrokiem.
- Jesteśmy okropni – stwierdziła dziewczyna i dodała, gdy Kubiak spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem: - Zraniliśmy ją.
- Przejdzie jej – skwitował siatkarz.
Liloo westchnęła.
- Przynajmniej będziesz miał święty spokój.
Tym razem przez korytarz przeszli razem – Bartek i Piotrek, śpiewając głośno:

Następnego dnia
Piątek

Są ludzie i parapety, krzesła i taborety, ale żeby się urodzić rasową hotką, to trzeba już specjalnej mieszanki genowej – ginekologa – położnika i elektryka, mianowicie.
- Mamo! Mamo! Mamo! Mamo!
Szesnastoletnia Jana biegała po domu swym jak diabeł wcielony i liczyła na to, że jej rodzicielka poświęci jej chociaż jedną dwudziestą uwagi, jaką poświęcała „Kuchennym Rewolucjom”.
- Cicho bądź! – fuknęła matka na córkę, bo Magda Gessler próbowała właśnie flaczków. A nic nie jest ważniejsze od Magdy Gessler próbującej flaczków.
Janina nie poczuła się urażona, bo w zupełności przywykła do tego, że jest ignorowana. Biegała po domu dalej, ekscytując się nie wiadomo czym, wrzeszcząc nie wiadomo co i wyobrażając sobie, jak cudownie będzie wyglądał przyszły piątek. Dlaczego akurat przyszły piątek?
Bo mecz.
Są ludzie i parapety, krzesła i taborety, ale żeby się urodzić rasową hotką pseudo fanką, poza genami ginekologa – położnika i elektryka potrzebne są jeszcze wiara, zaufanie i… nie, nie, nie tym razem – nie chodzi o magiczny pył. Wystarczy przeświadczenie o tym, że miłość nie istnieje, bo po co, skoro są siatkarze.
I ich tyłki.
Tak, nie ma nic bardziej milusiego niż siatkarze i ich tyłki.
Hotka Janina potrafiła to docenić, a ostatnio pod niebiosa wychwalała pewnego ciemnowłosego, resoviackiego siatkarza i jego pośladki, bo wypatrzyła go gdzieś tam w tłumie, jak się kręcił koło Pita i stwierdziła:
- Och, kochany. Musisz być mój.
Nie obchodziło jej, że prawdopodobnie nigdy go nie pozna osobiście, a nawet jeśli – dla Grześka Kosoka będzie i tak kolejną, zwykłą fanką. Smutna rzeczywistość. Nie docierało do niej, że szesnastolatka z takim charakterem prawdopodobnie w ogóle go nie zainteresuje. A już tym bardziej nie obchodziło jej, że Kosok ma prawo układać sobie romantyczne życie z kimś innym.
Janina na to nie pozwoli! O nie! 

Kilka godzin później

Są ludzie i parapety, krzesła i taborety, ale żeby studia opłacić, to trzeba być niewolnikiem. Szczególnie te psychologiczne, które są nikomu niepotrzebne, ale  bywają fascynujące – tak wydawało się Edycie, gdy je zaczynała. Z biegiem czasu przekonała się, że rzeczywiście psychologowie są niepotrzebni ludzkości, że bardziej przydaliby się lekarze, strażacy albo geniusze z ogromnym potencjałem, ale że ona nie była żadnym z nich, wolała już być psychologiem. Przynajmniej mogła uczyć się tego, co naprawdę lubiła – grzebania w ludzkich głowach.
Jak już było wspomniane, studiów za darmo nie dają i trzeba wypłacalnym być, nawet za cenę niejedzenia śniadania - a żeby być wypłacalnym, trzeba mieć albo pracę, albo bogatych rodziców.
Edyta nie miała bogatych rodziców, ale miała pracę.
Najbardziej idiotyczną i irytującą pracę na świecie, ale przynajmniej pracę.
Co takiego robiła?
Rozwoziła po mieście kanapki. Skuterkiem. I w kasku. Czerwonym. A co!
Dlaczego poznajemy te dwie dziewczyny? Ha, pierwsza jeszcze trochę tu namiesza, ale o tym później. Druga namiesza teraz, bo Kubiak jest głodny, jak zwykle. Więc Edyta musi ruszyć tyłek, wsiąść na skuter i zawieźć Miśkowi kanapkę, czy tego chce, czy nie. A że wyboru nie miała, bo przecież praca to praca, wsiadła i ruszyła.
Misiek, Piotrek i Grzesiek – ta oto trójka wybrała się na Łukaszową sesję, bo rzekomo byli bardzo ciekawi, jak taka profesjonalna sesja wygląda. Jasne, jasne – jakby ostatnim razem, gdy brali w takim „czymś” udział, nie dowiedzieli się już wystarczająco dużo. Prawdziwe odpowiedzi były proste: Piotrek chciał być, bo Hania; Grzesiek chciał być, bo Nadia, a Kubiak przyszedł, bo Liloo – ale nie chciał się do tego przyznać, utrzymując, że jest znawcą sztuki i fanatykiem fotografii.
Oj, fanatykiem to on był, ale jedzenia. Głodny Misiek to Zły Misiek, tak jak Trzeźwy Polak to… Nie, przepraszam. Nie wiem jak wygląda Trzeźwy Polak.
W każdym bądź razie, sesja trwała sobie w najlepsze, Łukasz nie pozwolił chłopakom wejść do środka, bo zawstydzali jego modelki, a Kubiak był głodny, więc zamówił sobie kanapki.
Chłopcy siedzieli grzecznie na krzesełkach przed budynkiem studia, gdzie tymczasem Ewelina robiła sobie makijaż, Hania poprawiała włosy, a Nadia akurat pozowała. Tematem sesji były: Kształty. Pan Artysta chciał się skupić na pięknie kobiecego ciała w każdym rozmiarze i wymiarze; chciał pokazać prawdziwy artyzm fotografując niektóre fragmenty nagiego ciała – obojczyki na przykład i miękkie fale włosów, które je zakrywały, linię łabędziej szyi, pępek i zaciśnięte na biodrach dłonie, plecy i profil twarzy, kształt nóg unoszonych wysoko, jakby do wykonania „świecy”… Takie tam, czarno – białe fotografie tak bardzo pełne sztuki, że całkowicie niezrozumiałe dla osób niewyedukowanych i nieznających się na rzeczy.
Liloo bardzo się to wszystko podobało. Kręciła się po studiu, zaglądała Łukaszowi przez ramię, z zachwytem podziwiała odwagę i naturalność swoich koleżanek przed obiektywem, zerkała w monitor na zdjęcia już wykonane i bardzo liczyła na to, że będzie wyglądać chociaż w jednej ćwierci tak ładnie jak one. Czuła się zagubiona – ekscytowała ją ta sytuacja, ale z drugiej strony panicznie się bała.
Hania, jako modelka była przyzwyczajona do pozowania w niewielkiej ilości ubrań; Ewelina, pomimo większego rozmiaru, lubiła swoje ciało i czuła się w nim pewnie; Nadia tak bardzo emanowała seksapilem, tajemniczością i pewną klasą, że takie „niewinne” zdjęcia to pewnie w jej życiowym dorobku było coś zupełnie błahego, nie przejmowała się. Skoro one nie miały problemów ze swoimi ciałami, dlaczego inni ludzie mieliby mieć? Jeśli nie chcą patrzeć, nie muszą.
Liloo była inna, niewinna. Nie miała jeszcze okazji być podziwianą zupełnie nago. Dlatego napawało ją to wszystko wielkim stresem.
Nie pomagał jej też fakt, że od dwóch dni nic nie zjadła…

Dziesięć minut później

Człowiek nie jest w stanie przetrwać na głodnego w towarzystwie dwóch idiotów – czyli Piotrka i Grześka, którzy z braku rozumu zaczęli grać w klasy, narysowane kamyczkiem. Chcieli, żeby Kubiak zagrał z nimi, ale wyratowało go dostarczenie kanapki.
Edyta zaparkowała swój jaskrawoczerwony skuter, zdjęła kask, a z bagażnika wyjęła pudło pełne jedzenia, co Michał przywitał rozszerzeniem źrenic, uśmiechem i mógłby przysiąc, że gdzieś w tle anielski chór zaczął śpiewać na dwa głosy „Alleluja!”.
Dziewczyna zatrzymała się tuż przed nim, zerknęła tylko, a potem skupiła wzrok na karteczce:
- Pan… Kubiak? – zapytała, a gdy Misiek przytaknął głową, wręczyła mu pudełeczko – Smacznego.
Wyśmienity zapach jedzenia zwabił wygłodniałe walenie – Nowakowski i Kosok usadowili się po obu stronach Kubiaka.
- Gdy ktoś życzy smacznego, sugeruje, że jego jedzenie jest niesmaczne – poinformował powietrze Piotrek, bo nie interesowało to nikogo. Tylko powietrze.
- Ile? – zapytał dziewczynę Michał, szukając portfela, a w tym czasie Grześ zabrał się za szalenie skomplikowane otwieranie pudełka.
- Dwadzieścia jeden pięćdziesiąt – poinformowała go – I trzy pięćdziesiąt za sosik.
- Sosik! – ucieszył się Pit i rzucił się, by pomóc Grześkowi.
Gdy Michał walczył ze swoim portfelem, Edyta przyglądała się budynkowi z napisem: Studio.
- Tu dzieje się coś ciekawego, prawda? – zagadnęła, jednocześnie zgarniając pieniądze z Miśkowej dłoni.
- Mhm – potwierdził Piotrek z ustami pełnymi jedzenia, bo już udało im się rozgryźć jak działa opakowanie. Po prostu unosiło się wieczko – Ale nie możemy tam wchodzić…
- Dlaczego?
- Fotograf nam zabronił.
- Oho, czyli sesja – uśmiechnęła się – Nie jesteście ciekawi?
- Jesteśmy, ale podobno rozpraszamy modelki...
- Przejmujecie się tym? Chodźcie, popatrzymy!
No to poszli.

Dziesięć minut później

Liloo stała w miejscu, tyłem do Łukasza, głowę kierując za siebie i patrząc trochę ponad obiektywem. Była sztywna, zestresowana, głodna, niepewna, zmęczona i okropnie bolała ją głowa. Bardzo dobrze, że nie była świadoma, iż przyglądają jej się dodatkowe pary oczu, bo pewnie umarłaby na miejscu.
Piotrek i Grzesiek cichaczem przemycili siebie – i kanapki – w kierunku swych ukochanych, a Misiek i Edyta chowali się w kącie za jakimiś nieważnymi, zapomnianymi przez czas pudłami. Kubiak wciąż jadł. W pewnym momencie dziewczyna poruszyła się nagle, przez co kanapka Miśka wypadła mu z dłoni i wylądowała niezgrabnie na flanelowej, kraciastej koszuli.
- Nosz, cholera, no! – zaklął sobie jeszcze troszkę takim niby szeptem, na co dziewczyna tylko przewróciła oczami. A to wkurzyło go jeszcze bardziej – Patrz, co zrobiłaś, niezdaro!
- Mam na imię Edyta – poprawiła go, ale całkowicie to zignorował:
- To moja ulubiona koszula!
- Och, biedaku. Zostałeś naznaczony majonezem. Teraz umrzesz – wyśmiała go.
- Daruj sobie – warknął, na co ona ponownie przewróciła oczami.
- Dawaj, księciunio, upiorę ci ją – zażartowała, ale on potraktował to zupełnie poważnie. Ściągnął koszulę, zostając w samym białym podkoszulku z wielkim nadrukiem naleśników i wesołym podpisem; wręczył ją Edycie.
Spojrzała na niego jak na idiotę.
- No, dobra – wzruszyła ramionami, zmięła ciuch w dłoniach i wcisnęła go do podręcznej torby - Będzie piękna, świeża i pachnąca – zapewniła go.
Usłyszeli głos Łukasza:
- Liloo, możesz chociaż spróbować się rozluźnić? – bardzo starał się ukryć zirytowanie – Nie potrzebuję tyczki, ale ciała – bardzo mu to nie wychodziło.
Dziewczyna w odpowiedzi zadrżała, złapała się za głowę i usiadła nagle, bo przed jej oczami różowe słonie na monocyklach zaczęły tańczyć gorącą sambę do muzyki z filmu „Drive”, trzymając w paszczach zielone piórkowe boa z gumy do żucia i żelek.
Misiek się zerwał, Edyta się zerwała, chłopcy się zerwali, modelki się zerwały, nawet Łukasz się zerwał. Ale bardziej niż biedną Liloo zdawał się być zaaferowany tym, że nagle znalazło się tutaj tyle osób.
- Co wy tu robicie? – zwrócił się do siatkarzy – Kim pani jest? – zapytał Edytę.
Nikt mu jednak nie odpowiedział. Hania rzuciła na ramiona Liloo szarą bluzę, bo przecież była w samej bieliźnie, Kubiak przyklęknął na jedno kolano i uniósł jej twarz do światła, a Edyta usiadła obok i złapała dziewczynę za rękę.
- Halo, nic ci nie jest? – zapytała głośno i wyraźnie, bo przecież tak uczyli na kursie pierwszej pomocy – Ułożyć cię w pozycji bezpiecznej?
Liloo zamrugała, bo nagle oślepiło ją światło.
- Co? N, nie – wydukała – Nic mi nie jest… - skłamała.
- Coś cię boli? – dopytywał Kubiak – Jesteś chora?
- Jest wyczerpana – podsunęła mu rozwiązanie dziewczyna od kanapek. Chyba jednak kurs pierwszej pomocy na coś się przydał…
- Och, to akurat zauważyłem – przyznał Michał cierpko, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem.
Edyta wstała, oparła dłoń o biodro i spojrzała poważnym, naukowym okiem na bladą i mizerną twarzyczkę Liloo. Wszyscy patrzyli na nią z wyczekiwaniem, jakby była lekarzem z dwudziestoletnim stażem.
- Stawiałabym na niedożywienie – zawyrokowała, a Michał spojrzał nań dziwnie – Tak, to najbardziej prawdopodobne. Jest blada, słaba, zmęczona i wygląda, jakby drażniły ją wszystkie zapachy. Mogę przysiąc, że do tego wszystkiego kręci się jej w głowie i ma kłopoty z widzeniem.
- Nieprawda – zaprzeczyła słabo Liloo, ale wszyscy wiedzieli już, że kłamie. Edyta miała rację.
Dzik zerkał to na nią, to na obiekt badawczy i chyba też przyznał jej ostatecznie rację, bo zapytał:
- I co ja mam niby z tym zrobić?
- Zabierz ją do domu, sklerotyku, nawrzeszcz trochę i nakarm. – podsunęła grzecznie. 


-------------------
WOJTEK OŻYŁ.  


13 komentarzy:

  1. Hoteczka w akcji, aż się boję pomylśleć co Grzesiek będzie musiał znosić podczas jej napaści. Kubiak w wersji denerwującego głodomora jest bardzo przekonujący!

    P.S. Piosenka Kury jest bardzo hmmmm ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczaki! Przypomniałaś mi, że podczas minionych wakacji została mi zaprezentowana zwrotka "Chryzantem..." (jedna spośród milionów, bo przecież wyobraźnie i fantazja ludzka nie znają granic) tak genialna, że popłakałam się ze śmiechu. Po czym ją, oczywiście, zapomniałam. Taka młoda, a z tak zaawansowaną sklerozą...

    Ale do rzeczy.
    Na początek zachwyciłam się tytułem <3
    Później ucieszyłam, że chłopaki jednak czasem w tej Spale trenują, bo już myślałam, że zupełnie nie.
    Następnie rozczuliła mnie odwaga Kubiaczka kryjącego się za paprotką.
    Potem odśpiewałam (bez maszerowania) z Kurasiem pieśń wzniosłą (radując się przy tym, że pieśń owa pochodzi z repertuaru Strachów. Bartuśku - bardzo dobry wybór!).
    Przyklasnęłam pomysłowi Liloo, żeby pobierać opłaty za bycie ukochaną. Mogą być to czasowe opłaty, jeśli i ukochana taka jest.
    Uśmiechnęłam się jak zwykle szeroko widząc i słysząc radosnego, szczęśliwego, zakochanego Piotrusia (on się robi z dnia na dzień coraz głośniejszy, chciałam zauważyć).
    Oburzyłam się, słysząc, jakimi epitetami L. obrzuca Kruszynę. Możliwe, że trochę zasłużenie, ale Kruszynę?!
    Uradowałam się faktem zneutralizowania Klaudii i całkowitej i ostatecznej(?) jej utylizacji. Choć nie podejrzewałam, że pójdzie to tak szybko i gładko.
    Po tych wszystkich przeżyciach, wciąż rozemocjonowana, odśpiewałam głośno i radośnie "Chryzantemy...", razem z Bartkiem, Piotrkiem i Tymonem, uwzględniając wszystkie znane, nieznane oraz wymyślane na poczekaniu zwrotki. Po chwili dołączyli do nas też Michał i Liloo, bo tak nam się fajnie wszystkim razem śpiewało. Chcieliśmy też rozpalić ognisko i sięgnąć po gitarę, ale paprotka na rozpałkę się nie nadawała (no i może się jeszcze kiedyś komuś przydać niespalona, jak na horyzoncie pojawi się kolejna niepożądana niewiasta), a gitary, jak się okazało, nikt akurat pod ręką nie miał.
    Jeszcze nie zdążyłam dobrze ochłonąć, a już zacierałam mocno rączki na myśl o spotkaniu Grzesia (i Nadii) z Janiną. I przypomniałam sobie, że przecież "jedzenie jest jedyną rzeczą ważniejszą niż gwiazdy polskiej siatkówki". A skoro gwiazdy polskiej siatkówki są prawie najważniejsze ze wszystkiego, bo od nich ważniejsze jest tylko jedzenie, to w takim wypadku Magda Gessler próbująca flaczków może być co najwyżej na trzecim miejscu (tak, przemyślałam sprawę. Nie, nie zaliczam flaczków do jedzenia. Blah! :/).
    Aaaale! Zaraz potem ucieszyłam się bardzo, że chłopaki będą grali mecz! I w końcu nadarzy się okazja, żeby pokazać całemu światu, że te wszystkie tygodnie spędzone w spalskim lesie nie poszły na marne (chyba, że jednak poszły. W takim wypadku szczerze współczuję Andrei, że tyle czasu się z nimi przemęczył, a wszystko na daremno. Ale w to nie wierzę, nasze robaczki są przecież najlepsze z najlepszych).
    Zgłodniałam przez Dzika, jak zwykle (następnym razem przygotuję sobie prowiant do czytania).
    Ucieszyłam się z flanelowej, kraciastej koszuli.
    I na koniec stwierdziłam, że Edyta jest wspaniałym materiałem na przyjaciółkę Liloo. Jakoś tak mi do siebie pasują i czuję, że bardzo dobrze by się ze sobą dogadały. Szczególnie po ostatniej wypowiedzianej przez E. kwestii i uwadze o wrzeszczeniu. "I think this is the beginning of a beautiful friendship...".

    ~~~~
    Ale mi zrobiłaś, nie mogę skomentować Wojtka :( A chciałam wyrazić zachwyt nad cytatem <3

    ~~~~
    Nienawidzę mojego komputera, przeglądarki, albo którejś innej części całego tego informatycznego gówna, które samo z siebie postanowiło odświeżyć stronę, kiedy ja kończyłam pisać komentarz i wszystko, oczywiście, szlag jasny trafił. Czy te komputery myślą, że ja jestem w stanie te brednie odtworzyć?

    Kocham, uwielbiam, pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, postaram się teraz napisać równie ambitną odpowiedź:
      - wiedziałam, że spodoba ci się tytuł . to się rozumiało samo przez się . XD
      - Strachy na Lachy <3 Nie mogło ich nie być . :P
      - Kruszyno sobie zasłużył, a prawda. Jakoś musi przecierpieć. Duży chłopak jest, da sobie radę, a jak nie to ci go podeślę, ale obiecaj, że będziesz dbać o niego, nie zamęczać ; d
      - Klaudii jak na razie się pozbywam, ale (możliwie) wróci i coś jeszcze namiesza. niekoniecznie może z Miśkiem, ale ja ją za bardzo lubię :)
      - NIE RUSZAJ MOJEJ PAPROTKI! na podpałkę to sobie możesz brać Pita, ale jej mi nie ruszaj . przecież ona mi buduje całe opowiadanie! ; c
      - i tutaj będzie surprajs . bo to ani Grześ, ani Nadia nie spotkają po raz pierwszy Janiny... ale... ktoś inny na nią wpadnie . albo raczej ona na niego . muahahahaha .
      - ja, szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, jak wyglądają flaczki O.o ale Magda Gessler je lubi . XD
      - czuję cytata . XD czyżby Król Lew ? <3

      pozdrawiam twój komputer i dzikie Internety, również kocham, Ja <3

      Usuń
    2. Jaka piękna, ambitna odpowiedź! Jestem z Ciebie dumna <3

      - Kruszynę podsyłaj, przygarnę bardzo chętnie, będę dbać i pokocham, jak własne <3
      - PAPROTKA - no właśnie wiem, dlatego zostawiłam ją przy życiu. Nie odważyłabym się, za bardzo lubię to opowiadanie, żeby je psuć poprzez spalenie jego fundamentu (dziwna konstrukcja, generalnie w życiu i budownictwie ciężko jest spalić fundament...).
      - nie wpadłabym na to, żeby użyć Pita jako podpałki (kto by wtedy z nami śpiewał?). Chyba nim też się powinnam zaopiekować i go ochronić, tym razem przed Tobą. Założę tutaj schronisko dla prześladowanych siatkarzy <3
      - jeszcze mocniej czekam na spotkanie Janiny z naszą kadrą narodową. Ooooj, to może być jeden z moich ulubionych wątków (o co będzie w sumie nietrudno, bo tutaj wszystkie są moje ulubione ^^).
      - flaczki wyglądają mniej więcej tak, jak brzmią. Czyli dość obrzydliwie, wstrętnie i odrzucająco. Magda Gessler się nie zna i jest dziwna.
      - Król Lew? O bogowie! Casablanca! Siadaj i się wstydź! xD

      Usuń
    3. dziękuję, staram się.
      "fundament" to fajne słowo . jak bym się uparła, jakbyś ty się uparła, to pewnie byśmy spaliły, a co . XD
      ja ich nie prześladuję! - Pit po prostu lubi siedzieć w ogniu. bo tam ciepło jest. :p
      nie mam zamiaru się wstydzić, bo Król Lew <3.
      chociaż Casablanca w sumie też <3, bo Humphrey Bogard <3
      poza tym, Timon chyba właśnie jego cytował, więc na jedno wychodzi no . XD

      Usuń
    4. To prawda, że jakbyśmy się uparły we dwie, to i murowany fundament byśmy spaliły xD
      Co za Pit. Przecież w ogniu się nie siedzi, nie nauczyła go mama? Spali nam się na amen i kto nam będzie śpiewał pieśni radosne i wzniosłe? Kto będzie najbardziej zakochanym z zakochanych siatkarzy (a'propos - co tam u Zbysia? Dawno się nie widzieliśmy)?
      Hm, no nie wiem. Tak czy siak, mnie się cytat o początku przyjaźni kojarzy jednoznacznie z casablancowym oryginałem. Tak już mam.
      Kurde, bym obejrzała wszystkie Króle Lwy teraz przez Ciebie... Jak będziesz do mnie wysyłać Kruszynę, to możesz mu dać, żeby mi przywiózł, to sobie razem pooglądamy, taaaaak <3

      Usuń
    5. Zbyś się topi w swojej słodkiej miłości i nijak nie potrafię go wyciągnąć ; <
      okej, przekażę mu, ale ma je zwrócić, bo KRÓL LEW <3 jest zajebisty . i jest moim nałogiem . <3

      Usuń
    6. Biedny Zbyś. Tzn. trochę mu zazdroszczę, że ma się w czym topić, ale trzeba znać umiar.
      Jest zajebisty, to prawda <3 Ale nie wiem, czy je zwróci, bo nie wiem, czy ja zwrócę jego <3 Raczej nie.

      Usuń
    7. To wyślijcie mi to... pocztą . Albo... sygnałem dymnym . XD

      Usuń
    8. Dobra! To przyślij mi tu jutro Misia, w poniedziałek sobie zrobimy maraton (bo poniedziałek <3) i Królów Ci odeślemy sygnałami dymnymi, sygnały dymne najlepsze xD A Kubiaczka sobie tutaj jeszcze trochę zostawię. On ma teraz paluszek zepsuty, grać nie może, a mnie się przyda towarzystwo, to akurat :) Jak się paluszek naprawi, to oddam. Może. Chyba, że spodoba mu się bycie Pandą i nie będzie chciał wracać <3

      Usuń
  3. Ta hoteczka to nie przypadkiem ta sama, co wysyłała karteczki Nadii? Matko, że takie istoty chodzą po świecie. Kurek i Pit to zgrany duet, a w twoim opowiadaniu to takie ciamajdy :D ale za to poprawiają humor. A pani od kanapek się przydała chociaż. A Kubiaczek mógł się podzielić woim jedzonkiem z Liloo, to nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, być może to ona, nie powiem . ; D
      Ciamajdy pozdrawiają <3

      Usuń
  4. Witam cieplutko :) Trafiłam tu dzięki siatkarskim puzzlom i jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa ;) Tylko troche niefortunny moment wybrałam sobie do czytania bo było to coś przed północą i niestety musiałam zarwać prawie całą noc, bo nie mogłam sie odkleić od tego opowiadania. Podziwiam Cię, bo masz fantastyczny styl pisania. To wszystko czyta się tak lekko i przyjemnie, a ile przy tym śmiechu ;) Jedynie brakuje mi tu jednej postaci...uwielbiam Łukasza Żygadło i gdyby czasem mógł sie pojawić byłabym w siódmym niebie ;p Może o za dużo proszę, ale mam zamiar zostać tu już do końca i fajnie by było czasem coś o nim przeczytać :) Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń