niedziela, 23 czerwca 2013

pięć – o wrednej dziewczynie, o siatkarskiej diecie, o podłym artykule i o Lovelasie Spalskim

Godzinę później…

- No, no, no. Dziewczyna nie marnowała czasu – uśmiechnęła się do siebie Tina, przeglądając dość pokaźną ilość zdjęć na swoim aparacie - To dopiero kilka dni, a ona już…
Zadowolona,  włączyła laptop i od razu wzięła się za pisanie artykuliku na podstawie zdjęć. Tak, zdjęciom dorabiała historie. Inaczej byłoby przecież nudno! A ona nie może sobie pozwolić na nudę, bo inaczej jej nie zapłacą.
Zaraz skończy!
A sam artykuł…
- Myślałem, że ten tekst będzie krótszy – zauważył redaktor, gdy Tina sprezentowała mu swoje małe dzieło.
Uśmiechnęła się do siebie, poprawiła swoją jaskrawo czerwoną marynarkę i pochyliła się do przodu, by wskazać palcem interesujący ją fragment.
- Byłby, ale zostałam zmuszona zamieścić jeszcze jedną stronę, bo…
Mężczyzna nie pozwolił jej dokończyć, zgarnął tekst w dłonie i odchylił się na krześle. Prześledził pobieżnie literki, po czym wydał z siebie długie „hmmmmm…” i zerknął ponad papierem na dziewczynę.
Tina starał się wyglądać jak najbardziej niewinnie i profesjonalnie.
- Maleńka sensacja – redaktor pokiwał z uznaniem głową – Będzie tego więcej? 
Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę.
- Możliwe – przyznała.
Mężczyzna uśmiechnął się podle jak hiena.
- Kiedy to pójdzie do druku? – niewinnie zamrugała oczętami.
- Jutro.
Miała ochotę otworzyć butelkę szampana.
Oj, tak. Będzie się działo.

Godzinę później…

- Mamy jeszcze trzy tygodnie – zakomunikował powszechnie Możdżonek.
- Trzy tygodnie czego? – zainteresował się Igła. Spóźnił się, jak zwykle. Usiadł koło Kubiaka, który jadł, jak zwykle. Krzysiu zgarnął z jego paczki trochę chipsów o smaku bekonu. Marcin popatrzył na nich, zabawnie marszcząc czoło.
- Nie wiedziałem, że coś takiego jest w siatkarskiej diecie – zauważył rozsądnie.
- Jest – Michał wzruszył ramionami.
- To siatkarsko – Kubiakowa dieta – potwierdził Igła.
- Mhm, to ma sens – przytaknął im Bartman, chociaż wcale sensu nie miało. Właściwie sens wyszedł i stanął obok, bo miał dość udawania, że jest jak go nie było. Rozumiecie, prawda?
- Za trzy tygodnie gramy pierwszy mecz.
- Hura!
- Przestań, Krzysiu.
- No co?
- Próbuję być poważny.
- Serio, Możdżi? I jak idzie?
- Leży, jak na razie.
- To niech wstanie.
- Niebieska tabletka potrzebna! - Bartman zaśmiał się głośno.
- Co świrujesz? – zapytał go Kubiak, żując jednocześnie.
- To tak śmiesznie zabrzmiało.
- Tak, Zibi, na pewno – Michał przewrócił oczami, po czym szepnął w stronę Ignaczaka: - Ja nie rozumiem, co jego dziewczyna w nim widzi.
Igła spojrzał na Zbyszka okiem prawdziwego znawcy męskiej urody, uroku, zachowania, stylu, klasy i ogólnie wszystkiego, czego potencjalna kobieta by pożądała i pokręcił głową.
- To mięśnie – stwierdził dobitnie – Mięśnie i tatuaże.

Następnego dnia…
Czwartek

O godzinie dziesiątej (czyli w chwili, gdy Nadia dopiero wyszła spod porannego prysznicu, zadzwonił jej brat.
- Będą kłopoty – zakomunikował krótko – Narozrabiałaś.
Dziewczyna nie zdążyła się dowiedzieć, co tym razem przeskrobała, czego nie zrobiła, o czym zapomniała lub gdzie akurat miała być, a jej nie było, bo braciszek nie kwapił się nawet, by pożegnać ją słowem.
Przecież jest tutaj dopiero od kilku dni…
Co niby mogła zrobić?!
Nadia przysiadła na łóżku, wciąż w ręczniku i patrzyła jak ostatni świr na telefon.
Skoro dzwonił jej brat…
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwanaście, trzyn…
Telefon zadzwonił tak nagle, że podskoczyła. Nawet nie musiała sprawdzać informacji na wyświetlaczu, żeby wiedzieć, kto dzwoni.
- Cześć, tatusiu – przywitała się grzecznie.
- Coś ty najlepszego nawyprawiała?!
Dzień dobry, miło mi cię słyszeć. Co u ciebie? Jak życie? Dobrze cię karmią, córeczko droga, jedyna moja kochana…?
Ta, jasne.
- Przepraszam, tatku, ale o co konkretnie ci chodzi?
- Nie tatkuj mi tutaj. Co ty wyprawiasz w tej całej… w tej całej Spal… Spal…?
- Tu w Spale? – Nadia zmarszczyła brwi, pobieżnie przeglądając w swojej głowie listę zatytułowaną „Sytuacje Kłopotliwe, o których lepiej nie wspominać” – Pracuję tutaj.
Prychnął. Bardzo nieelegancko.
- Widziałem artykuł.
- I jak? – ucieszyła się niczym mała dziewczynka – Podobało ci się? Rozmowa była…
- Nie czytałem – przerwał jej ostro – Widziałem. Tyle mi wystarczyło.
Nadia czuła się zagubiona.
- Tato…?
- Ostatnia szansa, rozumiesz?
- Tato, ale ja nie wiem…
- Nie pojechałaś tam, żeby znajdować sobie nowych przyjaciół, ale żeby udowodnić światu, że jesteś coś warta.
Powstrzymała się od prychnięcia, ale nie odmówiła sobie przewrócenia oczami.
Światu? Udowadniać światu? Jest tutaj, by udowodnić coś tobie, tatku.
- Bierz się do roboty, dziecko.
- Tak, jest.
Rozłączył się.
Tylko o co mu, do cholery, chodziło?!

Dwie godziny wcześniej…

- Grześ, Grześ, Grześ, Grześ, Grześ!
- Grzesiu?!
- Grzegorz?
- Hej, hej, Grzegorzu?
- Grześku, Grześku?!
- Gdzieżeś Grześku?!
- Ko ko ko ko Kosok?
- Kosok spoko.
- Ko ko ko ko Kosok spoko?
- Ta. Grześ?!
- Grześ?! Ek?!
- Ek?
- Grześ – ek.
- Aaaa.
- Grzesiek?!
- Grześ!
Panie i panowie, jeśli kiedykolwiek będziecie państwo potrzebowali bomby siejącej zniszczenie w ciągu zaledwie kilku sekund, wcale nie musicie wydawać majątku czy importować części z Japonii i własnoręcznie składać.
Wystarczy Wrona w towarzystwie Kłosa.
- Mamy cię! – zakomunikował ten pierwszy, gdy już zdezorientowany Grzegorz odnalazł się pośród licznych korytarzy.
- Mamy, mamy – potwierdził ten drugi.
- Nie mówiłeś, że taki z ciebie Casanova.
- Lovelas.
- Dobre – ucieszył się Andrzej.
- Love, bo kochaś. Las, bo spalski – wytłumaczył swą mądrość Karol.
Grzesiek zamrugał kilkakrotnie, próbując ogarnąć, ale mu nie wyszło. Więc zapytał:
- O co wam chodzi, chłopaki?
Zauważyliście tę dziwną zależność, że tutaj właściwie nikt nigdy nie wie, o co chodzi?
Kłos i Wrona albo Wrona i Kłos, bo nie wiadomo, który pierwszy, wyszczerzyli się do niego.
- Przyłapaliśmy cię.
- Właściwie nie my, ale ktoś równie sprytny.
- Ale wiesz, my i tak wiedzieliśmy, że ty i ta…
- My rozumiemy, że ona ma ładne włosy, ale moglibyście… ja nie wiem…
- Pokój wynająć? – zasugerował mu Andrzej.
- Albo ukrywać się w owym lesie, a nie…
- Bo tak publicznie to… nie.
- Nie, nie – pokręcił głową Karol.
- Przepraszam – przerwał im Grzesiek, zamykając oczy, bo nagle uświadomił sobie, że bardzo rozbolała go głowa – Moglibyście zwolnić. Ja w ogóle nie rozumiem o co wam…
Kłos wręczył mu bardzo pomiętą gazetę.
- Czytaj, Spoko Kosoku. Chociaż właściwie wystarczy, że spojrzysz na zdjęcie… O, na to tutaj. Jakieś trzy strony po wspaniałym artykule o nas wszystkich.
- Taka trochę gwiazdeczka z siebie, skoro dostajesz całą stronę dla siebie.
- Rymujesz, stary.
- Zawsze spoko.
- Chociaż w sumie nie występuje tak do końca sam…
- Racja. W końcu ona jest. I pan Ignaczak też jest…
- Mhmmmm…
Po pozostawieniu w głębokim osłupieniu drogiego Grzegorza, Karol i Andrzej z taką samą werwą i euforią dorwali Krzyśka.
- Patrz, mój Krzysiu! – zawołał do niego Kłos, machając przed nim gazetą.
Ignaczak akurat wpadł w igłą – szyte – szał, więc przemierzał korytarze z kamerą, mówiąc do siebie.
- A to są nasi drodzy Bolek – skierował kamerę na uśmiechniętą twarz Wrony – i Lolek – przez chwilę zamajaczył mu roześmiany pyszczek Karola, ale szybko obiektyw przesłoniło zdjęcie z gazety.
Igła się zakrztusił.
Zdjęcie było zrobione pod dziwnym kątem. Akurat przemieszczał się z tylnego siedzenia samochodu Nadii na przednie. Sam wyglądał dość zabawnie, ale dziewczyna miała cierpiętniczą minę. Wszystko pieczętował nagłówek „Kłopoty w raju – siatkarskie perypetie miłosne!, czyli jak dobrze powitać początek sezonu”.
Krzysiek przełknął głośno ślinę.
- Żono moja – oświadczył, kierując na siebie kamerę – Pamiętaj, że cię kocham.
Wyłączył urządzenie, wręczył je szybko Andrzejowi, a sam zagarnął łapczywie gazetę i pobieżnie przeczytał artykuł.
Poniżej swojego zdjęcia znalazł dobre trzy akapity tekstu opisującego rzekomą gorącą randkę między nim, a „nową szefową relacji z publiką, która widocznie od razu bierze się za poznanie dobrych stron swoich podopiecznych”. Dokładnie tak. Pod tym okropnym komentarzem widniało jeszcze jedno zdjęcie – tym razem Nadii i Grześka w dość dwuznacznej pozie…

I kolejne trzy akapity wyssanego z palca tekstu… 





---
ja się chyba sama muszę pocieszyć. Francja to zuo, Francuzi są niemili, a Lynell wcale nie jest przystojny.


Nikt nie jest bardziej przystojny niż Michaś w garniturze i blasku swej wspaniałości.  

8 komentarzy:

  1. Tego mogliśmy się wszyscy spodziewać. Grzesiek jak Grzesiek - poradzi sobie. Nadia? Z ojcem może być nietęgo, z szefem też, ale jak zobaczy to Iwonka to może się skończyć nieciekawie dla Igły. No to robi się coraz ciekawiej w tej Spale. Ciekawe co ta kobietka sobie jeszcze wymyśli...
    Apeluję o więcej Kłosa i Wrony! Toż to duet idealny! To nic, że prawie się zadławiłam jedzeniem, wyplułam picie na ekran laptopa - ważne, że było śmiesznie :D
    Zbyś i jego sens - toż to zrozumiałe jak fizyka. Ale ten cytat mam ochotę gdzieś zapisać na ścianie obok cytatów z innych blogów ;p Nie to, żebym mazała sobie po ścianach, na razie to tylko plany :P
    Igła znawcą męskiej urody? A kasa to gdzie? Same mięśnie i tatuaż chyba Zbysiowi nie zapewnią partnerki, takie dziewczyny zazwyczaj lecą na sławę. Tzn. nie wszystkie wrzucam do jednego worka, ale taka czasem rzeczywistość ;p Dobra, ja się nie znam i nie wtrącam - to moje prywatne przemyślenia ;)
    Koniec mojego wywodu, by chyba się rozpisałam ;)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    PS. Zapraszam do siebie :
    "Kilka złotych wydane w aptece mogą obrócić Twoje życie do góry nogami"- zapraszam na kolejny epizod o Zbyszku i nastoletniej Kamili - kolejne starcie i kolejne problemy w życiu zbuntowanej szesnastolatki. Liczę na szczere opinie ;* http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za odwiedziny na moim blogu, jest mi niezmiernie miło :) Ostatnio nic się tam nie pojawiło nowego, ale już dziś jest reaktywacja wybuchowej pary, więc serdecznie zapraszam wieczorem na 3, krótki rozdział.

    Jest mi przykro, iż nie mogę czytać Twojej twórczość, przynajmniej narazie. Sama prowadzę trzy blogi i czytam ponad 40, więc nie wyrobię się z Twoim. Bardzo mi przykro, ale nie mogę za dużo brać tego wszytekigo, ale kto wie... moze gdy stworzysz coś nowego to wtedy zacznę czytać :)

    Napisz na gg, chiałabym Ci przekadzać pewną informację :)
    44357037 :)

    Buziaki, bezduszna ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie jakis nowy rozdzial :-) bardzo interesujaca...

    OdpowiedzUsuń
  4. to michał :OOOO jaaaa! zakochałam się?
    w wolnej chwili zaczynam czytać twoje opowiadanie!!! wygląda baaardzo zachęcająco ;>
    i zapraszam do siebie jeśli masz ochotę na moje siatkarskie opowiadanie ;) jestem-powietrzem

    OdpowiedzUsuń
  5. Kłos i Wrona, Wrona i Kłos - nieważne jak to napisałam, ja ich już po prostu uwielbiam, ubóstwiam i kocham najbardziej na świecie za te ich rozmowy :D Jak ty to robisz, że wymyślasz takie zabójcze teksty? No na przykład to "Lovelas - Love, bo kochaś. Las, bo spalski "
    G E N I A L N O Ś Ć :D
    Mi również ten francuzik nie przypadł do gustu :) Ja tam wolę wszytskich naszych chłopaków :D
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*
    PS. Jeśli masz czas i ochotę do poczytania czegoś nowego, to zapraszam do siebie na http://add-me-wings.blogspot.com/, gdzie właśnie pojawił się 20 rozdział :)
    PS 2. jeśli możesz to informuj mnie przez gg - 15696793

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz. No ale co ja ci tu dużo będę pisać, czyta się świetnie, dialogi- miód na moje serce. Duet W.K. rozbrajający.. ^^ i jeśli "całość ma zadatki na ciągniecie się w nieskończoność niczym wenezuelski serial" to ja jestem w niebie. Kochamm Adaś<3

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc właśnie na ciebie trafiłam i przyznaję,że ten blog jest cudny *,* Za chwilkę biorę się za następne, bo na prawdę mnie zaciekawiłaś ;) Będę wpadać ;)
    Zapraszam do mnie http://siatkoholik.blogspot.com/2013_06_01_archive.html
    ;Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Igła (wiem, powtarzam się) Jedno pytanko: Jak Ty wymyślasz te wszystkie teksty? One są genialne!

    OdpowiedzUsuń