czwartek, 8 sierpnia 2013

dwanaście – yoga, czołgi i marzenia oraz wielki powrót Liloo

Następnego dnia…
Piątek
Rano

- Zibi?
- No?
- Czy ja nadawałbym się na… - Misiek urwał, jeszcze raz spojrzał w lustro i przechylił na bok głowę, włączając tryb myślenia.
- No, na co? – Bartman w roztargnieniu, ubierając się, wetknął głowę do łazienki i rzucił przyjacielowi spojrzenie.
- Nic już – stwierdził Michał.
- Stary, powinieneś znaleźć sobie dziewczynę – polecił mu Zbyszek – Wpadasz w dziwne stany, które… no, przerażają mnie.
Michał posłał swojemu odbiciu ponure spojrzenie, jakim uraczyłby Bartmana, gdyby tylko ten drugi przestał się w dzikim szale miotać po pokoju.
- Czego ty właściwie szukasz? – zirytował się w końcu Kubiak.
- Kamizelki!

Pół godziny później…
  
- Nie zdążyliśmy zjeść śniadania – poskarżył się Nadii Bartman.
- Bo ubierałeś się jak baba. Długo. Dłuuuugo. Za, kurwa, długo – pojawił się obok niego Kubiak w całej swojej okazałości i codzienności. Czyli w bojowym nastroju. Bo Głodny Polak to Zły Polak.
- Nie musiałeś na mnie czekać, królewno – zmierzył go wolnym spojrzeniem Zbyszek.
- Nie odwracaj – stek przekleństw -  kota – jeszcze trzy niecenzuralne słowa – ogonem!
Nadia wzniosła oczy ku niebu, błagając o cierpliwość kogokolwiek, kto nie był tam na górze akurat zajęty.
- Ja to bym zjadł naleśniki… - odezwał się nagle Kurek.
I wtedy Nadia zaczęła błagać o cierpliwość i o owe naleśniki. No co, też się jej zachciało.
- Przestańcie marudzić – radosny jak dwa motylki tańczące walczyka przy chłodnym wietrze poranka Piotrek usadowił się na klęczkach na środku siatkarskiego zbiorowiska. Co robił? Nikt nie wie. Ważne, że był z tego powodu szczęśliwy.
- Stary? – zainteresował się nim Grzesiek, gdy Pit zmienił pozycję na… dziwniejszą. Nogę miał gdzieś koło ucha, druga się gdzieś zaplątała, ręka wygięła się pod nienaturalnym kątem…
- Co ty wyprawiasz? – Nadia zamrugała gwałtownie.
- To jest joga – odpowiedział jej spokojnie Nowakowski.
- Przepraszam, co? – zdziwił się Grześ. Równocześnie Nadia zarządziła:
- Wsiadajcie, nie mamy czasu.
- A może tak do McDonalda chociaż…
- Uspokój się, Zbyszek. Musisz wytrzymać!
- Ale kiedy ja…
- Stop! Przestań! Nie chcę tego słuchać! Ładuj swój tyłek, bo…
- Dobra, dobra.
- Piotrek? Mógłbyś się zebrać jakoś z tej podłogi?
- Nie.
- Co?! Dlaczego?!
- Zaplątałem się…  

Podczas obiadu

Pierwszy do pomieszczenia wszedł Kubiak. Zamknął oczy, pociągnął nosem i skrzywił się. Potem uderzył w niego Bartman.
- Szkolna stołówka – zawyrokował Michał – Dają tu coś jadalnego?
Kiedy już wszyscy licealni chłopcy zafascynowani zadali siatkarzom swoje pytania, kiedy już Możdżonek zrobił swój wykład, kiedy już Igła przestał zgrywać głupa, kiedy już Karol skończył pozować do zdjęć, kiedy już każda kobieta na sali zemdlała od głosu Ziomka, kiedy już każda hotka upewniła się, że oczy Winiarskiego są rzeczywiście niebieskie, kiedy już sprawdzono moc mięśni Zbysia (i ktoś nakarmił go kanapką), kiedy już upomniano Kruszynę (pięciokrotnie), że nie może przeklinać, kiedy już wydało się, dlaczego Piotrek jest taki szczęśliwy, kiedy już Kurek i Jarosz skończyli się przepychać i udawać wampiry, kiedy już Grzesiek i Andrzej przyznali się, że mają brody bo są leniwi, kiedy już Rucek ukazał swój majestatyczny profil, siatkarzy zaproszono na poczęstunek. Tak.
Nie jest łatwo zorganizować poczęstunek dla takiej ilości żywego, wiecznie głodnego chłopa, uwierzcie mi.
Szkoła musiała się nieźle poświęcić. A kucharki nieźle namęczyć.
Serdecznie pozdrawiamy ich wszystkich.
- Bądźcie grzeczni, zachowujcie się jakoś i nie przynieście mi wstydu – upomniała ich Nadia, przechodząc obok.
- Ja zawsze jestem grzeczny – oburzył się Misiek, a Zibi wybuchnął śmiechem.
- I pośpieszcie się – rzuciła na odchodnym – Jak spóźnimy się na drugi trening, Andrea mnie zabije.
W tym momencie Igła skierował swoją nieodłączną kamerę na drogą panią Jelc.
- A oto nasz musk – powiedział wyraźnie – całej operacji. Robi z nas gwiazdy.
- Ce – le – bry - tów! – wytłumaczył widzom Bartek Ka, używając swoich niesamowitych zdolności dzielenia na sylaby i iście amerykańskiego akcentu.
Nadia przewróciła tylko oczami.
- Bierzcie się za jedzenie, słonka – poprosiła.
- Kiedy ja nie przepadam za barszczem… - mruknął Bartuś, patrząc smutnym wzrokiem na rząd czerwoniutkiego wywaru na talerzach.
- Nieładne, Kuraś – upomniał go Krzysztof – Nie gwiazdorz!
Nagle i niespodziewanie wtrącił się Paweł. Woicki Paweł.
- Ja preferuję pomidorową. Z ryżem.

Po drugim treningu…

Pan Kubiak chował się za majestatyczną donicą przy drzwiach swojego pokoju, średnio co kilkanaście sekund ostrożnie wyglądając na korytarz i mierząc go uważnym spojrzeniem od sufitu do podłogi i odwrotnie. Gdyby miał przy sobie żołnierski mundur kamuflażowy, porządny kask i jakąś broń, chętnie by z niej skorzystał. O, lornetką też by nie pogardził.
Wojskowy był z niego jednak kiepski, bo Bartman zdołała go zaskoczyć.
- Co ty wyprawiasz?
Misiek aż podskoczył.
- Idioto! – syknął na przyjaciela – czemu mnie straszysz, durniu?!
Bartman przyjrzał mu się uważniej. Uważniej niż uważnie i jeszcze bardziej uważnie.
- Przepraszam, ale czy ty się bawisz w żołnierzy? – zapytał ostatecznie.
- Tak, kurwa – zdenerwował się Misiek, nie patrząc na kumpla, ale rozglądając się po korytarzu – Tak, tak, tak, kurwa, mogę się bawić w cokolwiek, ale siedź cicho – poprosił.
- Mogę być czołgistą?
- Co?!
- No, czołgistą. Zawsze chciałem być czołgistą.
- Ale czy oni nie muszą być niewielcy?
- Nie wiem, stary, ja po prostu miałem takie marzenie, żeby być czołgistą.
- Teraz to ty jesteś bardziej czołgiem.
- Ha, ha, ha. Bardzo zabawne, Misiek, ogarnij się. To ty się tarzasz po podłodze jak głaz narzutowy staczany z pagórka.
- Kurwa, co ty do mnie  mówisz?
- Proszę nie przeklinać w towarzystwie damy! – odezwał się kobiecy głos znikąd, co spowodowało zawał serca u Michała, który rzeczywiście tarzał się po podłodze. Po chwili w jego biedne ciało uderzyła miotła.
- Hej! – zaprotestował.
- Przepraszam – blondwłosa dziewczyna, która na szczęście nie była Klaudią, pochyliła się w jego stronę, opierając szczupłe ciało na owej miotle, zdjętej już z głowy Kubiaka. Miała na sobie jasny, hotelowy fartuch i trampki za kostkę. Długie włosy upięła wysoko w zabawny kok, który teraz kręcił i wiercił się na wszystkie strony i nie wyglądał raczej stabilnie.
- To wszystko przez to, że tak świetnie udajesz podłogę – stwierdziła okiem znawcy – chociaż osobiście nie poznałam jeszcze przeklinających kafelków. 
Michał zebrał się z owej podłogi, którą mimo wszystko nie był, najszybciej jak mógł, ale i tak Zibi był szybszy. Doskoczył do blondynki, wyciągnął ku niej umięśnione ramię, chwycił jej dłoń i ucałował delikatnie.
- Zbyszek – przedstawił się.
- Liloo – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Cieszę się, że zawieracie znajomości, ale moglibyście to robić… - zirytował się Kubiak. Nie dokończył jednak, bo usłyszał donośny, piskliwy głosik Klaudii, dobiegający z drugiego końca korytarza.
- Słodziaku!
- A ten kafelek to Misiek – wyjaśnił Liloo pan Bartman.
- Miło mi – stwierdziła dziewczyna, ale Michał już tego nie dosłyszał, bo z szybkością godną kojota pustynnego, zniknął w pokoju.
- Słodziaku! – zawołała ponownie Klaudia.
Liloo przyjrzała się uważnie jej półnagiej sylwetce, gdy Zbyszek witał modelkę szerokim uśmiechem i całusem w policzek.
- Miło cię znowu widzieć…
- Tak, tak – przytaknęła mu – Ale gdzie jest….?
- To jest Liloo, nasza nowa znajoma – przedstawił dziewczynę Bartman.
Klaudia nawet nie zaszczyciła jej spojrzeniem.
- Misiaczku! – zaczęła się dobijać do pokojowych drzwi – Wiem, że tam jesteś!
Zbyszek złapał Liloo za łokieć.
- Lepiej stąd chodźmy – szepnął jej na ucho – To będzie troszkę trwało.
Ruszyli w stronę windy, gdy wtem Kurkowa głowa z odstającymi uszami wysunęła się z któregoś pokoju.
- He – ej! – przywitała się z nim entuzjastycznie właścicielka miotły.
Bartuś ewidentnie nie znał tej dziewczyny, ale była urocza i on też był uroczy, więc zareagował równie entuzjastycznie:
- No, cześć – i pomachał do niej, a potem zwrócił się do Bartmana - Co tam się dzieje?
- Misiek, rusz ten słodki tyłek, bo ja czekam!
Cała trójka zerknęła na modelkę, pięściami walącą w drzwi.
- Ona chyba ma nadzieję, na jakieś małe „coś coś” – zawyrokował Bartman, poruszając zabawnie brwiami. 
– „Coś coś”? – powtórzyła niepewnie Liloo.
- Aha, „coś coś” – uśmiechnął się Bartuś – To wiele wyjaśnia.
- Mhm – kiwnął głową Zbyszek – „coś coś”.
– Tylko, że Michał raczej nie chce „coś coś” – zauważyła inteligentnie dziewczyna.
- Ona chce, a on jej nie – zarymował nieudolnie pan Kurek.
- Hej, hej! – ruda głowa Kuby pojawiła się nagle tuż obok nie – rudej głowy Bartka – Liloo! – ucieszył się.
- Kubuś! – ucieszyła się.
I doskoczyli do siebie, i zaczęli się ściskać, i w policzki całować, i śmiać, i radować, jakby się znali co najmniej całe życie lub jakby ich mamy chodziły do tej samej szkoły rodzenia, a tatusiowie wspólnie przedeptywali korytarze na porodówce. 
Zbyszek i Bartuś w tym czasie patrzyli na nich uważnie, nie wiedząc o co chodzi, bo ich krzyki pełne uniesienia były jeszcze głośniejsze niż wrzaski Klaudii.
W końcu nastąpiło nieuniknione – Możdżonek wyszedł z pokoju i ryknął:
- Uspokójcie się!
Nawet biedna półnaga Klaudia zadrżała pod wpływem tego magnetycznie mosiężnego barytonu.
Kubuś okręcił swoją przyjaciółkę jeszcze ze trzy razy dookoła swej osi i dopiero wtedy ją postawił.
- Patrz, Bartuś – zwrócił się do kolegi – To jest właśnie Liloo, moja była żona.
Bartman wytrzeszczył na niego oczy.
- Masz byłą żonę?
- Mam, ale nie mam – wyjaśnił pokrętnie Jarosz.
- Tak legalnie nielegalnie – dodała Liloo.
- No tak, to ma sens.
Jakby jeszcze tego było mało, nagle ni stąd, ni zowąd, na środku korytarza pojawił się Pit, uradowany jak nigdy – a ostatnimi czasy jak zwykle. Przywitał się grzecznie z miłą koleżanką, wysłuchał rudego opowiadania o wyimaginowanym ślubie na ślubie i pobiegł dalej przed siebie w skowronkach i gołąbkach, bo miłość pchała go ku rozwiązaniu tak radykalnemu, na jakie nigdy nie sądził, że będzie się w stanie rzucić – posprzątanie w pokoju. 

Następnego dnia…
Sobota
6:00

Nadia została brutalnie obudzona przez telefon od swojego brata Remigiusza:
- Wstawaj, mała! Mamy problem. Nasz tata znowu…
W tym samym czasie niczego jeszcze nieświadomy Grześ pakował plecak, bo miał się udać do swojej mamy, bo to niedaleko było. Już prawie się zmieścił, już prawie go dopiął, kiedy nagle do jego pokoju bez pytania wbiegła Nadia, ubrana jeszcze w piżamkę w małe mamuty, która tak śmiesznie podwijała jej się do połowy uda. Ona jednak na to nie zważała, bo była zbyt zajęta bieganiem z jednego kąta na drugi.
- Mamy problem – poinformowała Grzesia na wstępie i owo bieganie zaczęła.
- Dzień dobry – Grześ nie wiedział, co ma robić, więc usiadł tylko na swoim plecaczku i patrzył jak zabawnie wyglądają jej włosy, kiedy nie są idealnie uczesane. Nawet nie zauważył, że dziewczyna zaczęła coś mówić. I pewnie długi czas jeszcze by na to nie zważał, gdyby nie fakt, że zadała mu jakieś pytanie, zatrzymała się, wbiła w niego spojrzenie i czekała na odpowiedź.
Gdyby słuchał to by odpowiedział.
- Przepraszam, mówiłaś coś?
Ale nie słuchał.
Zirytowała się tak bardzo, że jeszcze ciut i wyrwałaby sobie włosy z głowy.
- Mój ojciec zaprosił mnie na jutro na obiad, tak?
- No tak – potwierdził Grzesiek, kiwając głową – Jadę z tobą, bo lubię dobre jedzenie.
Westchnęła ciężko.
- Oczywiście zapomniał poinformować mnie, że to nie jest zwykły obiad – słowo „zwykły” wypowiedziała w taki sposób, że chłopak mimowolnie zadrżał – To jest taki obiad, na który zaprasza się tysiące gości, nic się nie je, udaje się, że się dobrze bawi i na którym trzeba rozesłać tyle sztucznych uśmiechów, że potem boli cię szczęka.
- Co?  
- Przepraszam, trochę przesadziłam – zatrzymała się pod oknem – Nie zaprosi tysięcy ludzi, nie ma tyle krzeseł. Jakoś ze dwie setki powinno mu wystarczyć. W końcu to kameralne przyjęcie.
- Jak to „nic się nie je”? – przeraził się Kosok.
Posłała mu spojrzenie przez ramię.
- Wiesz co? Jesteś mistrzem wyłapywania z moich krwawych monologów jak najmniejszej ilości treściwych i użytecznych informacji.
Uśmiechnął się do niej szeroko, a ona odwróciła się w jego stronę i oparła o parapet.
- Twoje monologi nie są krwawe.
- Ty będziesz krwawy, jeśli zaraz nie zrobimy czegoś z twoją zepsutą psychiką.
- Moja psychika nie jest zepsuta.
- Krwawa miazga, właśnie tak skończysz.
- Teraz to się ciebie boję.
- Na pewno chcesz ze mną iść? – zapytała nagle – Zrozumiem jeśli…
- Chcę – gdy uniosła brew, dodał: - Poza tym, ja się łatwo nie poddaję.
- Mogę ci zagwarantować, że zechcesz uciec, gdy poznasz mojego ojca.
- Hej, wychował ciebie. Nie może być aż taki straszny.
Przewróciła oczami.
- Ja jestem straszna. On jest jeszcze gorszy.
- Czy fakt, że będzie tam dwieście ludzi, coś zmienia?
Przeczesała palcami włosy, przez co nastroszyły się zabawnie.
- To już nie będzie zwykły obiad, ale przyjęcie. Popołudniowe, więc muszę wystąpić w sukience koktajlowej. A ty w garniturze i krawacie.
- Nie mam tu garnitu…
- Coś zaimprowizujemy – przerwała mu – Będziemy też musieli troszeczkę popracować nad twoją psychiką, żebyś nie spanikował i wiedział, co i kiedy odpowiadać – zastanawiając się, przygryzła dolną wargę, co całkowicie wytrąciło go z równowagi - Umiesz tańczyć? - przypomniała sobie nagle.
Zamrugał i przetwarzał zdanie o sekundę za długo.
- Nie najlepiej – przyznał ostatecznie.
- Spokojnie – powiedziała bardziej do siebie niż do niego – Mamy czas – obróciła się i zerknęła za okno, gdzie na hotelowym parkingu dwie dziewczęce sylwetki i jedna dziecięca, grały w klasy. Zmarszczyła brwi, patrząc jak te trzy osoby skaczą sobie po betonie przed Spalskim hotelem, gdzie rezydują sportowcy o szóstej rano we wczesnych promieniach dnia. Nie mogła się nadziwić.
No bo przecież nie tak gra się w klasy!


----
czeeeeeeeeeeeść, <3
chciałam wam powiedzieć, że was kocham - to raz.
dwa: przepraszam, że mój Michał jest taki no... smutnawy. zdaję sobie sprawę, że to się może robić irytujące, męczące i wgl, ale spokojnie - on jeszcze będzie szczęśliwy!
trzy: przepraszam ponownie, bo jestem zmuszona, dziubki moje, troszeczkę zaniedbać wasze blogi ze względu na moją kursantkę, która się drze, że mam ich nie czytać ze zrozumieniem, ale szybko, co by mój musk pracował (O.o). tak, ja też tego nie rozumiem.
w ostatecznym rozrachunku czytam tylko jednego, bo PAUL <3

to nie znaczy, że nie możecie zaglądać do SPAMU, wręcz przeciwnie. serdecznie was tam zapraszam <3

oesu, czy was też irytuje już to słońce? ja dzisiaj postanowiłam, że mam dość - wylatuję jutro na Grenlandię, bo mi się igloo chce.

"Głupie jest to, że istnieje tyle genialnych blogów i są całkowicie pomijane, a jednocześnie egzystuje tyle idiotycznych, które mają po milion wyświetleń..." 
- Paulo Coelho

acha, no tak, obiecałam ci Karolu - WSZYSTKIEGO NAJ, pyszczaku <3


.... jaka psychofaza. O.o

22 komentarze:

  1. Nie męcz Misia... bardzo ładnie proszę :> On tutaj nic nie zrobił, a musi go napadać jakaś posrana na umysł Klaudia, która ma ochotę na "coś, coś" :D Od dziś "coś, coś" to moje ulubione słowo :D A faceci jak to faceci, tylko jedno w głowie. Nie, nie gołe panienki tylko ŻAREŁKO! ♥ Dogadałabym się z nimi... :D Zresztą w twoim opowiadaniu uwielbiam Kurka! :] Nic tylko naleśniki... ahh. Aż mam smaka na naleśniki... ale wracając :D Jarosza zawsze wielbiłam, ale jak usłyszałam, że Bartuś i Kubuś udawali wampiry... omomomo *.* chciałabym chodzić do liceum... znaczy się, tamtego liceum :D Zbyszek jak Zbyszek, zawsze nieogarnięty i niech tak zostanie :))

    No i nasz MISZCZ SAMOJEBEK ma dziś urodziny ♥ Znaczy, kończą się już, ale to nie robi żadnej różnicy! :D Niech żyje najdłużej jak się da i niech strzela samojebki nawet w wieku 80 latka ♥

    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ten Misiek - jeszcze troszkę się na nim poznęcam... tylko troszeczkę ; D
      w sumie ciekawie byłoby oglądać samojebkę Karola z 80 - siątki ; D
      również pozdrawiam i wielkie dzięki ;*

      Usuń
  2. Jednak jestem pierwsza! <3 (pewnie zanim napiszę wszystko, co mi przyjdzie do głowy, to się to zmieni, dlatego zaznaczam to na wstępie)

    Nazywanie Miśka Kruszyną robi z niego jeszcze większego i bardziej rozkosznego słodziaka <3 Mam nadzieję, że stając się mniej smutnym nie utraci tej rozkoszy i słodyczy. Och, jak ja go uwielbiam <3 Najmocniej!

    Kurasia dołączam, obok Andrzeja i Karola, do grupy chłopców budzących we mnie uczucia macierzyńskie i chęć przytulenia do matczynej piersi. I sama też mam teraz przez Was ochotę na naleśniki. Z czekoladą, oczywiście. Idealna pora przecież.
    Pit jako mistrz jogi mnie powalił. Widzę, jak z tymi długaśnymi rękami i nogami siedzi biedny zaplątany na dziesiątą stronę i w żadną stronę nie może się ruszyć :D
    Paweł - wejście smoka xD Dobrze, że nie zdążyłam zrobić sobie herbaty, bo w tym momencie wylądowałaby na monitorze. A tego bym raczej nie chciała.
    Też chciałam być czołgistą. I górnikiem. Górnikiem nawet bardziej. Ech, każdy ma jakieś niespełnione marzenia z dzieciństwa...
    Aaach, czuję, że obiad u tatusia będzie obfitował w radosne (dla nas) wydarzenia. Już się nie mogę doczekać :D

    W ogóle się nie mogę doczekać następnej części, ale o tym wiesz doskonale. Wieczny niedosyt ;p

    Było u mnie dzisiaj cieplej niż w Kairze. Więc jak mnie nie zabierzesz ze sobą na Grenlandię, to lecę do Egiptu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak żem czuł.
      Trudno, zostaje mi zaszczytne drugie miejsce. Też spoko.

      Usuń
    2. Tylko prawdziwe fejmy zajmują drugie miejsca . ; D No i co jaj mam teraz zrobić? Jedni na mnie krzyczą, ze smutny Michał ble, że go molestuję i że lepiej niech go zostawię - innym się podoba... i ja się biedna czuję zagubiona, no!
      Co do Grenlandii - spoko. Pakuj walizy i płyniemy tam jutro na morsie ; d

      Usuń
    3. Ja nie mówię, że ma być smutny (chociaż jego radość wiąże się z obecnością jakiejś obcej baby u jego boku, nie wiem, czy będę w stanie to znieść i się z tym pogodzić), tylko żeby radosny nie stał się mniej rozkoszny. Zresztą co ja tam wiem... Pojadę, to będzie spokój :P
      Dobra! I tak się jutro pakuję, więc gdzie pojadę, to już bez różnicy.

      Usuń
    4. a co jeśli obiecam ci, ze ta kobieta, z którą Misiek będzie szczęśliwy jest cudowną osobą i w sumie nie da się jej nie lubić? ; D
      gotowa? bo ja już wyjeżdżam ; p

      Usuń
    5. Cóż... Wtedy może trochę łatwiej będzie mi to znieść, ale i tak już mnie boli moje złamane serce.
      Kurde, dogonię Cię moim morsem wyścigowym, bo jestem głęboko w dupie. Tzn. większość rzeczy wywaliłam już na łóżko i na wszelki wypadek wyszłam z domu. Wróciłam, a one dalej tu są. Jakby się nie mogły same spakować, co im zależy?
      Nie było deszczu (ani burzy tym bardziej), czuję się oszukana...

      Usuń
    6. A u mnie jest brzydko! I jest zimno! I chodzę w długich spodniach, a nie spodenkach! ; D EUFORIA . <3

      Usuń
    7. Też chodziłam w długich, ale to dlatego, że krótkie się suszą/czekają na wyprasowanie i spakowanie. Ale przeżyłam w tych długich, więc nie jest źle.
      U mnie 28 stopni, czyli w sumie zimno po wczorajszych 38 :P Ale jest dalej gorąco, duszno iii... właśnie w tej sekundzie zaczęło lać <3 Cudownie! Jakbym miała balkon, to bym teraz na nim siedziała, o tak.

      Usuń
    8. Masz deszcz *.* A u mnie grzmi . <3 xD najpiękniejszy dzień ever . ; D

      Usuń
    9. Miałam deszcz jeszcze krócej niż ostatnio, czyli tym razem jakieś 4 minuty (nie szalone 10). No ale był, odświeżył trochę powietrze, liczę, że jeszcze wróci. Zazdroszczę grzmotów i zapraszam burzę serdecznie do siebie - u mnie nie zabiera internetów ;)
      Pakowanie jest złe -.- Taka uwaga życiowa.

      Usuń
    10. Nie da się tu, niestety, wklejać obrazków, dlatego podsyłam linka. Idealne zdjęcie, od razu pomyślałam o Twojej Spale ^^

      https://www.facebook.com/photo.php?fbid=599585010081110&set=a.245028968870051.65326.242516962454585&type=1

      Usuń
    11. Hahahahhahahha, racja ; D

      Usuń
  3. Zachowanie Pitera mnie przeraża, o.
    A Kruszyna... Uwielbiam go w Twoim wydaniu, po prostu uwielbiam! Mam nadzieję, że kiedy już nie będzie taki smutny, nie straci tej swojej słodyczy :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze mówiąc, to Piter też mnie przeraża ; D

      Usuń
  4. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger
    Tu szczegóły:
    http://goniac-najskrytsze-marzenia.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie wyobrażałam sobie zaplątanego Pita... I od tej pory cały czas się śmieję. Zresztą cała reszta była przegenialna. Kocham Twoje poczucie humoru :)
    Pozdrawiam :)
    P.S. Zapraszam na nowy: http://pasio-passione.blogspot.com/2013/08/jedenastka.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, cóż... Pit i jego yoga potrafią człowiekowi poprawić humor :)

      Usuń
  6. Zbyszek: Mogę być czołgistą?
    Dzik: Ty bardziej jesteś czołgiem
    Hahahaha, nie mogę z tego xD To opowiadanie sprawia, że nawet kiedy jestem podminowana, uśmiecham się. To wołanie Klaudii słyszę mimowolnie w głowie, a Liloo ... Liloo jest po prostu nie zastąpiona :D I ten mosiężny baryton Możdżiego ... CUDEŃKO! <3

    Zapraszam do siebie:
    http://jedna-osoba-moze-zmienic-twoje-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahahah KOCHAM TEGO BLOGA !!! Biedni chłopcy nie zdążyli zjeść śniadania, aa Zbyszek czołg czołgista chyba polubił nową koleżankę od miotły. żonę która nie jest żona Jarosza:D A i biedny Misiooo , ta Klaudia chyba mu nie da spokoju:P A i bym zapomniała no ciekawe jak Grzegorz sie zaprezentuje na przyjęciu. Czekam na kolejny rozdział:D
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  8. Męcz, katuj, tratuj, dręcz Kubiaka, bo ja czerpię z tego niezwykłą przyjemność, sadystyczny orgazm (jakkolwiek idiotycznie by to nie zabrzmiało).
    Zbysiu czołgiem? Ja mogę być czołgistką, hmmmm ładować jak Gustlik:)

    OdpowiedzUsuń