czwartek, 4 lipca 2013

siedem - o bardzo dziwnym piątku i trochę o sobocie

Następnego dnia…
Piątek

Rankiem, dokładnie piętnaście po ósmej, Nadia stała przy swoim samochodzie. Opierała się o drzwi, na dachu ustawiła swojego laptopa i czekała. Czekała i czekała. Czekała, czekała, czekała, oj, długo czekała. A szanownego Pita jak nie było, tak nie było.
- Może ja po niego pójdę? – zasugerował Igła.
Dziewczyna popatrzyła na niego sceptycznie.
- Po Piotrka czy po Grześka? – zapytała. Chciała zabrzmieć obojętnie, ale nie zdołała całkowicie usunąć zirytowania ze swojego głosu.
Pan Kosok zadeklarował się po siedmiu minutach czekania, że pójdzie po swojego Pitowatego kolegę. I tutaj ślad się urwał – obaj zniknęli.
Laptop Nadii, Marian, wskazał ósmą siedemnaście. Dziewczyna westchnęła.
- Jeśli się nie pospieszymy… - zaczęła, ale przerwał jej zdyszany głos Piotrka.
- Jestem już! Przepraszam.
- Nie ma sprawy – prychnęła Nadia – To wcale nie jest inteligentne posunięcie, które ma pomóc waszej może nawet międzynarodowej karierze i mojemu dalszemu życiu – uśmiechnęła się do niego sztucznie – To przecież nic ważnego. Jedziemy – rzuciła i zamknęła z hukiem swojego laptopa.
Gdyby Marian potrafił mówić, prawdopodobnie zaprotestowałby głośnym jękiem.
Nawet na nich nie patrząc, wsiadła do samochodu.
Piotrek poczuł się niepewnie. Przeczesał palcami krótkie włosy, przedreptał niepewnie ze dwa kroczki po czym stwierdził:
- Nie zmieścimy się. Pojadę drugim samochodem. Mam kluczyki i…
Ewidentnie nie chciał znaleźć się w tym samym samochodzie co rozdrażniona kobietka z ostrymi pazurkami umalowanymi na jaskrawą czerwień (znaną raczej jako „kolor krwi wypływającej z tętnic umierającej ofiary”). Karol i Andrzej zgodzili się z jego rozumowaniem. Zła kobieta to prawdopodobnie najgorsza z możliwych bestii. Yeti przy niej wymięka, Voldemort przy niej wymięka, King Kong przy niej wymięka, nawet Joker nie dałby sobie rady!
Grzesiek został oddelegowany do samochodu Nadii, bo jej humorki specjalnie nie robiły na nim wrażenia.
Igła sam zdecydował, że pojedzie z dziewczyną, bo chyba nie do końca rozumiał powagę sytuacji.
Gdy wsiedli do samochodu, spojrzała na nich krzywo.
Siedziała prosto, trzymając dłonie na kierownicy, przygotowana. Miała na sobie marynarkę i eleganckie spodnie, a na nogach beżowe szpilki. Dzisiaj była profesjonalistką.
- Świetnie – przewróciła oczami – Wy dwaj. Cudownie. A jeśli ktoś nas zobaczy?
- O co ci chodzi?
- To, że prosiłam was, abyście nie przejmowali się tym, co o was piszą w gazetach wcale nie znaczy, że macie dawać im więcej okazji do…. do…
- No do czego? – zainteresował się Kosok, krzyżując ramiona na piersiach.
Nadia rzuciła mu ponure spojrzenie. Siedzący na tylnym siedzeniu Krzysiek poruszył się niespokojnie.
- Wiesz co mam na myśli – stwierdziła, skupiając całą uwagę na drodze. Zerknęła w lusterko aby sprawdzić czy Piotrek na pewno jedzie dokładnie za nią. Jeszcze mógłby się zgubić i kolejne nieszczęście byłoby…
- Nie wiem, powiedz mi.
Nadia zacisnęła dłonie na kierownicy. Potem również usta. Potem na sekundę powieki, gdy akurat zatrzymywali się na czerwonym.
- To, że mamy udowadniać, że nic się nie stało, nie oznacza, że mamy ostentacyjnie pchać się prosto w oczy całemu światu.
Igła zaśmiał się.
- Obrazowe porównanie.

Pół godziny później…

- Gdzie oni pojechali? – zainteresował się Zibi asystując przy Kurkowym podnoszeniu ciężarów.
Bartek jęknął, podniósł sztangę i nie miał zamiaru odpowiadać, za bardzo skupiony na narzuconym mu ciężarze.
- Też chciałbym jechać – powiedział do siebie Zbyszek – To niesprawiedliwe jest.
- Będziesz się teraz mazał jak baba? – zapytał uszczypliwie Kubiak ze swojego stanowiska obok.
Bartman posłał mu zdziwione spojrzenie.
- Przepraszam czy coś ugryzło cię w tyłek?
- Twoja haftowana poduszka, kochasiu – odwarknął mu Michał.  
- Jesteś drażliwy. Czyżbyś przechodził te dni?
- Tak, stary. Zgadłeś. Jesteś taki zajebiście inteligentny.
- Odpieprz się.
- Sam się od…
- Chłopaki! – jęknął Bartek.
Zibi natychmiastowo uwolnił go od wielkiego ciężaru.
- Cioty z was – podsumował inteligentnie przechodzący akurat obok Olek Bielecki. 
Kubiak warknął na niego ostentacyjnie.
- To nie my jesteśmy poszukiwani w trzech stanach za…
- Słyszałem! – przerwał Zbyszkowi.

Pół godziny później…

- Gdzie jesteśmy? – zapytali jednocześnie Andrzej i Karol.
Gdyby Gala urządzała plebiscyt „najprzystojniejsza i najbardziej nienormalna para roku” – wygraliby. Bezsprzecznie.
Piotrek zaparkowała zaraz obok samochodu Nadii. Milczał, bo nie potrafił udzielić im odpowiedzi.
- Gdzie jesteśmy? – powtórzyli zgodnie swoje pytanie Kłos i Wrona, gdy wysiedli z samochodu. Tym razem skierowali je do Nadii.
- Jesteśmy spóźnieni – odparła, sprawdzając swój zegarek i dodatkowo telefon.
- Ale gdzie?
Westchnęła i podniosła wzrok. Po kolei kierowała go na każdego z siatkarzy. Andrzej, Karol, Piotrek, Grzesiek i Krzyś.
- To jest największa podstawówka w Warszawie – wyjaśniła.
Przez chwilę milczeli. Potem odezwał się pan Wrona:
- Ja rozumiem, że my jesteśmy nie do końca poważni, ale…
- … nie jesteśmy na poziome podstawówki – dokończył za niego Karol.
- Tak – Nadia stłumiła uśmiech – raczej na poziomie przedszkola.
- Hej!
- Załatwiłam wam spotkanie z uczniami – mówiła – Takie akcje ze strony znanych ludzi zawsze są dobrze odbierane, niezależnie od tego, co wcześniej napisali o nich w plotkarskich kolumnach – tutaj wymownie spojrzała na Grześka i Krzysia – Mamy trzy godzinki. Pogadacie z dzieciakami, porobicie zdjęcia, pożartujecie, opowiecie o sporcie, o waszych celach, o tym jak się to zaczęło… - machnęła dłonią – cokolwiek. Zajmijcie ich i sprawcie, że was pokochają – nagle wymierzyła w nich palcem wskazującym - Tylko nie naróbcie głupot! – zastrzegła.
- Jak to dobrze, że zabrałem ze sobą kamerę! – ucieszył się…
- Krzysztof.
- Dobra – wzruszył ramionami – Przecież będę grzeczny. Ja zawsze jestem grzeczny.
- Mówię poważnie, chłopaki. Albo się skupicie na te kilka godzin, albo poszczuję was moim kotem.
- Masz kota?
- I to nie byle jakiego…
- Nie lubię kotów.
- Ja też nie – stwierdziła Nadia.
- To po co…?
- Ci! Gotowi?
Andrzej uniósł rękę.
- Mam tylko jedno pytanie… Dlaczego akurat podstawówka?
Nadia popatrzyła na niego jak na duże dziecko.
- Dzieciaki w podstawówce zainteresujecie wy, jako siatkarze i sport, jako siatkówka. W przedszkolu nie zrozumieliby słowa z tego, co mówicie, a gimnazjum i szkoły wzwyż… Zostalibyście potraktowani po prostu jak przystojni faceci. Ale nie martwcie się, hotkami zajmiemy się później.

Godzinę później…

Tina skradała się dookoła budynku, zerkając przez każde okno. Wreszcie dotarła do sali, gdzie zamknięto jej sensację.
- Proszę, proszę  - mruknęła do siebie.
Przystojny brunet siatkarzyna i jego nieco niższy kolega. Oraz dwóch… Nie, trzech innych.
Grzecznie rozmawiają sobie z dzieciakami i wydają się całkiem dobrze bawić. 
Mało interesujące.
Trzeba by było trochę namieszać…
Więc…
Gdzie się podziała nasza urocza koleżanka…?

Wieczorem…

Tina otrzymała telefon od klienta:
- Ma pani coś co się nadaje?
- Pan ma na myśli…
- Tak, tą dziewczynę od siatkarzy.
Dziewczyna odchrząknęła i jeszcze raz spojrzała na bezwartościowy materiał.
- Cóż… Prawie.
- Co to znaczy? – oburzył się głos w słuchawce.
- Materiał jest jeszcze nie do końca skończony…
- Nie interesuje mnie to. To jest sprawa na wczoraj. Tekst już powinien leżeć na moim biurku!
- Obawiam się, że nie mogę…
- Na kiedy?
- Co? – zamrugała gwałtownie.
- Na kiedy będzie gotowe?
- Ja…
- Jutro?
- Poniedziałek? – zasugerowała Tina.
- Ostateczny termin – zagroził - Przed dwudziestą trzecią chcę mieć coś wartościowego. Inaczej nie płacę.
Dziewczyna pomyślała o kwocie, jaką jej obiecywał i zadrżała, gdy ugięły się pod nią kolana.
- Tak jest – zgodziła się.

W tym samym czasie…

Hania wpadła do agencji tylko po to, aby nawrzeszczeć na swoją menadżerkę osobiście. Przecież tyle razy jej powtarzała, że ma serdecznie dość współpracy z ludźmi, którzy ewidentnie nie posiadają ani talentu, ani chociażby predyspozycji, by współpracować z innymi ludźmi.  Bo co to za przyjemność współpracować z facetem, który traktuje cię jak przedmiot.
- Majka? – wpadła do gabinetu szefowej, uprzednio pukając.  
Maja Paszaska była elegancką kobietą po czterdziestce, która byłaby modelką, gdyby nie wada kolana. Gdyby tylko mogła chodzić w szpilkach godzinami – próbowałaby zabłysnąć w świecie mody nawet teraz. O jej gotowości do współpracy świadczyła choćby rygorystyczna dieta polegająca bardziej na niejedzeniu niż kontrolowaniu spożywanego posiłku.
Hanna nigdy nie rozumiała głodzących się dobrowolnie. Sama należała do tych nielicznych szczęśliwców, którzy rodzą się z genialną przemianą materii.
- Maja?
- Nie teraz, maleńka – odpowiedział jej głos zagubiony gdzieś za stertą papierów – Jestem zajęta.
Dziewczyna westchnęła. Problem z Majką polegał na tym, że „teraz” było równoznaczne z „nigdy” i zajęta była zawsze.
Ale Hania była uparta:
- Prosiłam cię, żebyś umawiała mnie na sesje z profesjonalistami…
- Cicho, cicho! – zarządziła kobieta, wystawiając na chwilę głowę zza sterty papierów i poprawiając okulary połówki – Załatwiłam ci robotę.
- To świetnie – powiedziała z entuzjazmem dziewczyna, chociaż w duchu krzyczała z rozpaczy. Tak, lubiła swoją pracę. Tak, lubiła przyciągać spojrzenia. Tak, lubiła być w centrum uwagi. Tak, uwielbiała poznawać tych wszystkich ludzi. Ale, na miłość boską!, też chciałaby mieć wakacje!
- Co to za praca? – zapytała. Im szybciej się za to zabierze, tym szybciej będzie miała święty spokój.
- Zdjęcia – rzuciła w roztargnieniu Maja – Poniedziałek. Sesja zdjęciowa ze sportowcami. Ty, Klaudia, Monika i Jolka. Łukasz będzie robił zdjęcia.
Chociaż Hania miała ochotę krzyczeć na wzmiankę o Klaudii, ucieszyła ją współpraca z Łukaszem. Pracował dla agencji od kilku lat i choć nie dostawał spektakularnych zleceń, był bardzo dobry i znał się na swojej pracy. Prywatnie byli znajomymi i świetnie się dogadywali, potrafili współpracować. Pewnie przez to, że oboje byli spod znaku ryb.
- Okej – powiedziała dziewczyna, chociaż Majka właściwie nie zadała jej pytania. Ona po prostu postawiła ją przed faktem dokonanym. Hanna była jej własnością i musiała się z tym pogodzić.
Tak samo, jak Pit musiał się pogodzić z tym, że albo zepnie tyłek i weźmie się do roboty, albo nie gra w kadrze.
Tak samo, jak Grzesiek musiał się pogodzić z tym, że albo zacznie działać, albo do końca życia będzie flirtował z paniami ze spalskiej kuchni.
Tak samo, jak Nadia musiała się pogodzić z faktem, że szef jest idiotą, ale mimo wszystko musi z nim współpracować.
- Nie widzę sensu – mężczyzna podrapał się po brodzie, oparł na krześle i skrzyżował na piersi ramiona. Dziewczyna przerobiła szybki kurs psychologii i doskonale zdawała sobie sprawę, że usiadł właśnie w pozie, która miała demonstrować jego władzę.
Ona sama usadowiła się jak młoda kobieta niezależna, dumna ze swojego stanowiska, kompetentna i zaradna, bez skazy i bez problemów.
- Moim celem jest to, aby sportowcy nawiązali dobry kontakt z ludźmi – przypomniała mu grzecznie – Nie mogę tego zrobić bez pokazania ich ludziom.
- Sesja zdjęciowa – prawie wypluł te słowa – ma im w tym pomóc? Ostatnia na niewiele się zdała - zauważył uszczypliwie.
Nadia powstrzymała się od westchnienia pełnego irytacji.
- Proszę posłuchać, to nie jest jakaś tam sesja zdjęciowa. To specjalna sesja prezentująca przyszłą polską kadrę siatkarzy w magazynie „Gentelman”, najpopularniejszym według moich ostatnich badań. Po za tym, praktycznie w ogóle ich to psychicznie nie obciąży. Zrobią kilka miłych fotek, powygłupiają się, udzielą krótkich wywiadów, spędzą parę chwil w towarzystwie uroczych dziewcząt. Wszystko zapowiada się świetnie.
- Kiedy rozmawiałem z panią o kontaktach publicznych miałem raczej na myśli…
- Spokojnie – Nadia uśmiechnęła się profesjonalnie – Dopiero zaczynamy. Mam tego więcej, niech się pan o to nie martwi. Dajmy ludziom ich poznać, a potem zajmiemy się ich gloryfikowaniem.
Prezes westchnął, pokonany.
Tą bitwę zdecydowanie wygrała Nadia.

Następnego dnia…
Sobota

Weekendy mieli wolne i wszystkim było to na rękę.
W końcu ile można siedzieć w Spale?!
Mimo wszystko mieszkanie pod jednym dachem z bandą kumpli po pewnym czasie staje się irytujące. Bardzo.
Szczególnie, jeśli twój współlokator chrapie.

Przed południem

Kuba Jarosz zatrzymał się na stacji – Orlenie – bo musiał zatankować – paliwo – do swojego wspaniałego samochodu – któremu przydałaby się wizyta u mechanika, ale cóż… jakoś nie było jeszcze okazji. Samochód jeździł, więc potrzeba ta nie była nagląca.
Zatrzymał się, zatankował, grzecznie zapłacił przy kasie, gdzie miły pan pozwolił mu wybrać sobie kartę z siatkarzem.
„A co mi tam!” – pomyślał Kuba i wziął sobie Bartka K., bo zatęsknił, sentymentalny człowiek.
Gdy jego ruda czupryna miała już kierować się do samochodu, rozejrzał się jeszcze i na drugim końcu stacji dostrzegł uroczego, jaskrawożółtego garbusa, do którego osobliwie wyglądająca dziewczyna tankowała gaz.
Osobliwość owej dziewczyny polegała na tym, że z góry na dół była ubrana w jasnoróżową, puchata, olbrzymią sukienkę z tych, co to niby ładne są, ale właściwie nie ma ich gdzie założyć. Chyba przez to, że wyglądają trochę jak sukienki dla lalek, wybierających się na bal dla księżniczek.
Mimo wszystko, dziewczyna w bufiastej, olbrzymiej sukience majstrująca coś przy żółtym garbusie, wydała się Jakubowi niesamowicie interesującym zjawiskiem. Dlatego zdecydował się podejść bliżej.
- Przepraszam, pomóc pani? – zapytał, chowając kartę z podobizną Bartka do kieszeni dżinsów.
Dziewczyna podniosła na niego wzrok. Miała ładne, jasnoniebieskie oczka i wielkie okulary, jakieś takie zabawne, sam nie wiedział, dlaczego. Uśmiechnęła się do niego z wyraźną ulgą.
- Z nieba mi pan spadł! – zawołała entuzjastycznie.
Kuba zaczerwienił się, bo był rudy, a oni często się czerwienili – ot, tak. Dla zasady.
- Liloo – wyciągnęła dłoń w jego stronę. Jej drobne, kobiece paluszki ukryte były pod długimi do łokci rękawiczkami w innym odcieniu niż sukienka, ale ładnie z nim harmonizującym.
Popatrzył na nią nierozumiejącym wzrokiem. Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- To moje imię – wyjaśniła – Moi rodzice są specyficzni. Mój brat nazywa się Syzyf.
Siatkarzy zamrugał otępiały nieco, na pewno zaskoczony, ale w końcu zdołał wykrzesać z siebie uśmiech i najdelikatniej jak umiał, ujął jej dłoń.
- Jakub.
- Miło mi – długo trzymała jego rękę, potrząsając nią wolno – Jesteś silny– zauważyła.
- Jestem siatkarzem – wyjaśnił.
 – I rudy… – dziewczyna pokiwała wolno głową – Wybierzesz się ze mną na wesele?  


----
słuchałam sobie dzisiaj "Baila", a potem Króla Lwa w języku miłośników ostrego gulaszu  (<3) i stwierdziłam, a wrzucę. Jakby to powiedział mój polonista: "no, szału nie ma". Ale jest Kuba, a jak jest Kuba to wszystko jest cacy  i wgl. Tak, uwielbiam go. Hmm, do rzeczy - obiecuję wam już teraz, że rozdział następny to będzie coś... w sumie sama nie wiem. 8 to jest moja osobista ukochana perełka, bo Andrzej Wrona  tak już po prostu jest. 

Marian jest męskim odpowiednikiem mojego notebook'a - Marianny. Ostatnio żyjemy ze sobą w zgodnym związku, więc bardzo chciałam zadedykować jej ten rozdział.
Pozdrawiam wszystkie osoby, które mnie odwiedzają - kocham wszystkie, które komentują i apeluję o JESZCZE, bom zachłanna. Więczłekopodobne istotki zwyczajne: proszę, KOMENTUJCIE, I need it! <3


Dziękuję, kocham, całuję, pozdrawiam,
 dzisiaj nadzwyczaj wakacyjna -  Świetlik .   


Jezu, jak ja się jaram tym gifem . *.*

17 komentarzy:

  1. I śmieję się jak głupia. xD
    Z tą dziewczyną na stacji, to przegięłaś, wiesz? ;P
    Coś czuję, że na tej sesji będzie się dużo działo. ^^
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuję,że ta niezwykle interesująca kobieta ze stacji zostanie dla Kuby nie tylko zwykła przypadkowo poznana kobieta ^^
    Co do sesji to może być bardzo ciekawie ;p
    Czekam na informacje o następnym ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jesli nadal śledzisz mojego bloga zapraszam na nowy 23 rozdział
    http://siatkoholik.blogspot.com/2013/07/rozdzia-23.html
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu śmieję się jak jakiś debil do monitora XD
    Mam wrażenie, że na tej sesji będzie się dużo, oj dużo ;p
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyna ze stacji gwoździem rozdziału:D Normalnie już ją uwielbiam i mam nadzieję,że jeszcze się tutaj pojawi i namiesza(ale dobrze) w życiu Kuby;D
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha, Liloo mistrzynią rozdziału :D Dzisiaj sobota, więc może by tak wskoczyć w sukienkę... Nie, oni są padnięci po meczu i przygotowują się na następny... Ale ok, kiedyś może spróbuję :D
    Ja chcę jej więcej. Bo chyba nie tylko imię ma wyjątkowe i dziwne, ona chyba jest taka sama :P
    No i tak, w Spale tyle dni i nocy z Kurasiem, ale jak przychodzi co do czego to nawet nasz Rudzielec zatęskni. I co robi? Oczywiście bierze kartę z osobą przyjaciela. Przecież to logiczne ;)
    Sesja zapowiada się ... ciekawie, interesująco, zaskakująco... ;)
    Jestem strasznie ciekawa tych pomysłów Nadii ;)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/ - zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo podoba mi się Twój blog, dlatego nominowałam Cię do Liebster Awards ;) Więcej informacji --> http://all-you-need-is-love-and-volleyball.blogspot.com/p/libster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wielkie, bardzo mi miło, ale ja się w to nie bawię. :)

      Usuń
  9. Jaram się tym blogiem jak Rzym za Nerona. Podoba mi się bardzo. ;D

    Uch, komentarz na poziomie. NVM.
    Pozdrawiam :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. epickie porównanie, milordzie. chyba sobie to gdzieś zapiszę ;d

      Usuń
  10. "Jesteś silny.. Jestem siatkarzem.. I rudy.. wybierzesz się ze mną na wesele?.." rozwala mnie to za każdym razem..^^
    Świetliku ja chce więcej..
    Kocham Adaam<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć ! Zaczynam nowe opowiadanie, jeśli I rozdział Cię zainteresuje to zapraszam, jeśli nie, to przepraszam za zawracanie głowy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć ! Od takich informacji jest zakładka "SPAM" .

      Usuń
  13. Zapraszam na nowego bloga ;)
    http://siatkoholikxd.blogspot.com/
    Mam nadzieję,ze zaciekawię ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. A to dopiero, co tu się dzieje. :D
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem podekscytowana! :D
    Intryguje mnie tu niesamowicie Kosok.
    Generalnie to jedno z najbardziej poprawiających humor opowiadań.
    Marian i te sprawy. :P
    Czekam na rozwój wydarzeń.
    Pozdrawiam serdecznie. :*
    I zapraszam do siebie na dwójeczkę, www.hope-and-faith-love-and-tears.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń