Następnego dnia
Niedziela
Rano
Czystym idiotyzmem
byłoby nie wykorzystanie takiego dnia, szczególnie, że szybko mógł się już nie
powtórzyć. Czystym idiotyzmem byłoby nie wykorzystanie tego, że się ma obok
taki metr dziewięćdziesiąt parę, co to napakowany jest, czasem się uśmiecha i
ogólnie byłoby się miło do niego przytulić. Czystym idiotyzmem byłoby też
niejedzenie czekolady, podanej praktycznie na tacy, w dodatku mlecznej.
Mlecznej czekolady…
Ale Liloo idiotką
była, co już kilkakrotnie można było oglądać. Po pierwsze – miała zamiar po
prostu przespać całą niedzielę. Po drugie – nie mogła bezkarnie przytulać Miśka
(a czy chciała, to już inna sprawa), bo niezależnie od tego, co wmówiła
Klaudii, dziewczyną jego nie była. Po trzecie – niech sobie leży ta wstrętna,
zdradziecka czekolada! Niech czuje pogardę i niech wie, że biodra tej
okularnicy więcej już przez nią nie zgrubną!
Bartman na paluszkach
minął pokój kobiety pracującej i zupełnie nie na paluszkach wtargnął z hukiem
do pokoju obok, który był Dzikowym lokum.
- Wstawaj, Śpiochu! –
wrzasnął tubalnym basem i brakowało mu tylko zwierzyny pod pachą, przepaski na
biodrach i zabawnego kapelusika, by dopełnić wygląd żywego drwala – mordercy,
który lubi polować na wiewiórki, ale preferuje jeleninę w cieście francuskim; w
dodatku gra na fortepianie stopami, a w wolnych chwilach rysuje ilustracje do
powieści soft porno…
Nevermind.
Michał miał bardzo
dużo reakcji. Miał też bardzo ciekawą mimikę twarzy. Przez lata życia wykuł na
pamięć bardzo wiele gestów, dostosowując je na bieżąco do różnych sytuacji. Ale
najbardziej lubił ten niewinny, powszechnie znany… – tak, właśnie ten:
- Wyjdź – wymamrotał
i pokazał przyjacielowi swój środkowy palec z nienagannym manicurem.
Zbyszek tak często
widywał Kubiakową dłoń w tej pozycji, że nawet się nie zraził – bynajmniej! Tym
bardziej go to zachęciło.
- Michaś, kochanie
moje, jest sprawa.
- Mhm… - wymamrotał
„Michaś, kochanie moje” w poduszkę, udając, że się interesuje, podczas gdy nie
interesował się w ogóle i chciał po prostu spać, lecz wiedział, że jeżeli się
chociaż trochę nie wysili i nie poudaje, że się interesuje, Zibi nie da mu
spokoju. O czym my to…? Ach, tak.
- Michaś, kochanie
moje, jest sprawa – powiedział Zbyszek, Kubiak westchnął, Bartman ciągnął dalej:
- Nie wiem, co za idiota – ty, Michałku – wpadł na pomysł, by pojechać nad
polskie morze na weekend, zważywszy, że tutaj pogoda zawsze wygląda tak samo:
brzydko – wytłumaczył Zibi grzecznie.
- Mhm…
- Dlatego, moim
zdaniem, powinniśmy się stąd ewakuować czym prędzej i znaleźć sobie zakątek w
świecie, gdzie temperatura wody sięga czasem powyżej dwunastu stopni –
rozumował niestrudzenie Bartman. Swoją drogą, straszny naukowiec się ostatnio
zrobił z niego…
- Mhm…
A Miśkowi śniły się
właśnie tańczące serdelki firmy Sokołów.
- Zabieramy się więc
z Asią z tego końca świata, morza okropnego, Bałtyku zimnego i lecimy szukać
szczęścia w jakiś ciepłych krajach, gdzie mi gatki nie będą zamarzać w nocy i
nie będę zmuszony udawać, że mi się wszystko podoba, jak mi się nie podoba.
- Mhm…
- Mówię ci to i
żegnam się, a robię to tak wcześnie, bo chcemy się już z moim kochaniem stąd
zabrać. Im szybciej, tym lepiej. Poza tym, mamy mało czasu, bo za tydzień
meczyk i wypadałoby na nim być, nie?
- Mhm…
- Więc pa.
I sobie poszedł, a
serdelki tańczyły dalej.
W tym samym czasie
Jagoda nie chciała
już dłużej spać, dlatego kopnęła Marcina w łydkę, co by on też nie spał. To całkiem
zrozumiałe.
- Czy my zabraliśmy
ze sobą Audrey? – zapytała, lecz Możdżonek był zbyt senny i bełkot, jaki do
niego dotarł brzmiał:
- Czy żyjemy sami w
uściskach kobry?
Chyba oglądał kiedyś
jakiś horror o podobnej tematyce. A może komedię romantyczną? Coś w tym stylu,
w każdym razie.
- Przepraszam –
poskładał się i usiadł na łóżku - kto mówi?
- Ja, Guliwerze. Tu,
na dole! – dziewczynka pomachała mu radośnie.
- Dziewczynko –
westchnął ciężko – ty masz gdzieś jakiś wyłącznik, prawda?
Uśmiechnęła się do
niego tak słodko, że aż się mu w głowie zakręciło.
- Co będziemy dzisiaj
robić?
- Spać.
W tym samym czasie
Dobrze. Sen
rzeczywiście jest rzeczą przyjemną, ale ileż można?! Właśnie dlatego Nadia
powoli wstała, przeciągnęła się i już – już miała się ruszyć, ale Grzesiek
złapał ją silnym uchwytem za łokieć i pociągnął na łóżko.
- Jest niedziela –
poinformował ją odkrywczo – Niedziela to czas na sen.
Spojrzała na niego z
góry, ale nawet nie raczył drgnąć. Ułożyła się więc obok, wtuliła w jego ramię
i zajęła się obserwowaniem sufitu.
- Kiedy poznam twoją
mamę?
Grześ wstał jeszcze
szybciej niż ona - zerwał się, natychmiastowo obudzony wzmianką o mamusi.
- Ale po co?
Z pozoru niewinnie
wzruszyła ramionami.
- Ty już poznałeś
mojego tatusia.
Chwilę później
Marcin rozejrzał się
dookoła. Niestety – jego luba ukochana gdzieś wyszła, zostawiając go samego,
głodnego i nie – do – końca wsypanego w sypialni z tym małym, wrzeszczącym,
skaczącym, nierozgarniętym potworem, który nazywał sam siebie „dziewczynką”.
Phi, nie ma opcji. Bazyliszek jak nic. Nawet wzrokiem zabija.
- Pobaw. Się. Ze. Mną
– zażądała trzynastolatka, patrząc spode łba, jak groźny buldog, którego jedynym
celem jest pozbawienie cię resztek godności, spodni i sporego kawałka skóry –
Ale. Już.
Marcinie, Marcinie… I
po co ci było brać dziecko na weekend?
- W co ty chcesz się
bawić? Przecież jest rano. Ludzie śpią.
- Jest. Południe.
- Och… Ale, ale jest
niedziela! Południe w niedzielę to rano – zauważył rozsądnie, jak to miał w
zwyczaju.
Nie był jednak
przygotowany na ogromną falę uczuć, jaka odmalowała się na twarzy dziewczynki,
gdy odmówił jej uszczęśliwienia. Jak on mógł? Jak mógł tak zranić niewinne
dziecko?! Poczuł się z tym paskudnie, dlatego zreflektował się szybko:
- Dobrze, mogę ci
opowiedzieć bajkę.
Jagoda uradowała się
tak bardzo, że podskoczyła wysoko, sięgając dłońmi gwiazd. Ach, jakże poetycko!
- O czym będzie
bajka? – zainteresowała się od razu, gdy znalazła się bezpiecznie na pościeli
tuż przy kapitanowej wielkiej nodze.
- O czym chcesz? –
nie ukrywajmy, że Marcin troszkę spanikował. W końcu doświadczenie z dzieciny
opieki nad dzieckiem to on miał żadne. Wręcz ujemne, chciałoby się rzec.
- O truskawkach –
zażyczyła sobie dziewczyna. No, tak. Można było się zorientować, że skoro ma na
imię Jagoda, to lubi truskawki – o truskawkach, telefonie i paznokciu.
Możdżonek zmarszczył
wszystkie możliwe elementy swojej twarzy. Z natury był raczej prostoliniowy, kształtny
i sensowny, dlatego zaskoczył go nieco przypadkowy i całkiem chaotyczny dobór
słów. Ale nie podda się – o nie! To byłoby zupełnie nie w jego stylu.
- Truskawki –
odchrząknął – to podstępne istoty. Godzinami rozmawiają przez telefon! Ostatnio
próbowały przekonać paznokieć do obcięcia. Niestety, w paznokciowym pokoju nie
było śrubokrętu…
- Przepraszam, czego?
– przerwała bezceremonialnie małolata.
- Śrubokrętu –
powtórzył uprzejmie dużolat.
- A co to ma do
rzeczy?
- Zobaczysz, nie
przerywaj mi – westchnął głęboko i kontynuował przerwany wątek – Paznokieć nie
miał śrubokrętu, ale miał za to jaskółkę. Przysiadł z nią na krześle i wspólnie
postanowili, że chętnie zorganizują trochę węgla drzewnego na grilla.
Skorzystali więc z książki telefonicznej i zadzwonili do truskawek. Ich przekaz
dotarł aż na statek kosmiczny, gdzie owe owocki zostały uwięzione przez
krwiożerczą Stokrotkę, której ulubionym daniem była zupa ogórkowa…
- Ogórkowa? –
skrzywiła się dziewczynka – Fuj.
Możdżonek posłał jej
ponure spojrzenie.
- To był specjalna
zupa ogórkowa – stwierdził – codziennie rano przygotowywał ją marynarz. Zawartość
garnka mieszał ołówkiem i dosypywał szklankę soli morskiej dla polepszenia
smaku. Zupę lubił nawet Prosiaczek. Niestety, wywar ten powodował łysinę, dlatego
Prosiaczek musiał biegać z kurteczką na głowie. Ach, jego włosy pozostały już
tylko wspomnieniem… - skończył i czekał na oklaski.
Natomiast Jagoda
siedziała spokojnie i patrzyła na niego spode łba.
- Wiesz, na bajarza
to ty się nie nadajesz.
W tym samym czasie
Andrzej i Karol,
Karol i Andrzej, a właściwie Trzej Muszkieterowie, bo to przecież teraz Andrzej
i Karol i Odetta, stwierdzili zgodnie, że skoro jest sobota i skoro zrobili
imprezę w piątek wieczorem, a za tydzień zaczynają się mecze i cały ten szał
sparingowo – punktowo – komentatorski, fajnie byłoby zorganizować popołudniową
herbatkę z przyjaciółmi.
Problemów nie było –
na początku. Five o’clock, ekipa puka do drzwi, a tu się okazuje, że nikt pomysłu
na poważnie nie wziął, nawet organizatorzy. Zamiast herbaty, goście nieśli
alkohole. Przyjęcie stało się nagle kolejną mega balangą, a zadziwiające jest
to, że nikt nie zauważył tego nieposprzątanego syfu po wczorajszej.
Okej, miło było,
nieźle się wybawili, niezapomniana impreza. Będzie o czym wnukom opowiadać, jak
się je już tam jakoś zorganizuje.
Oczywiście, nie mogło
zabraknąć tam nowej sympatii Andrzeja, Antoniny. A skoro nie mogło zabraknąć
jej, w komplecie nie mogło zabraknąć jej siostry, Maksymiliany. Sęk w tym, że A
i A zgubili się jakoś w połowie imprezy… Bóg wie gdzie, Odetta w ogóle zgubiła
się jeszcze gdzieś na początku, ale Karol się tym nie przejął, bo dobrze ją wychował
(po prostu był za bardzo wstawiony, żeby o tym pamiętać). Natomiast drugiego
dnia, gdy już był trzeźwy, czekała go mała niespodzianka…
- Nie spaliśmy ze
sobą – wyjaśnił jej powoli – Spaliśmy razem w sensie…
- Spaliśmy w jednym
łóżku. Nie uprawialiśmy seksu.
- Właśnie – zgodził
się – Więc nie stwarzajmy teraz niepotrzebnych problemów.
- Racja – przytaknęła
mu.
Zadziwiające, że
przyszło im to tak łatwo – dogadać się. Szczególnie, że leżeli razem w pokoju
Karola. W jednym łóżku. Skąpo odziani. Oni.
Karol.
I Maksymiliana.
- A teraz rusz tyłek
i znajdź gdzieś moje dżinsy – wróciła kłótliwa rzeczywistość.
- Śpisz nago? – zainteresował
się Karol, za co oberwał poduszką po łbie.
- Głupku, mam na
sobie stanik i… - dziewczyna zajrzała pod kołdrę i jęknęła.
- No, co takiego?
- Kłos, ty zboczeńcu!
– pisnęła.
- No pochwal się! –
błagał.
Maksi zakryła się
dokładnie kołdrą, przymknęła na chwilę oczy, a potem westchnęła ciężko.
- Kłos – powiedziała
cicho – odpowiedz mi tylko na jedno pytanie… czy ty właśnie jesteś nagi?
Karol zaczerwienił
się, nie wiadomo czy ze wstydu, czy ze złości, a potem odchylił swoją połowę pościeli
i...
- Słodki Jezu, gdzie
się podziały moje bokserki?! – wrzasnął, na co dziewczyna szybko zasłoniła mu
usta dłonią.
- Zamknij się, głąbie
– fuknęła na niego, a potem odskoczyła szybko, co by za długo nie przebywać
blisko golutkiego, męskiego ciała. Niezależnie od tego, jak sympatycznie
umięśnione było – Ktoś może nas usłyszeć i jeszcze sobie coś pomyślą…
Wymienili ponure
spojrzenia.
- Gdzie są moje
bokserki? – zapytał cicho Karol.
- Na mnie…
- Co?! Jak…?! Czy
ty…?!
- Nie, głąbie – znowu
przywaliła mu poduszką – Nie mam pojęcia, skąd wzięły się na moim tyłku i wiedz
– zaznaczyła – że wcale mi się to nie podoba – szturchnęła go w ramię.
- Nie bądź taka
agresywna – oburzył się, rozmasowując obolałą część ciała.
- Och, agresywna to
ja dopiero mogę zacząć być – zapewniła go – Nie chciałbyś poznać tej części mojej
natury.
- Mam wrażenie, że
znam ją już aż za dobrze. Zadziwiające, skoro poznaliśmy się dwa dni temu… –
mruknął do siebie, a głośno powiedział – Rusz się z mojego pokoju.
- Nie rozkazuj mi,
ty…!
- Słuchaj – przerwał
jej, zirytowany – Jeśli nie wyjdziesz ty, ja to zrobię. A jestem nagi i nie
wiem, czy chciałabyś…
- Dobra, nie kończ –
skrzywiła się - już idę.
Nim jednak się
podniosła, zdążyła mocno walnąć go w ramię. Ponownie.
- Tylko masz się
odwrócić, ołowiany żołnierzyku, bo inaczej nieprzyjemnie się to dla ciebie
zakończy – zagroziła.
- Znowu mnie bijesz,
poczwaro – rozmasowywał obolałe ramie, spoglądając na nią gniewnie. Bo co ona
sobie wyobraża?! Że jak jest dziewczyną i leży w jego bokserkach, w jego łóżku,
u jego boku, to już wszystko jej wolno?! – Jesteś okropna. Jak ty w ogóle
możesz egzystować w świecie pośród ludzi?
- Nie lubię ludzi –
syknęła – Odwróć się i nie podglądaj.
- Będziesz się tu
przebierać?! – wystraszył się.
- Ciszej – walnęła go
ponownie – Lepiej, żebym wyszła stąd w ubraniu niż półnaga, idioto.
Przytaknął jej milczeniem.
- Więc nie podglądaj.
Zły, niegrzeczny,
bardzo niedobry Karol nie posłuchał. I szczerze mówiąc, nie żałował tego.
Nie wiadomo kiedy, bo jest niedziela i czasu nikt nie liczy
Łukasz Żygadło miał
wrażenie, że o czymś zapomniał. Cały poranek spędził na patrzeniu w sufit,
drapaniu się po umięśnionym brzuszku i zastanawianiu nad owym „czymś”. „Coś”
było na tyle irytujące, że zagnieździło się jak pasożyt we wnętrzu jego umysłu
i już nijak nie chciało dać się zidentyfikować. Wydawało się, że było koloru
fioletowego i nosiło przeciwsłoneczne okulary, ale tego nigdy nie można być
pewnym. Tak samo jak nie można wierzyć kolorom tęsknoty. To, że wyobrażasz
sobie kogoś w czerwieni jeszcze wcale nie znaczy, że go kochasz. Więc po co nam
właściwie kolory, skoro nijak nie są przydatne? A jeśli już mowa o rzeczach
nieprzydatnych: po co ktoś wymyślił porcelanowe figurki? Przecież one tandetne
takie, prostackie, kurzą się tylko i nic dobrego nie dają od siebie z wdzięczności.
Bardzo nieładnie z ich strony.
Zaraz, zaraz – wróćmy
do tematu. „Coś”. Tak bardzo interesujące było, że Łukasz pokusił się o wykonanie
telefonu do swojego pokojowego współlokatora, Ignaczaka.
Jeden sygnał.
Drugi.
Trzeci.
Czwarty.
- Copodzwoniszdomniety?
– wymamrotał w słuchawkę libero, praktycznie nieprzytomny.
- Eeee… tak? –
odpowiedział niepewnie Łukasz, bo się zawstydził, biedaczek, słysząc ten
mosiężny, dorodny baryton.
- Jest rano. Co chcesz?
Nie zaproszę cię na obiad. Ostatnio zjadłeś mi całego kurczaka…
- To było dwa miesiące
temu – przewrócił oczami Żygadło.
- Ale boli mnie
nadal! – fuknął Igła głośniej, za co zarobił uderzeniem poduszką od
współmałżonki. Uśmiechnął się do jej gniewnej miny, przeturlał na drugi bok, ucałował
w policzek i wymamrotał coś nieprzyzwoitego na uszko. Oczywiście, w dłoni cały czas
trzymał telefon.
- Igła, wiesz, że cię
słyszę, prawda? – zapiszczał cichutko przerażony Łukasz.
Krzyś odsunął się od
żony jak oparzony, zamknął na chwilę oczy i westchnął głęboko.
- Dzwonisz w jakimś
konkretnym celu czy po prostu chciałeś usłyszeć mój głos tuż po przebudzeniu?
- Czy ja o czymś
zapomniałem w piątek? – wreszcie udało mu się przejść do rzeczy.
Ignaczak zamyślił się
głęboko. Starał się cofnąć swoje prawie dwumetrowe ciałko w przeszłość do dnia,
gdy to razem z Łukaszem opuszczali swoje spalskie lokum. Nie było to łatwe
zadanie, w ciągu dwóch dni zdarzyło się już przecież tyle emocjonujących i
ważnych rzeczy, że piątek wydawał się odległy o miliardy lat świetlnych.
- Nie – zawyrokował w
końcu – Dlaczego pytasz?
- Bo siedzi mi w
głowie taka fioletowa niepewność w okularach przeciwsłonecznych i sam już nie
wiem, co mam z nią zrobić.
- Zaprzyjaźnij się –
zasugerował mu libero – Dobre stosunki z wrogiem to podstawa. Spójrz tylko na
nas samych, kto sobie wymienia czułości z Fontelesem? Magneto. Kto imprezuje w
klubach karaoke z Amerykanami? Kypek. Kto jest prawdziwym piratem i podrywa
hiszpańskie dziewczyny? Wrona. To dobra taktyka jest, mój drogi – i obaj wdali
się w dyskusję na temat dobrych stosunków międzymiastowo – narodowych, już całkowicie
zapominając o tym, o czym obaj zapomnieli. Bo fioletowe „coś” w okularach miało
się całkiem dobrze i rzeczywiście istniało.
Było kotem, o którego
dopominała się Jagoda. Tak, to wszystko było winą Audrey.
Bo Łukasz nie zamknął
drzwi na klucz. I małe, czarne zwierzątko postanowiło sobie właśnie za tymi
drzwiami zrobić mieszkanie.
A teraz spało sobie
wygodnie w sportowej torbie pana Łukasza, na treningowej koszulce pana Krzysztofa
i było jej z tym bardzo dobrze.
dłuuuuuuuuuuuuuuuuuugo coś i mało treściwie, ale proszę bardzo ; D
No i takie sceny łóżkowe to ja rozumiem!
OdpowiedzUsuń1# Zgadzam się z tobą, że czystym idiotyzmem jest przesiadywanie w niedzielę w łóżku. Jednakowoż jak spędzam tak każdy weekend. Fajnie widzieć, że jest jeszcze ktoś taki. O Michale rozpisywać się nie będę. Powiem tylko, że olewa innych epicko.
2# Jest i nasza chodząca Oaza Świętego Spokoju Siatkówki! W roli opiekuna sprawdza się doskonale. Z tymi truskawkami do dowaliłaś konkretnie :) A bajki opowiadanie przez Marcina są łudząco podobne do tych, które opowiadałam mojemu tacie kilka jers agoł
3# Wstawka z Nadią i Grzesiem była tak krótka, że nie jest w stanie napisać czegoś mądrego, więc powiem tylko, że lubię naleśniki z serem. Jak Kypek :)
4# No i wreszcie dochodzę do sedna! Jestem iście zbulwersowana. No bo jak Karol może leżeć obok Maksi tak bezczelnie piękny i nagi?! NO JAK?! Przesadziłaś ... Panna z Rosji podoba mi się szalenie i zdania nie zmienię. Ugh .. Nie czuję jak rymuję ..
5# A! No i dodatek extra! Kiedy ty ostatnio poświęciłaś tyle uwagi Ziomkowi? Jestem zszokowana jego ilością w tej części. Serio. A to, że Igłą pisnął coś na ucho swojej żonce spodobało mi się z tej części najbardziej
Reasumując: czas zatrzymuje się na niedzieli, by od poniedziałku poruszać się z prędkością światła. Dziękuję <3
1 - Ja i Misiek polecamy się na przyszłość . XD
Usuń2- Ja takie bajeczki opowiadam w ramach kursu szybkiego czytania, pozdrawiam serdecznie, bo to rozwija moją kreatywność <3
3 - Też lubię!
5 - Ja Ziomkowi zawsze poświęcam uwagę. właśnie dlatego ma swojego bloga ; 3
Yes, yes, yes! :D Dużooo Ziomka! :) Kocham to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńDlaczego fioletowe COŚ jest w okularach do tego przeciwsłonecznych? Nikt tego nie wie ;P W sumie to nie wiem co napisać, bo rozłożył mnie ten rozdział jak puzzle ;) Także dziękuję, dobranoc ;)
Takie sceny łóżkowe lubię, na takie po cichu liczyłam i takie mnie radują :D
OdpowiedzUsuńJest cudownie długo i cudownie mało treściwie, aż mi się zachciało poniedziałku (tak, jestem tym dziwnym człowiekiem, który ma niedzielę w poniedziałek) <3
Przesypianie niedzieli, czy jakiegokolwiek innego dnia, jest zupełnie nie w moim stylu i jest dla mnie po prostu niewykonalne - mam wtedy silne poczucie zmarnowanego dnia, w którym mogłam zrobić tyle fajnych rzeczy, na które nie mam czasu/siły w dni robocze i nawet, jeśli śpię (albo się kulam <3) dłużej niż normalnie, to jest to dla mnie umiarkowaną przyjemnością, bo ciągle mam jednak to poczucie marnotrawienia czasu. Ależ zazdroszczę ludziom, którzy potrafią sobie spokojnie i bez nerwów przespać cały dzień... Może jakpojadę do domu na 1,5 tygodnia, to nie będzie mi żal jednego dnia, żeby go spędzić w łóżku (z przerwą, oczywiście, na wychodzenie z psem, zrobienie rodzicom obiadu, zakupów i pojechaniem do konika. No nie da się. Sama widzisz, że się nie da).
Za to równie dobrze jak Michał opanowałam sztukę ignorowania świata i wszystkich jego mieszkańców. Szczególnie, kiedy śpię.
O, jak współczuję Liloo, że nie może się bezkarnie przytulać do Kruszyny. Powiem Ci, dziewczę - masz czego żałować <3
Zbyś i "Michaś, kochanie moje" są tacy właśnie, jak w początkowych odcinkach i tacy mnie urzekli :D Mam nadzieję, że po powrocie z ciepłych krajów będzie Zbysia w Spale znowu więcej, bo coś się ostatnio chował po kątach. A ja ciągle mam w pamięci, jak się Miś nie mógł wykąpać w gorącej wodzie, bo zdjęcie xD A co do drwala-mordercy i tańczących serdelków to ja nawet nie mam słów, żeby to skomentować xD
Uścisków kobry również nie potrafię skomentować odpowiednio. Może jest za późno, a może mój musk przestał ogarniać. Może brakuje mi leniwego poniedziałku.
Scenka rodzajowa z Nadią i Grzesiem urocza, jak zwykle :) Tylko krótka (jak zwykle :P). Ich też za mało ostatnio.
Taki problem z tą Spałą, że tyyyyylu ich tam jest i nie sposób o wszsytkich pisać dużo.
No, odetchnęłam, mogę wrócić do Marcina. Nie zgodzę się z Jagodą, jest najlepszym opowiadaczem bajek, jakiego "spotkałam". Nie wiem, co się dzieje u niego w głowie, ale jestem zaskoczona - nie spodziewałabym się takiego chaosu, truskawek na statku kosmicznym i paznokcia przysiadającego na krześle z jaskółką. U każdego, ale nie u Marcina. Widać, że kumuluje w sobie cały ten rozgardiasz, który się wokół niego dzieje, podczas gdy on jest oazą spokoju, i od czasu do czasu musi znaleźć mu ujście.
Andrzej-i-Karol to powinni dostać po łbie (jakbym doskoczyła) za wieczne gubienie Odetty. Przecież ona nawet nie może poprosić o pomoc ani zapytać o drogę. Mogliby jej troszkę lepiej pilnować, jak już ją wciągnęli z to całe muszkieterowanie.
Poranek z Maksymilianą porównywalny do poranka z Wronką. Nie wiem, który bardziej wystraszył biednego Kłosa xD Z tego coś jeszcze będzie, na bank :D
Łukasz! <3 Doczekałam się go nareszcie w Spale (albo w okolicach). Następnym razem niech Zuzię przywiezie, ale i tak jestem niezwykle ucieszona jego obecnością :D I Krzysiem, ale to wiadomo, Krzysiem się zawsze wszyscy cieszą, bo Krzyś... to Krzyś <3
Dziwię się Igle, że jeszcze mieszka z Ziomkiem w jednym pokoju - za zjedzenie całego kurczaka nie należy mu się taka radość, prestiż i nagroda.
Widzę, że na poważnie wzięłaś sobie do serca te koty xD Nie wiem, dlaczego Audrej przyjęła postać fioletowego "czegoś" i to w okularach przeciwsłonecznych, ale ze wszystkich znanych mi siatkarskich kotów (znaczy dwóch. Chyba, że tym razem to ja o jakimś zapomniałam) tylko ona jest do tego zdolna i tylko jej w tym do twarzy. Może niekoniecznie fioletowe futro, ale okulary? Teraz ciężko będzie mi sobie ją wyobrazić bez nich. I będą fioletowe. Fioletowe i szykowne. Z brylancikami od Swarovskiego.
Oglądałam wczoraj, jak wspaniale Bartuś grał z Nowosybirskiem i się zastanawiałam - co u niego? Dawno go nie było :( A zaraz po tym, jak się zastanowiłam, naszła mnie ochota na naleśniki z czekoladą - nie wiesz, dlaczego?
P.S. Oglądam właśnie mecz Resovii z Budziejowicami - Pit ma taką jakby delikatną bródkę, wygląda prawie jak mężczyzna <3
UsuńP.P.S. To jest oficjalnie mój najdłuższy komentarz. Albo blogspot narzucił ograniczenie w ilości znaków, bo powiedział mi, że chyba mnie posrało, że on mi takie długie coś opublikuje i żebym się lepiej poszła leczyć (zaraz po tym, jak owo "coś" skrócę). Muszę się poważnie zastanowić nad sobą ;<
Ja zawsze piszę takie sceny łóżkowe, bo takie mnie najbardziej jarają . <3
UsuńJa tak czasem lubię sobie bezkarnie pomarnować niedziele. Chociaż ja jej wcale nie marnuję, bo jak tylko wykopię się spod kołdry, znajdę mój telefon, rozplączę słuchawki, wrzucę poduszkę ponownie na łóżko - bo jakoś często spada, chociaż może to dlatego, że mam aż 3 i wszystkie chcą, co by je przytulać i ostatecznie wszystkie ode mnie uciekają, bo nie wiem, którą mam przytulać... Okej, wracając do tematu: chciałam powiedzieć, że ja marnuję - nie marnuję niedzieli, bo wtedy piszę właśnie takie dziwaczne historyjki jak Spała, Łukasz itp. Dziękuję.
Zbysia nie będzie, Spały nie będzie, bo dzisiaj w Polsacie ARMAGEDON. znowu . XD
Sprawa Cinka: No, bo Marcin to jest taka gąbka, która chłonie całą dziwność dookoła i ostatecznie wybucha w najmniej oczekiwanych momentach. o !
Wiesz, mi też jest smutno, że Trzej Muszkieterowie zawsze gubią jednego ; c chyba muszę z nimi poważnie porozmawiać.
Koty Koty Koty Koty - zaprzyjaźniamy się ; 3
FAK, wiedziałam, że o czymś zapomniałam - nie nakarmiłam jeszcze Bartka . XDDD
P.S. - Pit nigdy nie wygląda jak mężczyzna . nawet z bródką i wąsem . xD
P.P.S - biedaczku <3
Takie sceny łóżkowe są najlepsze <3
UsuńPisanie "dziwacznych historyjek" zdecydowanie nie jest marnowaniem niedzieli :D Też jak mogę, to sobie znajduję jakieś twórcze zajęcie, które mogę wykonywać w łóżku, żebym mogła w nim jak najdłużej pozostać. Ale problem mój główny polega na tym, że mam psa i muszę z nim rano wyjść. A żeby wyjść, to się muszę ubrać. I jak już się tak ubiorę, przespaceruję na świeżym, śląskim powietrzu, zjem śniadanie, bo wracam głodna, to już jakoś nie mam takiego klimatu, żeby się z powrotem w piżamkę przebierać i wskakiwać do łóżka. Na szczęście, w okresie jesienno-zimowo-wiosennym mogę się rozłożyć na kanapie przed kominkiem i to jest jeszcze piękniejsze <3
To mi nie mów, jak się skończy, bo mój Polsat ma małe opóźnienie i startujemy 23:15. Znowu nie wstanę jutro.
Jak już wróci Spała, to musi być Zbyś.
Ależ się już nie mogę doczekać ich pierwszego meczu :D Tyle w tej Spale siedzą i romansują, i jedzą, i pozują do zdjęć, i w wolnych chwilach czasami trenują, że nie ma opcji, muszą dać czadu na boisku :D
Tak myślałam, że tak właśnie Cinek działa. Świetnie go rozumiem, mam podobnie. Kiedyś nawet jako jedyna niepijąca na imprezach chłonęłam kaca i umierałam dnia następnego, jak wszyscy byli rześcy jak skowronki. Dobrze, że ten etap w moim życiu dawno się już skończył :P
Rozmawiaj, rozmawiaj. Niech się ogarną i pilnują trochę bardziej swojej Muszkieterki, bo mi jest przykro, że tak o niej ciągle zapominają :(
Koty są super, mówiłam Ci to od początku :D
Tylko go nie nakarm ostatecznie przed meczem! Bo nie pogra za dobrze. Tylko tak trochę, żeby miał siłę.
P.S. To mówię, że prawie! Nie wiem, czy widziałaś mecz, ale czad! Mówię Ci. Taka bródka na Świderskiego (znaczy taka będzie za jakieś pół roku, jak urośnie), pełen odlot xD
P.P.S. No...
Nie wiem, co napisać, a poczułam, że muszę jakoś odpowiedzieć :P
Psy są wspaniałe i nigdy nie są problemem <3 kocham, mam dwa, ale mam to szczęście, że moja willa - ta, jasne ; c - posiada wielki ogród - który muszę kosic tak btw. XD - ale właśnie tam moje pieski sobie biegają i ruszac się z łóżka nie trzeba . ; D
UsuńJezu, Jezu, Jezu - jestem hardcorem - łamie kalendarze i wszystkim wmawiam, że dzisiaj sobota. mvahahahahahhahaha - szatańskie śmiech - jestem zua . XD
Ale nie, poważnie, Zbysia jakoś za dużo chyba nie będzie, Miśka zresztą też nie, bo... w sumie nie wiem. aż strach to powiedziec, ale się nimi trochę przejadłam i przesłodziłam. jeszcze bardziej niż ty moją herbatą . xD
i mecz... ta, jestem potworem. będzie mała niespodzianka. wgl, cały następny rozdział to będzie wielka niespodzianka, bo wszystko pieprznie, dziękuję bardzo.
P.S.Boże, Boże. Tylko nie bródka Świderskiego . XD PIT i bródka Świderskiego? No jak to tak można? XDD
P.P.S - jak nie wiem co pisac to piszę "PANDA!"
XD
Oczywiście, źle się wyraziłam. Psa kocham najmocniej, jest najlepszy i absolutnie nie jest problemem. Po prostu uniemożliwia mi spędzenie całego dnia w łóżku w piżamce, to wszystko. Ale przecież mogło być gorzej, mogłam go nie mieć (psa, nie łóżka) i wtedy dopiero bym była nieszczęśliwym człowiekiem.
UsuńBym chciała, żeby dzisiaj była sobota... Mogłaś mi też to wmówić dzisiaj rano, to bym się cieszyła przez cały dzień.
Nie da się przesłodzić bardziej niż Twoją herbatą :P
Nadmiar Kruszyny trochę rozumiem, bo faktycznie wiedzie tutaj prym ostatnio i wcale się nie obrażę, jak zrobi trochę miejsca innym chłopakom (Krzysiowi! Bartusiowi! Łukaszowi, skoro już przyjechał! Kuby dawno nie było! Fabian mógłby się pojawić jeszcze raz! Matko, ilu ich jest... Ja się nie dziwię, że u nich od maja minęły dopiero trzy tygodnie), ale Zbysia to nie było ostatnio za wiele. Z drugiej strony Zbyś bez Dzika nie jest aż taki fajny...
Niespodzianki lubię :) Pieprzenie... nie, to zabrzmi dziwnie.
Nie mów, że w następnym rozdziale już będzie mecz... Tak o? Przeskok o tydzień? I tak nie nadrobisz różnicy czasu między Spałą a resztą świata :P
P.S. Poważnie. Jak zobaczyłam go wczoraj, to pomyślałam to samo. Że to się nie dzieje. Ale potem zobaczyłam go znowu. I znowu. I on ciągle miał zaczątki bródki Świderskiego. To w ogóle nie wygląda xD
P.P.S. "PANDA!", powiadasz... Nie jest to głupi pomysł, brzmi lepiej niż "pomidor" :P
Wiem, że kochasz, no <3 przecież z psami to się inaczej nie da : D
UsuńKruszyny było dużo, bo ja mam słabośc do Liloo no . XD To jest przerażające po prostu ilu bohaterów ja sobie stworzyłam, ile wątków zaczęłam i ile z nich wogóle nie ma sensu. XD ale spokojnie, ja to jakoś ogarnę w najbliższej przyszłości i będzie spoko. xd
A nadrobię. Ha! Może nie za tydzień, ale w końcu... kiedyś... jakoś... dam radę. chyba. tak sądzę. xd
P.S.Eh, chyba trzeba będzie zabrac Piotrusia na poważną rozmowę . xD
P.P.S Panda! brzmi lepiej niż wszystko . <3
Psy są cudne, a mój jest najcudniejszy z cudnych i najkochańszy we wszechświecie <3
UsuńA tam "nie ma sensu". Biorąc pod uwagę poziom absurdu z całej tej Spale i naszej reprezentacji, to każdy wątek ma sens. Jeszcze się w tym wszystkim nie pogubiłam, co oznacza, że nie jest źle xD
A jak jesteśmy przy Kruszynie - oglądam sobie właśnie o poranku, jak JW wygrywa w Rumunii <3 Nie można lepiej rozpocząć dnia <3
A jak jesteśmy przy meczu - jestem absolutną fanką naszych komentatorów <3 Pan Wojtek jest najlepszy, ale reszta też trzyma poziom <3
Życzę powodzenia w nadrabianiu, bo proste to nie będzie :P Z drugiej strony - fajnie sobie w listopadzie poczytać, jak ciepło i słonecznie jest w maju :) Oprócz nadbałtyckich plaż, tam jest czasem słonecznie, ale z ciepłem bym nie przesadzała.
P.S. Koniecznie! Przyda mu się porządna, męska rozmowa xD
P.P.S. A to jest całkiem możliwe.
Panda!
Faktycznie xD
moje są wspanialsze <3
Usuńnie pogubiłaś się? ja juz tak . XD ale ci. jak coś to wszystko jest pod kontrolą.
komentatorzy <3 oh, tak. pan Wojtek wymiata. pan Wojtek jest najwspanialszy. pan Wojtek rozświetla moje życie. pan Wojtek sprawia, że nawet przegrana - piękna, swoją drogą, bo mecz poszedł im nieźle w porównaniu do całości tego sezonu - Bydgoszczy nie jest taka straszliwa. <3
XD
Nie ma na świecie NIC wspanialszego od mojego psa <3 Wpadnę kiedyś do Ciebie po drodze w "moje" góry, to się przekonasz <3
UsuńNieee, ogarniam wszystko :D Więc jakbyś straciła kontrolę, to wal śmiało - powiem Ci, kto, z kim, kiedy, po co i dlaczego xD
No coś Ty? Kibicujemy Bydgoszczy? ZAKSIE przecież! Chociaż tata mnie uczył, żeby kibicować słabszym. Ale to tylko wtedy, jak się nie wie, za kim się jest, a ja byłam za ZAKSĄ.
Co nie zmienia faktu, że pan Wojtek... <3 A dzisiaj rano (mecz sprzed iluś dni, ale ciii) pan Irek z panem Jurkiem też sobie nieźle poczynali <3
A wpadnij, zapraszam serdecznie, lubię dzikie zwierzęta . XD
Usuńdzięki . oficjalnie mianuję cię moim zastępcą od ogarniania życia w Spale . XD
ZAWSZE Bydgoszcz . TYLKO Bydgoszcz <3 Nawet wtedy, gdy nosi taką idiotyczną nazwę jak "Transfer" XD
komentatorzy są wspaniali. to jest chyba najbardziej zajebisty zawód świata . : D
Ej, mój pies nie jest dziki. Ja też umiarkowanie xD Zrobimy Ci wjazd na chatę, to się przekonasz osobiście :D
UsuńŁooo! Oficjalnie czuję się zaszczycona! <3
Nazwa jest idiotyczna, to prawda. Ale nie dlatego byłam za ZAKSĄ :P Bydgoszcz? Serio? Ale dlaczego tak egzotycznie? Skąd Bydgoszcz nagle?
Taaak! <3 Bardziej bym jeszcze chciała być fotografem, ale zaraz potem bym mogła być komentatorem.
Jasne, jasne ; D daj mi wcześniej znać to schowam wszystkie rzeczy, które ewentualnie mogłyby ulec zniszczeniu XD
UsuńBo tak. XD nie wiem, czemu. Ale BYDGOSZCZ <3
Borze (lasie iglasty!), za kogo Ty mnie masz? :P
UsuńNo ale Sebastian! <3<3 Marcin, Michał, Paweł, Piotrek! Dominik, Grzesiek, Wojtek! W ogóle Cię to nie rusza? Nic a nic?
Ja tam wolę dmuchac na zimne . XD
UsuńMmmmmmmmm... nie. Nie rusza mnie. O, wait - może troszeczkę pan Sebastian mnie rusza. Ale tylko troszeczkę. XD
"lasie"? Chyba potrzebuję drzemki :P
UsuńEch, no dobra, uprzedzę Cię wystarczająco wcześnie. Jadę podobno na Święta, ale nie wiem, czy rodzice dadzą się przekonać na postój po drodze, szczególnie, że masz o mnie i o moim najcudowniejszym z psów takie zdanie. A na jazdę na dwa auta raczej się nie zdecydujemy :P
Uważaj, bo Ci troszeczkę uwierzę. Sebastian wszystkich rusza <3
mam o tobie i o najcudowniejszym z psów bardzo dobre zdanie <3
Usuńjuż się przygotowuję i sprzątam, żeby godnie cię ugościć : D
No! Od razu lepiej <3
UsuńPozwijaj dywany, bo najcudowniejszy z psów jest tak niesamowicie owłosiony, że nie dosprzątasz po nim :P
A Jagoda nie jest już za stara na bajki? Bo 13lat to już chyba gimnazjum. Ale bajka o truskawkach była świetna. Marcin nadawałby się do szkoły, do opowiadania bajek dzieciakom.
OdpowiedzUsuńA Audrey w torbie Ziomka. Tylko, żeby ino nie narobiła mu do niej, bo będzie źle.
człowiek nigdy nie jest za stary na bajki <3
Usuń